Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Ciemność widzę, ciemność

W rocznicę trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii oraz związanej z tym katastrofy w elektrowni jądrowej Fukushima polscy ekolodzy postanowili dać znać o swoim istnieniu. Odbył się protest przeciw budowie elektrowni atomowych w Polsce.
Do sprawy energetyki jądrowej można podejść na dwa sposoby. Pierwszy możemy nazwać ekonomicznym, a drugi ekologicznym. Protestujący dziś próbowali wytworzyć w postronnych widzach, że mają obydwa aspekty na względzie. Jeden z przedstawicieli organizacji udowadniał w telewizji, że atom jest drogi, bo kosztuje zaawansowana technologia budowy takich obiektów, bo ogrom elektrowni stwarza wymóg budowy nowych linii przesyłowych, bo utylizacja odpadów jest kosztowana, bo wreszcie ubezpieczenia takiego obiektu jest horrendalnie drogie. Jako alternatywę pokazywali tanie źródła energii odnawialnej – a więc solarnej, wodnej lub wiatrowej.
Jako wyraz troski ekologicznej szermował zaś przykładem Fukushimy, jak by tam nie było trzęsienia ziemi, ani żadnego tsunami, a wybuchła elektrownia sama z siebie.
Niewiedza nie jest karalna, ale jest karygodna. Ekolodzy na swoim koncie mają wiele spektakularnych akcji, w których niestety dość często popisywali się nie tyle dbałością o środowisko, co ignorancją.

Słynny napis
Słynny napis

Zapewne wiele osób pamięta słynną akcję w Bełchatowie i napis Stop CO2 na tzw chłodni kominowej, z której naprawdę wydobywa się para wodna.
Sam do niedawna byłem przekonany, że energia odnawialna jest tania. Przecież słońce, wiatr i woda nic nie kosztują. Trwający od paru lat kryzys ekonomiczny spowodował dramatyczny spadek akcji jednej z najbardziej znanych firm produkujących elektrownie wiatrowe. Gdy znający się na rzeczy kolega wyjaśnił mi dlaczego, byłem zdumiony. Otóż elektrownie wiatrowe to jeden z najdroższych sposobów otrzymywania energii. Technologia jest niezwykle zaawansowana i wymaga kosmicznej wręcz precyzji. Masowa budowa tzw. farm wiatraków jest opłacalna tylko dlatego, że rządy państw przeznaczają na to ogromne dotacje. Gdy rozpoczął się kryzys, dotacje się skończyły.
Również popularne urządzenia solarne bez dotacji kosztowałyby dużo więcej. Dodatkowo w branży energii odnawialnej jest pewien problem, o którym się nie mówi. Jest on zresztą pomijalny, jeśli te źródła dostarczają do ogólnej sieci zaledwie kilka do kilkunastu procent energii elektrycznej. Co by jednak się stało, gdyby założyć np. samowystarczalność energetyczną jakiegoś regionu, w którym byłyby wyłącznie elektrownie wiatrowe? Jak poradzilibyśmy sobie wtedy, gdy wiatr przestaje wiać? Jak dotychczas współczesna technika nadal sobie nie poradziła z dostatecznie ekonomicznym sposobem magazynowania energii. Nie jestem fizykiem i zapewne spora grupa ludzi ma tak samo niewielkie pojęcie o prawach fizyki. Zasada zachowania energii jest jednak tzw. prawem empirycznym i nie podlega negocjacjom z ekologami. Podam prosty przykład. Jeśli mam pod biurkiem nowoczesny UPS (zasilacz awaryjny) o mocy około 700VA, to zapewni on pracę mojemu komputerowi wraz z monitorem przez około 10 minut. A teraz wyobraźmy sobie, jaką moc powinien posiadacz UPS by zapewnił pracę wszystkich urządzeń domowych przez kilka godzin? Lodówka, oświetlenie, może elektryczna kuchenka, pralka – chyba połowę kubatury mieszkania zajęłyby akumulatory, a jednocześnie pamiętajmy, że po okresie kilku godzin pracy wymagałyby kilkunastu godzin ładowania.
Ekonomia wytwarzania energii elektrycznej ściśle powiązana jest z fizyką. Inaczej mówiąc, ważne jest ile zostanie wyprodukowanej czystej energii, ponieważ produkcja prądu jest zgodnie z prawem zachowania energii przetwarzaniem jednego rodzaju energii na drugi, ale niestety z rozmaitych powodów żaden sposób nie zapewnia 100% sprawności.
Gdy spojrzymy na aspekt ekologiczny, to protesty przeciw energetyce jądrowej nie są zbyt logiczne. Posłużę się znów przykładem. Codziennie jeździ po drogach miliony samochodów i codziennie ginie w naszym kraju kilka lub kilkanaście osób. Jednak nie budzi to naszych szczególnych obaw, ale niedawna katastrofa kolejowa spowodowała szok opinii publicznej. Katastrofa lotnicza w której zwykle ginie jeszcze więcej osób jednocześnie, budzi jeszcze większe emocje. A przecież statystycznie to samolot jest najbezpieczniejszy, zaraz po nim kolej, zaś korzystanie z samochodu przypomina rosyjską ruletkę. Podobnie jest z obawami dotyczącymi energii atomowej.
Fukushima nie jest dowodem na wady energetyki jądrowej, na ryzykowność tej technologii. Trzęsienie ziemi i tsunami zniszczyłyby także wszystkie tradycyjne elektrownie. W przypadku elektrowni węglowych mielibyśmy zapewne również do czynienia ze zniszczeniem dość sporego obszaru, mogłyby być też wybuchy i zanieczyszczenie odpadami, które muszą być gdzieś składowane. Jeśli przypomnimy najgłośniejsze elektrowni atomowych, to okaże się, że tak naprawdę było ich niewiele. Three Mile Island – to najgłośniejsza awaria w USA. Spowodowała tak naprawdę głównie konsekwencje ekonomiczne i psychologiczne – nikt nie zginął, nie został w stopniu znaczącym napromieniowany, ale awaria podsyciła lęki, był to rok 1979. Wcześniej była groźna awaria w Wielkiej Brytanii w Windscale. Zdarzyło się to ponad dwadzieścia lat wcześniej. Przez lata uważano ten przypadek za najbardziej niebezpieczną katastrofę do czasu wypadku w Czernobylu. Warto jednak wiedzieć, że to nie była elektrownia,a reaktor o przeznaczeniu militarnym.
Potem w 1986 roku nastąpił wybuch w Czernobylu. Były ofiary w ludziach i skażenie promieniotwórcze ogromnego terenu. Dziś mówi się, ze w ZSRR takich awarii mogło być więcej. Prawdopodobnie zdarzały się w azjatyckiej części kraju i utrzymywane były przez sowieckie władze w ścisłej tajemnicy. Awaria w Czernobylu nie dała się ukryć, ponieważ spora część radioaktywnej chmury powędrowała nad Europę zachodnią. Wybuchła panika, zachodnie źródła podawały informacje o tysiącach ofiar, choć łączna liczba udowodnionych przypadków śmiertelnych prawdopodobnie nie przekroczyła 100. W zasadzie rok 1986 jest datą ważną, bo stał się początkiem ogólnoświatowej psychozy atomowej*.
Być może istnieje lepszy sposób zaopatrzenia się w energię niż elektrownie jądrowe. Być może, ale niech ekologowie podadzą tę receptę, zamiast popisywać się ignorancją. Nota bene kilka lat temu w pewnej gminie nad morzem miały stanąć wiatraki. Nie stanęły. Protestowała miejscowa ludność przy wsparciu ekologów. Rzekomo od wiatraków i ich promieniowania magnetycznego miały ucierpieć zwierzęta hodowlane i mieszkańcy. Zakończę retorycznym pytaniem, które niegdyś padło z ust pewnego naukowca. Czy ci, którzy protestują przeciwko elektrowniom jądrowym (ale również tradycyjnym węglowym), są gotowi na czytanie prze świeczce?


* Warto zobaczyć ile było wypadków jądrowych i ile z nich było związanych z elektrowniami. Odsyłam do Wikipedii.

Oceń felieton

9 komentarzy “Ciemność widzę, ciemność”

Możliwość komentowania została wyłączona.