Symbol jest to najogólniej mówiąc zastąpienie jednego pojęcia innym, któremu przypisujemy inne znaczenie, krótsze lub bardziej wyraziste lub mniej abstrakcyjne. Jest to zwykle pewien znak umowny, dlatego w różnych kulturach mogą symbole mieć różne znaczenia. Symbol może mieć również znaczenie czysto jednostkowe, być pewnym umownym znakiem dla jednej osoby i jest to zwykle związane z osobistymi przeżyciami.
Gdy jeszcze w liceum interesowałem się malarstwem i na lekcję plastyki miałem przygotować samodzielną analizę obrazu, jakimś przypadkiem znalazłem reprodukcję dzieła Claude Moneta. Przeprowadziłem analizę, wykonałem też szkice, wykazując, że ten – pozornie pozbawiony równowagi – pejzaż został namalowany zgodnie z regułami złotego podziału, a kompozycja została podporządkowana spirali Fibonacciego (inaczej złotej spirali). Można kliknąć na miniaturce, aby sprawdzić to na większym obrazku.

Pomyślałem wówczas, ze nigdy nie zobaczę, jak naprawdę ten obraz wygląda. Potem nastąpiło wiele rozmaitych zdarzeń, które moje zainteresowanie sztuką zepchnęły na dalszy plan, a po blisko dwudziestu latach stanąłem w drzwiach sali wystawowej w kopenhaskiej Glyptotece i jako pierwszy zobaczyłem obraz Moneta „Wiatrak w Zaandam”. Od tej pory odwiedzałem Kopenhagę wielokrotnie, ale za każdym razem – jak swoisty rytuał – oglądam „Wiatrak w Zaandam” i zawsze do sali francuskich impresjonistów podążam na początku wizyty w muzeum.
Tak jak wybory 6 czerwca 1989 są dla mnie symbolem odzyskanej wolności kraju, choć nie do końca były one wolne i demokratyczne, tak obraz Moneta jest dla mnie symbolem mojej osobistej i prywatnej odzyskanej wolności. Przede wszystkim dlatego, że wyjazd do Kopenhagi był pierwszym moim wyjazdem z paszportem obywatela wolnego i demokratycznego kraju. Po drugie miało to związek z prywatną sferą życia. W taki to sposób dzieło francuskiego impresjonisty nabrało dla mnie wyjątkowego znaczenia.
Po wielu latach postanowiłem, że będę miał reprodukcję tego dzieła na ścianie. Najpierw znalazłem dostatecznie dobrą reprodukcję, a potem udałem się do specjalistycznej firmy, aby dodać odpowiednie ramy. Po kilku dniach przychodzę po odbiór. Niestety obrazu nie ma. Panienka za ladą dzwoni do kolegi w tej sprawie, przedtem pytając mnie, co to był za obraz. Zatem odpowiadam, że to był obraz Moneta.
Heniu – mówi panienka do telefonu – na tym obrazie była moneta.
O tempora, o mores.