Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Weltschmerz

Tyle razy już byłem w Kopenhadze i za każdym razem zobaczę coś nowego, dokonam jakiegoś małego odkrycia. Tym razem trafiłem do dziwnego antykwariatu, który mieści się w kościele. Dobre zastosowanie tej budowli, to była moja pierwsza myśl. Książki w antykwariacie pochodzą z tzw. masy spadkowej ludzi, którzy zmarli bezpotomnie lub których spadkobiercy zwyczajnie ich nie chcą.
Niektóre książki to rzadkie białe kruki z połowy XIX wieku. Jest sporo albumów, książek specjalistycznych, oczywiście dla mnie bezwartościowe, bo po duńsku. Jednak znalazłem coś wyjątkowego w tym miejscu.

Strona z dedykacją
Strona z dedykacją

Jedna z książek to album o słynnym ołtarzu Wita Stwosza w Krakowie. Jednak nie sama książka jest najistotniejsza. W środku jest po angielsku napisana dedykacja dla profesora Erika Husfeldta. Niestety nazwisko ofiarodawcy jest nieczytelne. Album pochodzi z roku 1951, a dedykacja z 1957.
Kim był Erik Husfeldt? To znany duński lekarz, jeden z prekursorów chirurgii kardiologicznej i płucnej, w czasie wojny antyfaszysta działający w ruchu oporu i przekazujący informacje o sytuacji na tamtym terenie Amerykanom, brał udział w ratowaniu Żydów od losu jaki spotykał ich w czasie wojny. Po wojnie również polityk i aktywny antykomunista. Był między innymi jednym z założycieli Stowarzyszenia na rzecz Wolności i Kultury, które zajmowało się zwalczaniem wpływów stalinowskich w Europie.
W 1956 roku z ramienia Czerwonego Krzyża był na Węgrzech, aby ocenić rozmiar nieszczęść spowodowanych tam przez inwazję radziecką. Być może w swej działalności zaprzyjaźnił się z kimś z Polski. Być może z jakimś lekarzem i być może stąd ten prezent i ta dedykacja. Zapewne nigdy nie dowiemy się wielu szczegółów z życia profesora Husfeldta. Zmarł w roku 1984, a teraz całkiem niedawno zmarł pewnie ktoś z jego potomków, który po ojcu był posiadaczem tej książki. Zaś wnuki – o ile były – nie przywiązywały już wagi do znaczenia jakiegoś starego albumu.
Dziś po latach zostało parę notatek w internecie, kilka suchych faktów, bardzo skromny nagrobek kamienny na cmentarzu i książka otrzymana w prezencie, którą przypadkiem uratował od zapomnienia stary belfer szwendający się po Kopenhadze, po którym zostanie jeszcze mniej.

Oceń felieton

3 komentarze “Weltschmerz”

Możliwość komentowania została wyłączona.