Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Quo vadis Domine

Tradycja przekazała nam ideę, którą w wieku dziewiętnastym farbami wyraził nasz narodowy fotograf historii – Jan Matejko.

Stańczyk
Stańczyk

Siedzi zasępiony, zamyślony błazen, zatroskany losem ojczyzny, w której rolę błaznów wzięli na siebie ludzie, którzy kraj powinni dźwigać. Stańczyk stał się symbolem człowieka, który burzy stereotypy, kruszy mury gnuśności poznawczej, zmusza do zastanowienia.
Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju – to zdanie z kolei pamiętam z noweli innego dziewiętnastowiecznego miłośnika historii. Boleśnie się o tym przekonujemy, gdy mądrych Polaków bardziej szanuje się za granicą, niż w kraju. Dzisiaj Stańczyka sprowadzilibyśmy do roli gadżetu lub kazalibyśmy się mu zamknąć.
Signum temporis
Signum temporis

Polska dziś po raz pierwszy w historii od wielu stuleci znajduje sił w fazie wyjątkowego rozwoju. Mamy powody do optymizmu, co nie znaczy, ze należy i można lekceważyć głosy ludzi mądrych i doświadczonych. Nawet na asfaltowej nawierzchni można się potknąć i przewrócić.
Pierwsza wiadomość która dziś „dopadła” mnie rano, to informacja o zakazie publicznego wypowiadania się dla księdza Adama Bonieckiego. Ręce mi opadły.
Trudno o większy absurd, jaki może się zdarzyć we współczesnym świecie. Polski Kościół niedawno zawędrował na skraj przepaści, a teraz daje raźny krok naprzód.
Nowa inteligencja Kościoła
Nowa inteligencja Kościoła

Niedługo jedyną twarzą religii katolickiej stanie się głupawy facet z Torunia, który miło przemawia do emerytów, w celu wydrenowania ich portfeli, a szczytem intelektualnej finezji jest nawiązanie do wiersza Brzechwy wobec czarnoskórego księdza („czemuś się bracie nie umył”).
O czasy, o obyczaje.

Oceń felieton

2 komentarze “Quo vadis Domine”

Możliwość komentowania została wyłączona.