Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Chłopak z Biłgoraja

Przedwyborcze rozważania zakończyłem ponad dwa miesiące temu tekstem Ciszej nad tą trumną. Podsumowałem w nim ostatecznie szanse PJN w nadchodzących wyborach. Od tego czasu ktoś wymyślił rozwiązanie skrótu PJN jako Partia Już Niepotrzebna i nawet obecne próby nobilitowania tej grupy w TVN* nie są w stanie nic zmienić.
Niewiele natomiast pisałem o poczynaniach Janusza Palikota. Początkowo nie chciałem, bo zaangażowałem się w próby rozwijania tego ruchu i nie byłbym obiektywny. Potem dość długo sądziłem, że po prostu nie ma o czym pisać. Skoro jednak zobowiązałem się do prognoz politycznych, a Ruch Palikota uczestniczy w wyborach, to wypada napisać.
Podczas pierwszego spotkania Palikota z jego zwolennikami – prawie rok temu – w Sali Kongresowej, mówił on, że polska demokracja jest kulawa, bo partie polityczne są wodzowskie i stanowią swoiste „fundusze emerytalne” swoich przywódców. Scena polityczna jest „zabetonowana” bowiem stabilny układ sejmowy składający się z czterech ugrupowań odpowiada głównie wodzom. Dziś mamy najbardziej wodzowską partię w historii polskiej demokracji. Wskazuje na to nawet nazwa – Ruch Palikota. Jest Palikot, potem długo, długo nic i stosunkowo mało znane i dość egzotyczne postaci w rodzaju Biedronia.
Gdy zajrzymy na stronę partii, to w kalendarzu zdarzeń zobaczymy wyłącznie Palikota:
10.09 Warszawa godz. 7.15 Janusz Palikot gościem „Sygnałów Dnia” w radiowej Jedynce godz. 9.00 Janusz Palikot będzie gościem Marcina Graczyka w programie „Ranni Politycy” w radiu TOK FM godz. 10.00 wystąpienie Janusza Palikota podczas kongresu partii Racja w hotelu Gromada w Warszawie…
Prezentując kolejny spot wyborczy Palikot skorzystał z ubiegłorocznego pomysłu Komorowskiego. Wrócił do przeszłości, do biednego prowincjonalnego miasteczka, do aresztowania za działania opozycyjne, podkreślił swe korzenie. Dlaczego zatem nie skorzystał z jeszcze wcześniejszego pomysłu Wałęsy i nie przygotował plakatów swoich kandydatów jako wspólnych zdjęć z Palikotem? Pytań byłoby więcej, ale na wszystkie jest ta sama odpowiedź, Palikot promuje sam siebie i to jest cel jedyny istnienia partii.
Oczywiście można to tłumaczyć tym, że tylko on i zaledwie kilka jeszcze osób to postacie w Polsce rozpoznawalne. Zatem to właśnie on jest „lokomotywą” wyborczą. Jednak na dłuższą metę, nie ma co się oszukiwać – jaki samodzielny polityk będzie chciał działać w partii, której nazwa jest deklaracją poparcia dla wodza. Wódz, sprawiający wrażenie bezkompromisowego i gotowego na rewolucyjne zmiany, zląkł się na samym początku nazwy Partia Liberalna, którą większość wówczas aktywnych zwolenników proponowała.
Zarzutów pod adresem Palikota jest więcej. Bardzo szybko zapomniał, że cały ruch powstał dzięki internetowi. Tysiące ludzi nie poprzestało na „zalajkowaniu” strony na Facebooku. Powstały rozmaite inicjatywy – fora i strony. Należało to tylko jakoś sensownie zorganizować, wykorzystać i stworzyć portal skupiający wszystkich zaangażowanych, a co mieliśmy? Wyjątkowo nędzną stronę internetową, na dodatek umieszczoną w domenie internetowej Kolumbii. Pana Janusza nie stać na domenę polską?
Po wystąpieniu z PO w kilku telewizyjnych wywiadach Palikot ujawniał polityczne sekrety tej partii, a przynajmniej tak twierdził. Prorokował, że Komorowski będzie zbierał swoją frakcję, by osłabić Tuska. Tusk – jego zdaniem – będzie robił wszystko by zdeprecjonować Komorowskiego, bo w następnych wyborach sam chce zostać prezydentem. Jednym słowem, obaj najważniejsi panowie w PO nie widzą dalej jak czubek własnego nosa, czyli polityka jest strasznym oszustwem. A skoro Palikot zaszedł tak wysoko i mienił się wcześniej przyjacielem obu panów, to dlaczego mamy teraz wierzyć, ze jest inny?
Nie jest. Dowodem na to jest przedwyborczy humbug zatytułowany „Kulisy Platformy”. Czego możemy dowiedzieć się z tej książki? Ano tego, kto w Platformie najbardziej przeklinał, kto pił najmniej, a kto miał mocną głowę. Wynika z tego, że politycy PO powinni wszyscy trafić na odwyk z Palikotem na czele albo też, ze on po prostu nie dorósł do polityki i wydaje mu się, że wspólne z kumplami imprezy, na których nie wylewa się za kołnierz, to sedno sprawy. Wielu spośród moich znajomych miewało rozmaite śmieszne wyskoki związane z alkoholem. Sam chyba też bym paru wydarzeń się nie wyparł, ale zerwałbym znajomość z prostakiem, który dla politycznej korzyści sprzedaje fragmenty prywatnych w końcu spotkań.
Żałosne jest i naiwne powoływanie się na internetowe wybory na Facebooku. To jedna z najważniejszych informacji na stronie Ruchu Palikota.
Gdyby wybory odbywały się na Facebooku, wygrałby Ruch Poparcia Palikota, choć najliczniejszą grupę zaangażowanych wyborców w serwisie społecznościowym ma Kongres Nowej Prawicy. Największe partie wciąż mają problem z kampanią w internecie i walką o młody elektorat.
Gdyby wybory się odbywały na Facebooku to prezydentem byłby Korwin-Mikke a jego partia rządziłaby sama od czterech lat. Prawdziwe życie to nie klikanie na stronach internetowych i dlatego Palikot ma takie same szanse jak JKM.
Głupoty popełniane przez Palikota zajęłyby zbyt dużo miejsca, żeby je dokładnie analizować, zatem wypunktuję tylko niektóre.
– Zgłoszenie sprawy wiceministra Burego z PSL do prokuratury. Dlaczego dopiero po pół roku? Czy to ma być dbałość o praworządność, czy jednak przedwyborczy koniunkturalizm?
– Akcje antyklerykalne, żałośnie przeprowadzone i na siłę, nie dały zwycięstwa, a odstręczyły umiarkowanych wyborców.
– Włączenie się w Ruch Wyzwolenia Konopii. Większość społeczeństwa nie chce żadnej liberalizacji narkotyków. To dość zrozumiała postawa w kraju, w którym co piąty rodak jest pijany. Spora część wyborców to kobiety, a one w naturalny sposób będą się bały alkoholu i narkotyków, bo będą obawiać się o swe dzieci i o swych mężów.
Rok temu prawie pisałem o nowej jakości życia politycznego, która może zaistnieć. W tekście o Palikocie nadmiernie mnie poniosło. Stłumiłem analizę na rzecz nadziei. Dziś niestety nie pozostało nic.
Pomimo skończonej filozofii, prywatnego samolotu, zarobionych milionów i kariery politycznej Janusz Palikot pozostał tym samym prostaczkiem z Biłgoraja sprzed lat. Dziadek mój mawiał: „czego nie da natura, tego nie da matura”. Doświadczenie uczy, że słoma z butów wystaje nawet wtedy, gdy te buty były kupione w Harrodsie.


* TVN promowała to ugrupowanie od początku nadreprezentacją w dyskusjach polityków, teraz zaś dopuszczając PJN do debaty politycznej na takich samych prawach jak duże partie sejmowe.

Oceń felieton

5 komentarzy “Chłopak z Biłgoraja”

Możliwość komentowania została wyłączona.