Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Rewolucja plazmowa

Londyn to wspaniałe miejsce. Kipiący energią wielokulturowy tygiel, w którym nawet ubogi emeryt z Polski ze swoim piętaszkowym angielskim nie czuje się źle. Po pierwsze może się czuć swojsko, bo co jakiś czas dobiega go barwne soczyste „kurwa”, świadczące, ze nie znalazł się na końcu świata, po drugie cała masa ludzi mówi po angielsku nie lepiej od niego lub zgoła wcale. Zawsze się można porozumieć na migi, w języku rodzimym lub nawet rosyjskim. Kapitalne puby z doskonałym lokalnym piwem, ogromna masa egzotycznych dla Polaka restauracji tureckich, chińskich, japońskich, afrykańskich i last but not least indyjskich. Do tego wspaniałe galerie i muzea. Jednym słowem uczta dla ducha i ciała.
Aż tu nagle klops, surrealistyczne i nie do wiary sceny uliczne. Jednym słowem koniec świata.

Koniec świata
Koniec świata

Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że w różnych częściach świata wybuchają czasem zamieszki. Zwykle nawet potrafimy je zrozumieć. Niedawno zaskoczyły nas kraje Azji Mniejszej i Północnej Afryki. Społeczne korzenie tej arabskiej rewolucji są dla nas oczywiste. Ludzie zbuntowali się tam przeciw niskiemu poziomowi życia materialnego i jednocześnie brakiem wolności społecznej i politycznej. We wszystkich tych krajach od Syrii po Libię od dziesiątków lat rządziły nepotyczne dyktatury. To powodowało, ze niektórzy ex definitione nie mieli żadnych szans na poprawę własnego losu. Trochę gorzej przychodziło nam zrozumienie niedawnych rozruchów w Grecji. Choć może nie o zrozumienie chodziło. Według naszego wyobrażenia Grecy sami są sobie winni i na swój kryzys zapracowali bałaganem, kiepskimi standardami pracy i radosnym przejadaniem unijnych dotacji. Jednak przynajmniej wiadomo było o co chodzi.
Interracial cooperation
Interracial cooperation

Początkowo scenariusz wydarzeń w Londynie miał przypominać ten stosunkowo jeszcze niedawny z przedmieść Paryża lub podobny sprzed lat z Los Angeles. Zamieszki rozpoczęły się od zabicia przez policję czarnoskórego gangstera Marka Duggana. Jednak szybko okazało się, że praktycznie rzecz biorąc wcale nie dochodzi do większych demonstracji i starć z policją. Bandy zakapturzonych młodych ludzi rozbijają sklepy i kradną. Jak widać na zdjęciach, biali i czarni zabierają się do tego całkiem zgodnie.
Odbieramy swoje podatki.
Odbieramy swoje podatki.

I am taking taxes back – oświadcza okradająca sklep nastolatka reporterowi telewizyjnemu tak, jakby kiedykolwiek jakiś zapłaciła. Dzięki wszechobecnym kamerom telewizyjnym i latającym nad miastem helikopterom możemy obserwować zachowania rzekomych demonstrantów. Grupka zamaskowanych nastolatków niszczy samochód parkujący na ulicy. Najpierw wybijają szyby, potem otwierają i próbują wyłamywać drzwi, wreszcie oblewają jakimiś płynami z pobliskiego sklepu, gdy pojawiają się policjanci, sprawcy rozbiegają się. Na drugi dzień BBC podaje, że dochodziło również do napaści na ludzi przebywających w swoich mieszkaniach. Bandyci wyważali drzwi, terroryzowali rodzinę i ograbiali. W nocy płonęły całe kwartały ulic i można było odnieść wrażenie, że policji nie ma prawie wcale.
Plazmowa rewolucja
Plazmowa rewolucja

Po trzech dniach widać juz całkiem wyraźnie, że głównie chodzi o zdobycie jak najlepszych „fantów”. W telewizji i prasie pojawia się coraz więcej zdjęć, na których młodzi ludzie wynoszą ze sklepów plazmowe telewizory lub inne dzieła sztuki elektronicznej. Zwykle są zakapturzeni i w chustach na twarzach, lecz nie wszyscy. Niektórzy są na tyle debilni, że swymi wyczynami chwalą się w internecie. Got tones of stuff today – chwali się tłusta Barbie (z butelką piwa na zdjęciu) na Twitterze.
Zatem nie mamy do czynienia z buntem rasowym, lecz z buntem konsumenckim. Stary dowcip naśmiewający się nieco z Polaków mówi, że gdy niemiecki rolnik kupił sobie nową dorodną i rasową krowę, to jego sąsiad z zazdrości spać nie może i myśli, co by tu zrobić, żeby też taką mieć. Polski sąsiad w tej samej sytuacji nie może spać i pod nosem zaklina, żeby ta krowa sąsiadowi zdechła. Co robi brytyjski zazdrośnik? Rabuje sąsiadowi sklep, podpala dom, kradnie z lokalnego sklepiku co lepsze towary a resztę niszczy. Jednak taka diagnoza byłaby zbyt prosta. Zresztą przyznam się, że nie wiem, nie potrafię znaleźć sensownego wytłumaczenia takich zachowań.
Przemawia do mnie jednak takie:
Wielka Brytania wyhodowała sobie na obywateli HOMO CONSUMERIST, dla którego najwyższą wartością jest jego property, samochód, gadżety elektroniczne, ciuchy, żarcie i inne „dobra” materialne. Intensywne wciskanie ludziom 24/7, że muszą kupować, nabywać, posiadać, odnosi fantastyczne skutki. Dodajmy do tego konflikty na tle klasowym i rasowym, powiększającą się od lat przepaść między bogatymi i biednymi w krajach rozwiniętych…*
To ma sens, trwające od paru lat oszczędności w Anglii, ciągłe zakręcanie kurka z pomocą socjalną, dość duże bezrobocie, pogarszające się warunki życia, a jednocześnie frustracja wynikająca z braku możliwości zaspokojenia swoich konsumenckich oczekiwań, powoduje narastającą złość. Dobrze oddaje to wypowiedź anonimowego uczestniczka zajść – Oni tylko zawsze nam każą, my jesteśmy źli i chcemy się zemścić.
PS. Pierwsze zdjęcie jest moje, dwa następne pochodzą z kamer monitoringu ulicznego w Londynie, a ostanie ze strony Catch a Looter (Złap szabrownika), która jest wyrazem sprzeciwu ludzi wobec tej fali złodziejstwa i chuligaństwa.

* Cytat z wypowiedzi mojej latorośli z dyskusji na Facebooku.

Oceń felieton

17 komentarzy “Rewolucja plazmowa”

Możliwość komentowania została wyłączona.