Ostatni sondaż GFK Polonia zaciekawił mnie na tyle, że porównując go z innymi sondażami i wyliczając wartości z poprzednich wyborów pokusiłem się o pewną symulację. Na poniższym wykresie przedstawiam jej wyniki.
Zwykle około 50% obywateli nie idzie na wybory, czyli w konsekwencji nie popierają nikogo. Według sondażu GFK PO ma poparcie 50% jedynie wśród realnych wyborców, przekłada się to na 25% w ogóle. PiS ma 30%, ale ogólnie będzie to zaledwie około 15%. Biorąc pod uwagę sondaże pytające o stosunek do Smoleńska, demonstracji przez Pałacem, pomnik Lecha Kaczyńskiego, to spadające wciąż poparcie dla PiS faktycznie mogło się w całym społeczeństwie zatrzymać dziś na piętnastu procentach. Z pozostałych partii jedynie SLD ma szansę wejść do sejmu z poparciem wyborczym 11%, które ogólnie oznacza bardzo małe 5,5% w całym społeczeństwie. PSL – zgodnie z wcześniejszymi moimi prognozami – może nawet nie wejść do parlamentu. Pozostałe partie są już ewidentnie planktonem politycznym.
Co to oznacza w prognozach wyborczych? Walka będzie się toczyć o tę połowę rodaków, która zwykle z rozmaitych powodów nie głosuje. PiS ma stały elektorat i nie ma już szans na powiększenie go. Żeby zwykli ludzie zaczęli wierzyć Jarosławowi Kaczyńskiemu, musiałby się w Polsce zdarzyć kataklizm na miarę Japonii. Zatem PO wygra – pytanie tylko – jak bardzo. Ilu niezdecydowanych przyciągnie? W jakim stopniu zmienią wyniki dwudniowe wybory? Ilu jeszcze ludzi zdąży rozwścieczyć Jarosław Kaczyński – tak jak Ślązaków lub Kaszubów?
Kwestią oczywistą jest tylko to, że niezależnie jak bardzo przegra partia Wiecznej Żałoby i Ciągłej Awantury, to i tak jej głośne krzyki będą nam towarzyszyć przez najbliższe 4 lata..
11 komentarzy “Słupki”
Witaj Belfrze!
Odnosząc się do ostatniego zdania w tym wpisie, to obawiam się, że masz rację. Agresywne wrzaski pisowskiej dziczy i przeskakiwanie barierek będą nam jeszcze długo towarzyszyć. Nawiasem mówiąc śmiesznie było patrzeć jak niektórzy posłowie robili za kozice górskie, niedługo trzeba będzie postarać się o zasieki i elektryczne pastuchy.
Najaktywniejsi „obrońcy krzyża” i wyznawcy pisu są wyraźnie umysłowo poturbowani, a głównym moderatorem tych antypaństwowych psychoz jest nasz nieoceniony w swym cynizmie pan prezes. Ci ludzie czują się bezkarni, bo wszyscy ich traktują jak dzieci specjalnej troski. Mogę zrozumieć, że wyborcy pisu są problemem społecznym, który wymaga rozwiązań socjalnych, ale czy to oznacza, że egzekwowanie prawa mamy zawiesić na kołku?
I zwyczajnie się boję, że wielu Polaków zniesmaczonych tym co widzi na polskiej ulicy, zamknie się w kręgu swoich spraw i tym samym pozwoli zdominować politykę grupom najbardziej ekstremalnym i bezwzględnym. Nie chciałabym byśmy się znowu obudzili z ręką w nocniku.
I jeszcze jedno, słyszałam pretensję, że prezes ma wokół siebie tłumek gotowych do poświęceń wyznawców, a my sobie siedzimy w wygodnych fotelach, przy komputerze, z filiżanką dobrej herbaty na biurku i ostro krytykujemy rząd, że nie reaguje na antypolskie ekscesy pisu, a przecież też moglibyśmy mu udzielić jakiegoś namacalnego wsparcia zamiast poprzestawać na pisaniu blogów i komentarzy. I że jak dotąd tylko pewnemu kucharzowi udało się zrobić coś konkretnego. Coś w tym rzeczywiście jest.
Droga Astrid – kiedyś ktoś trafnie zauważył że zwolennicy PiS mają czas na takie spędy, marsze z pochodniami i okupację krakowskiego przedmieścia bo nie pracują – są na emeryturze/rencie, pobierają zasiłek dla bezrobotnych itd. Zwolennicy każdej innej partii mają co robić, pracują na jeden lub dwa etaty, uczą się, spotykają się z rodziną, chodzą z dziećmi na spacer itd. Dlatego krzykaczy PiSu jest na ulicach dużo i są widoczni. Żadna inna partia nie ma takich fanatyków dlatego raczej nie oczekuję takich wieców ze strony jakiejkolwiek innej partii.
Prawdziwy Polaku, doskonale sobie zdaję sprawę z tego, o czym piszesz, sama przez ostatnie pięć lat żyłam na tak wysokich obrotach, że doprawdy nie wiem jak to przetrwałam.
Ale czy nie uważasz, że zadymy piszewii robią się niebezpiecznie faszystowskie i sytuacja dojrzała, by w ramach obowiązującego prawa jakoś zareagować? Gdzie jest granica tolerancji i wolności słowa?
Ludzie chyba powoli zaczynają mieć dość tego nieustannego obrzygiwania ich przez wyznawców prezesa, bo zaczynam obserwować w internecie próby zjednoczenia się, by bronić swoich praw obywatelskich i porządku publicznego. No cóż, zobaczymy.
PO wygra wybory, jak je sfałszuje. 50% poparcia dla Platformy, jest to taka abstrakcja, iż nie wystąpiłaby nawet w Matrixie.
PS
Aby szanowni adwersarze jednak dalej trwali w strachu przed PiS, polecam ładować akumulatory:
http://www.youtube.com/watch?v=4y551onDohU
Jest tylko jeden scenariusz, w którym PiS nie krzyczałby o sfałszowanych wyborach. Gdyby wygrał, ale na to się nie zanosi, więc jakoś te krzyki będziemy musieli znieść.
A nasz kochany Father Bosik jak zwykle popiarduje tu sobie, czuć ten znany już smrodek 🙂
Asrtid, oby Twoje słowa, odnośnie zjednoczenia się tak już zniecierpliwionych pisowskimi ekscesami Polaków, były prorocze. Wciąż z nadzieją na to czekam, bo zaiste – trudno już to wytrzymać.
Astrid, jedyną pewną możliwością obrony przed tym faszyzmem rodzącym się w obecnej Polsce są wybory. Widzę oczywiście co się dzieje i nie popieram tego. PiSowcy nazywają legalne władze zdrajcami i nikt z tym nie robi. Nie jestem prawnikiem i nie wiem co mogę w takiej sytuacji zrobić. Rozumiem, ale nie popieram tego co robi (a raczej czego nie robi) rząd. Nie podaje do sądu PiSowców żeby nie robić z nich męczenników – a należałoby ich ciągnąć do odpowiedzialności za każde słowo. Widać jednak pewne pozytywy – nawet słuchacze radia z Torunia zaczynają realnie spoglądać na to co się wyrabia. Trzeba mobilizować ludzi żeby szli na wybory i mieć nadzieję że nie wybiorą faszyzmu. Słyszałem że istnieje coś takiego jak pozew zbiorowy. Jeżeli moja wyobraźnia podsuwa mi poprawne znaczenie takiego pozwu to grupa ludzi może wytoczyć proces przeciwko np. partii PiS. Jak już pisałem – nie jestem prawnikiem dlatego nie potrafię zrobić tego poprawnie ale podpiszę się pod każdą inicjatywą skierowaną przeciwko PiS.
Prawdziwy Polaku, na pomysł pozwu zbiorowego wpadło jednocześnie wiele osób, w tym ja, ale po konsultacji z prawnikami stwierdzono, że nie ma on większych szans powodzenia, gdyż uwikła nas w kosztowny i wieloletni spór sądowy. Póki co można masowo pisać apele, listy i skargi do najwyższych władz i organów państwa w sprawie delegalizacji PiS, a więc do Prokuratora Generalnego RP, Marszałka Sejmu i Senatu, Prezydenta i Premiera, Rzecznika Praw Obywatelskich, Fundacji Helsińskiej. Takie listy nie mają skutków prawnych, ale w swej masie mogą nagłośnić sprawę i wywołać jaką reakcję.
Od siebie dodam, że z grupą przyjaciół napisaliśmy list do Prokuratora Generalnego RP prosząc o reakcję na naruszanie porządku publicznego, znieważanie władz państwowych i narodu przez prezesa i jego wyznawców. Pisma wysłaliśmy pod internetowy adres: pk.skargi@ms.gov.pl
Każdy może dołożyć swoją cegiełkę, im więcej listów tym lepiej.
Prawdziwy Polaku, mam zrozumienie dla powściągliwego zachowania rządu, by nie robić z piszewii męczenników, ale ci ostatni biorą to za słabość i puszczają im już wszelkie hamulce.
Nie bardzo już mam ochotę nadstawiać drugi policzek do uderzenia i oplucia. Pozdrawiam.
Rozumiem moi drodzy złość i frustrację w sytuacji, gdy banda kmiotów usiłuje zawłaszczyć patriotyzm, historię i niszczy państwo. My przyglądamy się z bezsilną złością, widząc jak władze państwowe dość biernie się wobec tego zachowują.
Być może faktycznie pisanie skarg pozwoliłoby rządowi zorientować się, jak wielu obywateli ma tego dość.
Z drugiej strony jednak zachęcam do przeczytania mojego najnowszego felietonu, bo tam o tym też piszę, o specjalistach od prowokacji.
Być może czasem brak działania to najlepsze działanie? Pamiętacie „Test pilota Pirxa”?
Zielona Wyspa? — wyborcy PO łykają bzdury jak pelikany
Przypomnijcie sobie spot PIS-u sprzed 4 lat, w którym było m.in to jak „kolesie” poklepywali się po plecach. Już wtedy o tym mówili. Ręka rękę myje, i to mamy teraz. Miro, Zbychu, Rychu, który z nich odpowiedział za aferę hazardową? Żaden.
Czteroletnie rządy Platformy Obywatelskiej doprowadziły finanse państwa do katastrofalnego stanu. Dług rośnie w zastraszającym tempie *** 1 mld co 3 dni ***, a premier z ministrem finansów nic sobie z tego nie robią, dalej zaciągając nowe pożyczki. Już w tym roku na obsługę długu publicznego zostanie wydane prawie 40 mld złotych. Długi Tuska będą spłacane przez co najmniej 30 lat.
Takiego wzrostu cen, i to wszystkich produktów oraz usług konsumpcyjnych, nie było od dziesięciu lat. Czteroletnie rządy (2007-2011) Platformy Obywatelskiej zapamiętamy jako erę drożyzny, czas pożerania naszych oszczędności, wzrostu świadczeń. Nie ma koniecznych dla gospodarki reform, jest drożyzna — tak można zwięźle określić bilans rządów PO. Inflacja rośnie jak na drożdżach i nie oszczędza naszych oszczędności, także pensji, rent i emerytur. Dynamika wzrostu cen prześcignęła wzrost płac, co generuje w naszym kraju błyskawiczny wzrost ubóstwa, bo przecież ponad połowa Polaków nie ma żadnych oszczędności i żyje z dnia na dzień.
Szczególnie drastycznie wzrosły ceny pieczywa i benzyny, ale też mięsa, wędlin, mleka, zdrożał cukier, warzywa, owoce, sery. Zdrożała komunikacja, opłaty za gaz, światło, wodę, ogrzewanie. Dramatycznie podwyższane są czynsze za mieszkania oraz opłaty za żłobki i przedszkola. Podwyższeniu uległy podatki jawne i podatki ukryte, jakimi obciążeni są wszyscy obywatele. Co gorsza, pieniądze z tych naszych podatków są marnotrawione przez rządzących ministrów i urzędników obecnego rządu PO-PSL.
Mamy dziś najdroższą w Unii benzynę, gaz, cenę metra kw. mieszkania i koszt jego utrzymania w relacji do zarobków. Mamy najniższy od ośmiu lat przyrost nowych ofert pracy i ponad 11-procentowe bezrobocie przy dużej emigracji. OFE tracą już kilka mld zł, a inwestorzy wycofują pieniądze z funduszy inwestycyjnych i giełdy. Według GUS 6 proc. Polaków, czyli ok. 2 mln, żyje w nędzy, a 17 proc. (ok. 6,5 mln osób) w niedostatku.
Oddanie władzy po raz kolejny w ręce Tuska grozi całkowitą zapaścią finansów publicznych. Cztery lata to dostatecznie długi okres, by móc już dokonać oceny nie na podstawie słów, ale na podstawie owoców. Zwiększenie zadłużenia kraju o co najmniej 50 proc.to polityka oddawania Polski w ręce obcych banków. Skończy się tym, czym w Grecji, czyli utratą jakichkolwiek namiastek suwerenności kraju: TOTALNA WYPRZEDAŻ.
Kiedy ludzie Rydzyka przestrzegali przed dziką prywatyzacją polskich banków (i nie tylko) to polskojęzyczne tuskomedia ich wyśmiały! Teraz śmieją się tylko niemieccy bankierzy.
Trzeba być naprawdę ŚLEPY, żeby nie widzieć, jak reżimowe media ciągle nam wciskają tę samą mafię PO-PSL-SLD.
Tak mało faktów, a tak dużo lania wody, a fakty i tak przeinaczone.
Zielona wyspa to pojęcie nie PO, nie u nas to pojęcie powstało i miało oznaczać tylko tyle, ze Polska jako jedyna nie odnotowała recesji.
Nie mamy najdroższej w Unii benzyny – drugie kłamstwo.
Trzecie kłamstwo to obwinianie Tuska o ogólnoświatowy kryzys i recesję, a tym samym o podwyżki wszystkich prawie cen.
Czwarte kłamstwo wiąże się z tym, że na początku kryzysu PiS żądał „dofinansowania” sektora bankowego i większego wydatkowania pieniędzy z budżetu – czyli… gdyby rządził to dopiero mielibyśmy Grecję.
Reszty bzdur już nie chce mi się analizować. Czy PiS musi wysyłać do walki w internecie takich debili?