Wpadki Bronisława Komorowskiego to wdzięczny temat dla mediów. Ostatnim szeroko komentowanym wydarzeniem były błędy ortograficzne w księdze kondolencyjnej w ambasadzie Japonii.
Wiele znanych mi osób ze starszego pokolenia popełniłoby błąd w wyrazie „nadziei”. Pisownia „nadzieji” była bardzo często spotykana jeszcze, gdy chodziłem do szkoły, choć mnie już uczono nowych zasad. Nie ma jednak wątpliwości, że „bul” to oczywisty i podstawowy błąd ortograficzny. Podobnie zresztą, jak „obiat”.
Część krytyków nabrała wody w usta, gdy „Superexpress” położył na stół „obiat” Kaczyńskiego. Inni zaczęli udowadniać, że to jest Y z wyrazu „miły” powyżej, ale zapomnieli wytłumaczyć, co w takim razie znaczy „obia”. Inni zgoła twierdzili, ze to jest d, tylko bez brzuszka. Zabawa przednia.
Nie zapominajmy oceniając błędy, że mieliśmy już prezydenta „nie chcem, ale muszem”, którego nie tylko pisownia, ale i wymowa budziła zastrzeżenia. Kryterium poprawności językowej nie było brane pod uwagę podczas wyborów. Później mieliśmy prezydenta, który potrafił przekręcić każdy wyraz w sposób typowy dla dyslektyków. Jeśli zatem prezydent Kaczyński był dyslektykiem, to zapewne był również dotknięty dysgrafią. Ale to także nie jest kryterium w wyborach na prezydenta.
Gorzej, że obaj bracia Kaczyńscy mieli problem z wymową, obydwaj mówili niechlujnie i dość niezrozumiale. Znamienne w tej fatalnej wymowie były końcówki wyrazów – połykane lub zniekształcane (szczególnie ą i ę oraz om, on, en,em). Nie będę się już wyzłośliwiał na temat hymnu z „Wolską”. Komorowski słowa hymnu zna i nawet melodyjnie go śpiewa.
O ile do gaf prezydenta w zakresie savoir vivre’u przyczepiłem się bez pardonu, o tyle te błędy uważam za mało ważne i wypominanie ich – czy Komorowskiemu, czy Kaczyńskiemu – za głupie i małostkowe. Kto nigdy nie zrobił błędu, niech pierwszy rzuci słownikiem. Ja – belfer – wam to mówię.
PS. Obaj panowie bazgrzą jak przysłowiowa kura pazurem, u mnie na lekcjach mieliby przechlapane. Obaj.
9 komentarzy “Muj prezydent”
Swój blamaż z ortografią Bronisław Komorowski szybko chciał przykryć innym wydarzeniem. Z pomocą dziennikarzy przypomniał wpis Jarosława Kaczyńskiego, w którym rzekomo miało się pojawić „obiat”. Intryga tak marna, jak łatwa do rozszyfrowania.
Chodzi o tekst „Super Expressu” sprzed kilku lat, który zamieścił zdjęcie wpisu Jarosława Kaczyńskiego do księgi pamiątkowej jednej z restauracji. Redakcja twierdziła, że prezes PiS zamiast „obiad” napisał „obiat”.
Jarosław Kaczyński rzeczywiście pismo ma niewyraźne, ale wystarczy przyjrzeć się zdjęciu, aby zauważyć, że kreska, która miałaby poprawić humor Bronisławowi Komorowskiemu, tworząc literę T, to w istocie ogonek litery Y z poprzedniego wiersza.
Zastanawiające jest coś innego. Jak to jest, że w ciągu kilku(-nastu) godzin po zaistnieniu „potrzeby odparowania ciosu” już znalazł się ten fałszywy „obiat”?
Można się tylko domyślać, że całe zastępy agentów – darmozjadów w terenie i biurokratów w rozmaitych tajnych kancelariach musiały pracować na trzy zmiany, żeby odszukać coś, co po łajdackiej manipulacji nadawało się na „argument” w stylu „a u was Murzynów biją”.
Nieważne, że jest istotna różnica między wpisem do księgi kondolencyjnej, czyli dokumentem o charakterze międzynarodowym, a książką gości w jakimś lokalu gastronomicznym. Takich niuansów „wykształcony” i „inteligentny” elektorat PO nie zrozumie – grunt, że mają w odpowiedzi coś na „Kaczora” i już się cieszą.
PS
Uważny belfer, który zna zasady pisowni, kolego Belfer zauważyłby, że Komorowski w swoim jednozdaniowym wpisie zrobił o wiele więcej błędów.
Bardziej szczegółowy w tym wypatrywaniu błędów był bloger Niepoprawnych protagoras, który tekst przeanalizował nad wyraz dogłębnie, porównał z zasadami poprawnej pisowni i wyszło, że w tekście jest aż 7 błędów, oto one:
1. narodem (tutaj powinno być „Narodem”, z wielkiej litery)
2. Japoni (powinno być „Japonii” albo „Japońskim”)
3. bulu (powinno być „bólu”)
4. nadzieji (powinno być „nadziei”)
5. spójnik „i” na końcu wiersza (powinien być na początku nowego wiersza)
6. brak przecinka przed „która”
7. 17.03.2001. – zbędna końcowa kropka w formacie daty
Po magistrze historii powinniśmy chyba więcej oczekiwać. Swoją drogą, jak on zdał maturę?
@father boss:
Twoja chęć obrony prezesa prowadzi do absurdu. Od wczoraj wielokrotnie pytałem obrońców Kaczyńskiego i żaden mi nie odpowiedział. W tekście felietonu też to jest. Co znaczy „obia”, skoro rzekome T to jest Y z poprzedniego wiersza.
To nie Komorowski wyciągnął ten „obiat”, ale dziennikarze znacznie wcześniej. Sam słyszałem na konferencji pytanie. Gdy ono padło, resztę komentarzy na temat ortografii prezes ewidentnie obrócił w żart.
Ze względu na to, że Komorowski bazgrał wyjątkowo nieczytelnie, to ta wyliczanka jego błędów ma mały sens.
Czy powinno się pisać „Naród” czy „naród”? Owszem, czasem przez uszanowanie niektóre wyrazy wolno zaczynać wielką literą. Mogę napisać „uważam, że się mylisz Drogi Kolego” i nie będzie to błąd, ale prawidłowe „drogi kolego” jest dobrze.
Ze względu na bazgroły Nie można stwierdzić, ze w wyrazie „Japonii” jest jedno i. Gdyby miało być „japońskim” to małą literą. W tej formie zdania, która była w kondolencjach „/łączymy się/ z narodem Japonii w bólu” słowo naród prawidłowo jest małą literą. Można by napisać „podziwiamy Wasz Naród …” – trzeba bowiem pamiętać, że nadużywanie sformułowań wielką literą się zaczynających nie jest w dobrym tonie.
Czego możemy się spodziewać po magistrze historii, a czego po doktorze prawa, to już inna bajka. Ja bym się spodziewał, że doktor prawa będzie miał nienaganną wymowę. A jako premier będzie znał słowa hymnu.
Ale tak jak powiedziałem, jest to bicie piany o nic. Mało co a wybralibyśmy na prezydenta Tymińskiego, którego i pisownia i wymowa i zasób słownictwa w języku polskim był daleki od doskonałości. Prezydent Polski przemawiający z obcym akcentem, to byłby dopiero hit.
BTW, to czytając nieraz wpisy na Facebooku znajomych mojej córki – native speakerów języka angielskiego, też mam niezły ubaw.
Dodam jeszcze cytat na ten temat:
Z błędu Komorowskiego śmieją się wszyscy, a z błędu Kaczyńskiego zwolennicy PiS zrobili obronę Westerplatte.
Nie zgadzam się z Tobą, drogi Belfrze, w kwestii błahości błędów ortograficznych najwyższych dostojników państwowych.
Naturalnie, napisanie wyrazu „bul” zamiast „ból” jest w sensie konsekwencji drobiazgiem. Weźmy jednak pod uwagę, KTO to pisze.
Główną funkcją prezydenta jest reprezentowanie kraju i narodu. Ma przede wszystkim ładnie wyglądać, ładnie mówić, umieć się zachować i nie robić byków rodem z podstawówki. Jeśli do tego jeszcze jest inteligentny i ma cechy przyzwoitego człowieka, nie ma zbyt wielu kompleksów i nie chodzi na pasku rodziny wbrew interesowi kraju – to już po prostu pełnia szczęścia.
Bycie dyslektykiem lub po prostu niechlujem też nikogo nie usprawiedliwia; jak to już niejednokrotnie pisałem w różnych miejscach – prezydent ma cały sztab ludzi dbających o to, żeby jego publiczne wystąpienia (w każdej formie) nie były mniejszym lub większym blamażem. Dlatego mniej skłonny byłem winić ś. p. Lecha Aleksandra „Melduję Wykonanie Zadania” Kaczyńskiego za występowanie na oficjalnych państwowych uroczystościach w krzywo zapiętym płaszczu niż jego płatnych urzędników, którzy powinni zadbać o to, żeby płaszcz był jednak zapięty prosto.
Jeśli Komorowski ma problemy z ortografią (czy to na skutek nadużywanej moim zdaniem w ostatnich czasach wymówki w postaci dysgrafii, czy też z powodu lenistwa w szkole podstawowej i braku oczytania) to powinien mieć tego świadomość i się przygotowywać. Wpis w księdze kondolencyjnej obcego państwa to nie jest wydarzenie niespodziewane; powinien był Bronek napisać sobie wcześniej tekst na kartce i pokazać jakiemuś bardziej ortograficznie ogarniętemu współpracownikowi do sprawdzenia (albo sprawdzić w słowniku) a następnie nauczyć się tego na pamięć lub dyskretnie użyć „ściągi” przy wpisywaniu się do księgi.
Moim zdaniem – nic go nie usprawiedliwia. Podobnie jak nic nie usprawiedliwia „obiatu”. W obu przypadkach panowie powinni po prostu – niczym kapitan Bertorelli w serialu „Allo, Allo” walnąć się otwartą dłonią w czoło i zakrzyknąć „what a mistaka to maka!”.
Ze strony świętej twierdzy pissu natychmiast zaś (co było do przewidzenia) ozwały się surmy bojowe samobójczych szwadronów obrońców prawdy (prawdy w stylu piss, czyli odkręcania Alika ogonem), co kompromituje ich bożyszcze jeszcze bardziej.
Skoro jesteśmy już przy anglosaskich klimatach, to pozwolę sobie zacytować pewne amerykańskie porzekadło: „When you fall in a hole – stop digging”. Komorowski wpadł w dziurę – to fakt. Jednak przynajmniej nie złapał za szpadel, żeby się pogrążyć do końca. DJ Yaro – będąc jak wiadomo całkowicie pozbawionym jakiegokolwiek dystansu do własnej osoby i własnych uczynków (nadrabiając to dystansem do otaczającej rzeczywistości) – macha szpadlem aż miło popatrzeć 🙂
@Troll:
Masz absolutną rację, że nic nie usprawiedliwia Komorowskiego, to się nie miało prawa zdarzyć. I ja tego nie usprawiedliwiam. Chciałem jedynie pokazać, że bardziej mnie zmartwiły poprzednie faux pas.
Zwróciłeś uwagę na ważną rzecz. To się pojawiło już przy gafie podczas wizyty przywódców Niemiec i Francji. Taka bylejakość. Ktoś zaniedbał podstawowych spraw. Takie peerelowskie „jakoś to będzie”.
Zatem łączymy się w „bulu”.
Głupie porównywanie. Trzeba umieć po prostu przyznać: nasz prezydent nie potrafi napisać poprawnie zdania w ojczystym języku. To, że jego poprzednicy nie byli w tym dobrzy, nie broni ich – też mieli problemy. A porównywanie do Kaczyńskiego, czy innych to już dziecinna zabawa…
Jakie porównanie? Czy ktoś tu uważał inaczej, wszyscy przyznają, że prezydent zrobił błędy. To że jego poprzednicy mieli z tym problemy go nie usprawiedliwia. Błędy Kaczyńskiego też nie.
Natomiast „nie potrafi napisać poprawnie zdania w ojczystym języku” – to już nie jest logiczny wniosek z tego wydarzenia, bo może inne zdania potrafi.
Jak się tak przyjrzeć to faktycznie Kaczyński nie zrobił błędu.
Ta kreska, która tworzy literę „t” jest od słowa wyżej „miły”.
Wystarczy zobaczyć jak pisze „pobyt” litera „t” ma zupełnie inny kształt ( ja podobnie pisze t ). To samo w podpisie Kaczyńskiego ogonek od „y” najechał na datę i co powiecie, że napisał „VIT” zamiast „VII” ?
Jasne, Kaczyński nigdy nie robi błędów. Tylko gdzie się podziało „d”? A, prawda ta kreseczka to jest „d” bez brzuszka. Ależ oczywiście. 😀