Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Nie wie lewica…

… co czyni Napieralski.
Gorączka przedwyborcza opanowała polityków wyjątkowo wcześnie w tym roku. PO już układa listy wyborcze i nawet nie ma się co dziwić. W okresie prezydencji premier Tusk chce mieć spokój od nieuniknionych w takich sprawach waśni i napięć. PiS demonstruje pogardliwy stosunek do tych zabiegów. Oficjalnie nie ustala miejsc na listach, nieoficjalnie wiadomo, że prezes i tak już wszystko ustalił.
Lewica przeżywa huśtawkę nastrojów. Raz nawet sondaż dawał SLD 20%, w tym momencie popierany przez PJN przewodniczący Napieralski stwierdził, że wybory powinny być na wiosnę. Następny sondaż jednak pokazał już tylko 16%, więc termin wyborów już przestał być dla Napieralskiego kluczowy. Za to nie wykluczył koalicji nawet z PiSem po wyborach i w kolejnym sondażu lewica spadła do 12%.
Na polskiej scenie politycznej brakuje sensownej partii lewicowej. Mamy prawicę centrową, trochę konserwatywną, a trochę liberalną – w postaci PO. Mamy partię socjalistyczną o narodowo-religijnym zabarwieniu, czyli PiS. Do buta PiS przykleiło się coś co nazywa się PJN i od PiSu niewiele się różni. Jednak socjaldemokracji podążającej w stronę liberalizmu ideologicznego nie ma.
SLD w okresie, gdy jeszcze rządził, pokazał, że jest partią prokapitalistyczną. Liberalizmu to w niej jest tyle, co u amerykańskich demokratów, którzy na tle europejskim jawią się jako ostoja konserwatywnego kapitalizmu. Brak sensownych reform społecznych, kiepskie traktowanie budżetówki – tak nie postępuje partia lewicowa. Nic dziwnego, że wyborcy w 2005 roku powiedzieli dość. Skoro ma nami rządzić prawica – orzekli – to niech to będzie prawica, a nie strojący się w lewicowe piórka SLD. Niestety, zamiast prawicy dostali narodowy socjalizm w postaci PiS.
W rezultacie dopiero w 2007 roku wybraliśmy prawicę. Jednak permanentny strach polityków PO, przed tym co powie PiS i jaką zdradę narodową im zarzuci, spowodował, że stanowisko Platformy Obywatelskiej w wielu sprawach się stało zbyt konserwatywne. Dziś PO to bardziej partia Gowina niż Palikota (traktując te nazwiska symbolicznie, jako reprezentantów pewnych idei). Mimo to PiS nadal węszy zdradę narodową, a po katastrofie smoleńskiej jest jej pewny.
Można rzec, że to idealna sytuacja dla lewicy, by zaistnieć. Lewica ma po swojej stronie wszelkie atuty. Po pierwsze znanych polityków. Atutem jest powszechnie lubiany „pornogrubas”* Ryszard Kalisz. Jest powszechnie uznawany za jednego z niewielu posłów – fachowców. Na korzyść SLD działać mogą Leszek Miller, któremu już wyborcy nie wypominają afery Rywina, a raczej pamiętają wprowadzenie Polski do Unii. Jest też wola wyborców, by zagłosować na partię, która nie będzie tak bardzo obawiała się reakcji kościoła.
Niestety SLD ma też Napieralskiego. „Plastuś”** Napieralski hasa sobie po politycznej łączce, to tu to tam skubnie sobie trawki i właściwie nie wiadomo, który kawałek łąki mu bardziej pasuje.
Niestety jest to człowiek, który nie wzbudza zaufania i przez to potencjalny wyborca ma poważny dylemat. Tak więc w nadchodzących wyborach nie pomogą kuso ubrane panienki, ani rozdawanie jabłek lub kanapek. SLD weźmie swoje 12% lub tylko nieznacznie więcej. Całkiem możliwe, że parcie do władzy zaowocuje nam wicepremierem Napieralskim, jeśli PO nie zdobędzie dostatecznie dużej przewagi. Będzie to wówczas bardzo trudna koalicja, bo „parcie na szkło” ma Napieralski nie mniejsze niż kiedyś Lepper.


* Prawa autorskie określenia należą do Stefana Niesiołowskiego.
** To określenie – zdaje się – wymyślił Janusz Palikot.

Oceń felieton

7 komentarzy “Nie wie lewica…”

Możliwość komentowania została wyłączona.