Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Skrypty i ludzie

Bardzo dawno temu w Polsce była epoka przedkomputerowa. Tak mogłaby zaczynać się bajka albo popularno-naukowa pogadanka dla maluchów. W 1989 roku na Dzień Dziecka namówiłem kilku znajomych właścicieli rozmaitych Atari i ZX Spectrum na przygotowanie atrakcji dla dzieciaków w szkole. Potem poszedłem za ciosem i zorganizowałem wśród rodziców zbiórkę na zakup pierwszego Atari do szkoły. Tak się złożyło, ze pierwszy rok wolności w naszym kraju był jednocześnie początkiem komputerów w szkole w Tuchomiu. Była to zapewne jedna z pierwszych szkół w kraju, a na pewno pierwsza wiejska szkoła na Pomorzu.
Zaczęliśmy w formie kółka prowadzić zajęcia dla uczniów i wtedy też spróbowałem pisać własne wprawki w języku basic. Był to prosty język skryptowy oparty na prostych poleceniach w języku angielskim takich, jak if, goto, print. Szczytowym moim osiągnięciem był program sprawdzający umiejętności ortograficzne. Wymagał wpisywania wyrazów i stawiał oceny. Uruchamiał się z taśmy magnetofonowej przez piętnaście minut i w 25% przypadków zaliczał błąd podczas wgrywania. Katowałem nim uczniów tak długo, aż w końcu z powodu błędów taśmy nie dał się już uruchomić.
Potem był już PC i – wspominany z nostalgią przez niektórych – DOS. Tam również można było tworzyć skrypty. Był Windows 3.11 i nakładka dająca funkcjonalność podobną jak w w linuksowych managerach okien (o tym się dowiedziałem później), czyli uruchomienie prawego przycisku myszy z menu kontekstowym i menu aplikacji podobne jak w późniejszym Windows 95. Te doświadczenia to był mniej więcej rok 1994. Nakładka windowsowa dawała się konfigurować za pomocą dość rozbudowanego, ale prostego skryptu.
Później przez kilka lat używałem komputera dla zabawy i do poważnych zastosowań. W 1998 roku możliwy stał się dostęp do internetu i powróciło moje zainteresowanie skryptami. Tym razem był to język html. Zacząłem projektować strony i szybko okazało się, że żaden edytor nie daje takich możliwości, jak zwykłe grzebanie w kodzie. W XXI wiek wkroczyłem już pod rękę z PHP. Pod koniec 2001 roku opracowałem nawet swój mały system zarządzania treścią z panelem administracyjnym i danymi w plikach tekstowych. Nazwałem go miniwebportal. Dziełko to powstało głównie dlatego, że hosting z dostępem do MySQL był drogi, a ja robiłem strony dla takich małych „żuczków”, dla których wydatek na hosting był istotny. Moje zabawy z PHP zakończyłem w zasadzie na następcy miniwebportalu, który otrzymał nazwę mikrus. Tym razem pomysł był mój, ale większość pracy wykonał ktoś inny. Mikrus jest naprawdę lekki, ale nowoczesny i chyba raczej bezpieczny. Nie mam już takiego zapału, ale wprowadziłem trochę zmian i lada moment opublikuje drugą wersję.
Kończę jednak te dygresje, bo w 2002 roku zrozumiałem, że tak naprawdę dopiero sieć to jest komputer. Moje zainteresowania skupiły się na sieciach i naturalnie na Linuksie, który jak się okazało potrafi wszystko i na dodatek można to „wszystko” zrobić za pomocą skryptów. Programowanie jako takie mnie nie zainteresowało, więc języki takie jak perl lub python znam na tyle, by wiedzieć, co robi skrypt, ale nie na tyle, by samemu coś napisać.
Jako administrator zwykle ułatwiam sobie życie pisząc rozmaite drobiazgi w bashu, czasem jednak staję przed poważniejszymi zadaniami. Przygotowując monitorowanie pewnego serwera chciałem dodać przydatny skrypt sprawdzający pogodę. Skrypt pobierał dane z pliku tekstowego, z którego wyciągał temperaturę, punkt rosy i dodatkowo tak zwaną temperaturę odczuwalną. Wkrótce się okazało, że plik źródłowy czasami tę temparaturę odczuwalną zawiera, a czasem nie (zapewne dla lotniska nie jest ona najważniejsza).

Temperatury na lotnisku w Gdańsku
Temperatury na lotnisku w Gdańsku

Gdy brakowało ostatniego parametru, system przestawał rysować cokolwiek. Wymyśliłem zatem, że na czas gdy zabraknie tego parametru wykres będzie rysował taką samą linię, jak wartość punktu rosy, aż do powrotu pełnych danych. Temperatura odczuwalna może być czasem dużo niższa niż punkt rosy, jeśli wieje wiatr, więc warto by w miarę możliwości mieć ten wykres.
Logiczne, ze w skrypcie należało wstawić warunek i ostatecznie są to cztery linijki.
if not WindC_res:
WindC = DewC
else:
WindC = WindC_res[0]

Proste, jeśli dokładnie zna się składnię pythona.
Było o skryptach, teraz o ludziach. Z pytaniem o ten skrypt zwróciłem się w pierwszym rzędzie do znajomych programistów. Jeden obiecał: „za parę dni zajrzę”, drugi coś tam mruknął na gadu gadu, trzecie nie odpowiedział nawet na maila. Na koniec przypomniałem sobie o liście mailingowej znajomych z Polskiej Grupy Freesco. Jeden z nich znał pythona i na drugi dzień rano rozwiązanie czekało już na mnie w skrzynce mailowej. No i chwała mu za to.
Chce się jednak skupić na pewnej prawidłowości. Z racji swoich zainteresowań mam do czynienia często z ludźmi młodymi. Zresztą informatyka to jednak w przeważającej mierze domena ludzi młodych. Takich dinozaurów (jak ja) jest stosunkowo niewielu. Bardzo często są to fachowcy uważający, że zasługują na najwyższe pobory i lekceważący jednocześnie pracę innych, a potem okazuje się, że mają problemy z zestawieniem zwykłego połączenia VPN. Nie zmyślam – znam taki przypadek i dotyczył całkiem sporej i znanej firmy. Zdaje się, że młodym ludziom brakuje też asertywności (modne słówko). Nie potrafią uczciwie powiedzieć, ze czegoś nie potrafią lub że potrafią, ale oczekują określonej gratyfikacji i zwykle w takich przypadkach, gdy szukam wsparcia (a chodzi zwykle o realizację jakichś zadań opensource’owych) to słyszę wykręty, odkładanie zdecydowanej odpowiedzi na „święty nigdy” lub tez odpowiedzi mające świadczyć, jaki to ktoś zajęty: „przypomnij mi jutro”.
Coraz częściej rozwiązania rozmaitych problemów znajduję na zagranicznych newsach lub forach, gdzie jak widać ludzie, którzy zawdzięczają dużo społeczności Open Source, czują się w obowiązku oddać innym to co sami kiedyś dostali. W Polsce zaczyna dominować zupełnie inna postawa i to zdecydowanie mi się nie podoba, bo polskie projekty opensource’owe upadają lub podupadają. Niedługo poza wyjątkami przestaniemy się liczyć w międzynarodowej społeczności.
No to belfer sobie ponarzekał. A co! Też mam prawo. 😉

Oceń felieton

2 komentarze “Skrypty i ludzie”

Możliwość komentowania została wyłączona.