Od czasu do czasu pojawiają się dyskusje na temat obowiązujących przepisów drogowych. Niedawno fala takich dyskusji przetoczyła się przez polski internet i media. Dlaczego nie można przejść przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, jeśli skrzyżowanie jest puste? Pojawiały się przykłady, jak to w pobliskiej bramie – niewidoczny po zmierzchu – czatuje policjant lub strażnik miejski. Pieszy rozgląda się, widzi puste skrzyżowanie, więc przechodzi – po co ma czekać kilka minut na zmianę świateł – a tu nagle pojawia się „władza” i przedstawia „propozycję nie do odrzucenia”. Pyta się więc biedny polski pieszy: gdzie tu sens, gdzie niebezpieczeństwo, gdzie zagrożenie w ruchu drogowym? W takim na przykład Londynie każdy przechodzi na czerwonym, jeśli nic nie jedzie – mówi mój kolega (londyńczyk od wielu lat). Dlaczego nie u nas?
Wyobraźmy sobie, że na początek wprowadzamy niepisany zwyczaj bezkarnego przechodzenia na czerwonym, jeśli nic nie jedzie. Wkrótce potem okazuje się, że „nic nie jedzie” to dość względne pojęcie. Dla jednych będzie to „nic w zasięgu wzroku”, dla innych „nic w odległości stu metrów”, a jeszcze innych „jeszcze zdążę”. Przy czym to sto metrów będzie bardzo płynne i subiektywne, a „jeszcze zdążę” pozostaje poza logiką normalnego człowieka. Skutkiem zapewne byłyby z jednej strony wypadki, a z drugiej znaczne spowolnienie ruchu, bo w polskiej rzeczywistości kierowca ma problem zawsze, nawet gdy ewidentnie pijany pieszy wtargnie na drogę poza pasami. Kierowcy zaczną się bać, bo oto nie będzie już miejsca wolnego od nagłych wtargnięć pieszych.
Natomiast pojawi się silny ruch wśród jeżdżących wszelkimi pojazdami od rowerów po tiry. Dlaczego nie można przejechać przez skrzyżowanie „na czerwonym”, jeśli skrzyżowanie jest puste? Przecież nieraz trzeba zmarnować na tym pustym skrzyżowaniu aż trzy minuty, a może więcej. Jeśli na to pozwolimy, a przecież już pozwoliliśmy pieszym, to zacznie się „wolna amerykanka” i światła na skrzyżowaniach możemy całkowicie polikwidować.
Skąd taka czarna wersja rzeczywistości?
23 stycznia 2008 roku miała miejsce znacząca katastrofa lotnicza. Do jej przyczyn zaliczono nieprzestrzeganie procedur podczas lotu bez widoczności ziemi. Piloci źle współpracowali, nie mieli doświadczenia, lotnisko nie miało działającego systemu ILS. Cytat z wikipedii: Komisja z uwagi na wielość czynników mających wpływ na wydarzenie się katastrofy oraz okoliczności sprzyjających do jej zaistnienia zakwalifikowała zdarzenie lotnicze do niewłaściwej organizacji lotów oraz niewłaściwej organizacji szkolenia lotniczego w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego wynikających z wykonywania przez załogę zadań lotniczych w sposób i w warunkach nieodpowiadających poziomowi ich wyszkolenia oraz z powodu niedoskonałości przepisów normujących ten proces. Po tym wypadku zaczęto wdrażać procedury mające zmienić sytuację w lotnictwie. Osobą odpowiedzialną był generał Błasik, który pozostał na swym stanowisku dowódcy wojsk lotniczych tylko ze względu na zdecydowane poparcie Lecha Kaczyńskiego.
10 kwietnia 2010 roku po ponad dwóch latach doszło do podobnej katastrofy w Smoleńsku. Podobnej dlatego, ze znów mieliśmy do czynienia z nie dość skuteczną współpracą załogi i jej niedostatecznym przygotowaniem. Oprócz kapitana nikt nie znał dostatecznie rosyjskiego, a lecieli do Rosji. Piloci mieli niewielkie doświadczenie, jak na tak poważny lot, a nawigator miał zaledwie 26 godzin spędzonych w tym typie samolotu. W kokpicie przebywał dowódca – generał Błasik – który złamał wszelkie możliwe procedury, a miał je wprowadzać. Po pierwsze nie powinien tam przebywać, po drugie – wywierać nacisków na pilotów. Zawartość alkoholu we krwi nie ma tu większego znaczenia, choć w tej sytuacji rzuca dodatkowe niekorzystne światło na postać dowódcy. Polityczna presja na wylądowanie w Smoleńsku i w miarę punktualne rozpoczęcie uroczystości w Katyniu była ogromna. Rola generała niestety niekorzystna.
Do tego dochodzą skrajnie niekorzystne warunki atmosferyczne i brak widoczności ziemi – podobnie jak poprzednio. Piloci podejmują ryzyko zejścia do minimum dla lotniska – 100 m. Przekraczają tym samym minimum dla samolotu, podchodzą na tzw automacie, co jest możliwe wyłącznie na lotniskach wyposażonych w ILS. Popełniają błąd za błędem i kończy się to tragicznie.
Od początku wiadomo i mówią o tym wszyscy fachowcy: bez względu na konsekwencje powinni od razu lecieć na lotnisko zapasowe. Potem okazuje się, ze o fatalnej pogodzie wiedziano wcześniej, więc decyzję o lądowaniu na zapasowym lotnisku można było podjąć wcześniej. Prawdopodobnie ambasada w Mińsku liczyła się z taką możliwością, zawiadomiona przez MSZ. Jest wiele jeszcze znaków zapytania i niejasności, ale ogólnie wiadomo, ze wszelkie okoliczności mają status dodatkowych i nie byłyby czynnikami ostatecznymi same w sobie.
Tymczasem co się dzieje w Polsce? Narasta ogólnonarodowa histeria pod hasłem „brońmy polskiego honoru przed ruskimi”. Jeden z sondaży pokazuje, że ponad 50% respondentów ni stąd ni zowąd uważa raport MAK za fałszywy w całości. Nawet wśród swoich znajomych i wydawałoby się rozsądnych osób znajduję takich, którzy mówią „nie możemy się dać poniżać i ośmieszać”.
Przed przylotem rządowego tupolewa na smoleńskim lotnisku usiłował wylądować rosyjski samolot z żołnierzami, którzy mieli zabezpieczać wizytę polskiego prezydenta. Nie udało mu się, choć próba była dość ryzykowna i podchodził do lądowania dwa razy. Potem polski jak-40 wylądował wbrew zaleceniom kontrolera i praktycznie bez komunikacji z nim. Nagle w obliczu raportu MAK wszyscy o tym zapomnieli. O słynnym: ogólnie rzecz biorąc tutaj pizda jest. Widać jakieś 400 metrów około /…/ możecie próbować jak najbardziej. Czy ten pilot poniósł jakieś konsekwencje swej brawurowej ułańskiej fantazji? Naraził życie pasażerów. Tylko jakoś o tej oczywistej głupocie nie mówimy, a zajmujemy się obroną honoru żołnierza.
Jednak sedno sprawy tkwi gdzie indziej. 26 kwietnia 2010 roku, dwa tygodnie po katastrofie smoleńskiej, gdy cała polska mówiła o błędach załogi o fatalnym końcu nieprzestrzegania procedur, następni piloci powtórzyli identyczny manewr. Na lotnisku w Bydgoszczy wylądowali pomimo tego, że lotnisko było nieczynne, a na wieży nie było kontrolerów. Przylecieli po ministra Sikorskiego. Piloci wiedzieli, że lotnisko jest zamknięte. Nie wiem, czy minister o tym wiedział, ale należałoby to wyjaśnić.
Związek pomiędzy przechodzeniem na czerwonym świetle, a katastrofami lotniczymi jest wbrew pozorom jasny. To nie polityka decyduje o narodowym charakterze Polaków. Polityka jest tylko tego charakteru odzwierciedleniem. W naszym kraju – póki co – nie jest możliwe powierzenie czegokolwiek rozsądkowi użytkowników dróg, ani lotnisk. Tego rozsądku nie ma, więc konieczne są precyzyjne i restrykcyjne przepisy takie, by łamiący je pilot, kierowca, czy pieszy nie miał nawet cienia wątpliwości, że je łamie. Jeśli pieszy przejdzie na czerwonym świetle przez jezdnię, należy go ukarać wysokim mandatem, bo następnym razem jako kierowca przejedzie na czerwonym świetle, a jeśli jest pilotem – będzie lądował w gęstej mgle, choć ogólnie pizda jest.
15 komentarzy “Na czerwonym”
Napisałeś ten przydługi tekst i już zapewne wiesz, że nie jest aktualny. Wybaczyć ci tylko można z tego względu, że pewnie pisałeś go przed informacją, co naprawdę działo się na pokładzie Tupolewa i w wieży kontrolnej smoleńskiego lotniska. Oczywiście trudno się spodziewać po Tobie czegoś takiego jak proste przyznanie: -pomyliłem się. Dla Ciebie prawda jest dalej „arcyboleśnie prosta”. Prawdziwa jazda dopiero się zacznie, jak Rosjanie udostępnią swoje zapisy z czarnych skrzynek. Czy nie zaświtało ci we łbie, że od samego początku byłeś robiony w trąbę.
Reasumując.
Pomyśl teraz w co wpakował nas rząd Tuska. W zimną wojnę z Rosją. Za 5 m-cy uroczyście Niemcy z Rosją otworzą Gazociąg Północny. I kiedy Rosja przykręci kurek, ty siedząc w zimnej chałupie bez ciepłej wody zmienisz wiarę. I również, Tobie podobni. Ja tylko stwierdzę: – a nie mówiłem? Radości mi to nie przysporzy.
Na pocieszenie posłuchaj dobrej muzyki naszego pokolenia. Jakieś przesłanie w tym jest.
http://www.youtube.com/watch?v=hKUBTX9kKEo&feature=related
Bynajmniej nie czuję się ośmieszona czy poniżona przez raport MAK. Możliwe, że za mało wyeksponowali pracę rosyjskich kontrolerów, ale to nie zmienia istoty sprawy, że naszego samolotu w ogóle nie powinno tam być. I nie rozumiem dlaczego na dzisiejszej konferencji szef MSWiA Milller twierdził, że kontrolerzy nie ostrzegli polskich pilotów, iż warunków do lądowania nie ma. Jak to nie ostrzegli? Przecież ze stenogramów z kokpitu jasno wynika, że przekazali polskiej załodze informację, iż warunków do przyjęcia samolotu nie ma i proponowali inne lotnisko, a Protasiuk na to, że dziękuje, spróbują podejść do lądowania, a jak się nie uda, odejdą na drugi krąg czy jakoś tak. Ja już nic nie rozumiem, czy J. Miller kłamie czy mnie się cóś popierniczyło?
Muszę dodać, że bardzo współczuję rosyjskim kontrolerom. Oni faktycznie byli w silnym stresie, w koszmarnych warunkach pogodowych przyjmowali najpierw Jaka-40, potem Ił-76, a na końcu wielotonowy statek powietrzny TU-154 z nabzdyczonym L.K. na pokładzie i nic dziwnego, że byli na skraju załamania, tym bardziej że ich przełożeni ich olali i kazali działać wedle uznania. Kto by nie wymiękł na ich miejscu?
@Astrid
Dziecko drogie. Cały błąd polega na tym, że wy takich pilotów porównujecie do siebie. Pokolenie wykształcone do pracy w hipermarketach, salonach sprzedaży, specjaliści od marketingu trzęsące porami przed byle kierownikiem magazynu, czy jakimś zasranym bossem, lub synem właściciela.
Otóż taki człowiek, który w końcu zostaje pilotem i ma zaszczyt zasiąść za sterami samolotu pasażerskiego musi w życiu przejść taką drogę, na której nie ma miejsca dla dupków pokroju młodych, wykształconych a zapierd….ących na każde skinienie jakiegoś szefa drużynki sprzątającej.
Jeśli zaś twierdzisz, że ruscy kontrolerzy byli zestresowani, to koleżanko nie znasz tego narodu. W czasach, jak jeździłem do ruskich po złoto widziałem takie rzeczy, że ci się kobieto nie śniło.
Raz dorwała mnie milicja jak z ruskiem ubijałem interes. Pałowali tak gościa, że myślałem, że go zabiją. Gdy wracałem do samochodu gość już tam czekał trochę poturbowany i z uśmiechem dokończył ze mną handel.
Ruskie to są twardzi ludzie. Zresztą stenogramy z MAK-u już są. Już sobie je po rusku przeczytałem. I powiem Ci, ciekawe rzeczy zaczynają się dziać.
Ja już zrozumiem to, że wielu nie kumatych nie ruszały sygnały, że śledztwo jest źle prowadzone, że niszczą wrak. Wyszydzano komisję Maciarewicza. Ale nie rozumiem jak można przejść do porządku dziennego z takim przedstawianiem raportu o katastrofie. Pierwsze raport MAK, potem stenogramy polskie, teraz rosyjskie. Czy to jest rzetelne wyjaśnienie największej katastrofy w dziejach Polski?
Ten, kto dalej uważa, że nie było zamachu jest po prostu debilem.
@ Astrid
Znowu sie z Toba zgadzam, z jednym wyjatkiem, kontolerzy z wiezy JAKa wcale nie przyjmowali bo zaloga JAKa olala kontrolerow i wyladowala na wlasna reke bez wspolpracy z wieza. Powinii piloci JAKa poniesc odpowiedzialnosc za narazenie samolotu z zawartoscia na katastrofe. Maja tez moralna odpowiedzialnosc za Tupolewa, bo wprawdzie mowili, ze warunkow do ladowania nie ma ale powiedzieli Protasiukowi, ze „nam sie udalo” i „mozesz probowac”. Ale to to tak na marginesie.
@father boss:
Śmiem twierdzić, że o prawdziwym stresie to raczej ty nie masz pojęcia, a za pięć miesięcy będzie mimo wszystko lepiej niż dziś. A po wyborach też będzie lepiej, bo PiS znowu przegra. Nie zabraknie gazu, ani prądu, ani niczego innego. Jeśłi chcesz zrozumieć dlaczego, to poczytaj „Fundację” Asimova. Po prostu wojna dziś się nikomu nie opłaca. Chyba, ze ktoś nie ma nic prócz śmierdzącego wielbłąda na pustyni i perspektywy 72 dziewic.
@Astrid:
Reakcja strony polskiej jest wypadkową dwóch czynników. Po pierwsze – Rosjanie napisali raport dość dokładnie (umniejszając rzecz jasna kwestię kontrolerów), ale konferencje przeprowadzili dość złośliwie. Powtarzanie trzy razy informacji o Błasiku nie było szczytem dobrego smaku, bo i ta okoliczność nie była najważniejsza. A wysunięto ja na plan pierwszy. Sprawę samego lotniska i kiepskiej dokładności przyrządów pominięto. Rozumiem Rosjan, bo debilne teorie spiskowe rozwijały się nie tylko tutaj za sprawą rozmaitych Rachwalskich, Macierewiczów i Dubienieckich. Z drugiej strony rząd chciał jednak troszkę spacyfikować nastroje opozycji i sporej części społeczeństwa. Uspokoić i pokazać fachowość, beznamiętność i rozwagę.
No i rację ma Tadeo, też o tym pisałem, z jakiem-40. Na usprawiedliwienie Rosjan można dodać, że oni przypuszczali, iż polskie samoloty mają jakieś dodatkowe wyposażenie elektroniczne pozwalające lądować we mgle. Takie wrażenie sprawił na nich polski jak swoim brawurowym lądowaniem.Pomimo znanej rosyjskiej pogardy dla życia, nie spodziewali się aż takich samobójców.
@Belfer
Tak. Za pięć miesięcy wszystko może wyglądać lepiej, jeśli PIS i PJN przejmą rządy w tym kraju. Inaczej czeka nas dalsze pogrążanie kraju w chaosie.
Co do wojny, to bardzo się mylisz. Świat robi się za ciasny. Mamy kryzys, zadłużone gospodarki. Dla wielkich tego świata jedynym wyjście z sytuacji jest wojna. To, że Tobie jest dobrze, bo możesz kupić pseudoszynkę w sklepie i pooglądać głupoty w Superstacji naprawdę nic nie znaczy.
@fader bos – drogi dziadku, piloci również są ludźmi, dodatkowo to byli piloci wojskowi. Każdy kto był w wojsku zna mentalność żołnierza, wie czego się żołnierz (oficer w szczególności) obawia, jak na niego wpływa obecność tak wysokiej rangi przełożonego. Cała twoja pogarda dla ludzi mających wykształcenie, mających dużo większą wiedzę o świecie mimo swojego młodego wieku i dużo szersze spojrzenie na wszystkie sprawy wynika z twoich kompleksów. Idź sobie faderze bosie na studia i przestań w końcu marudzić. Jeżeli uda ci się skończyć jakieś wymagające studia (w co wątpię, boś za tępy) to może zrozumiesz coś więcej niż drobne handelki i kombinowanie szynki od górali.
Do rzeczy – kontrolerzy ruscy byli zestresowani, wiemy jaki to kraj, nasz był do niedawna (a może nadal jest?) pod tym względem taki sam. Powszechne zrzucanie winy na podwładnych. Jeżeli taki kontroler zezwoli na lądowanie to narazi życie głowy obcego państwa – dostaje po głowie, jeżeli nie zezwoli na lądowanie to wywoła międzynarodowy skandal – znowu dostaje po głowie. Cokolwiek by nie zrobił będzie źle – stąd ten telefon do przełożonych – którzy również srają w gacie i mówią żeby robić jak uważają za stosowne. Jeżeli faderowi bosowi brakuje odrobiny inteligencji żeby pojąć sytuację kontrolerów na wieży w Siewiernym to już jego problem i nic na to nie poradzę.
„Zresztą stenogramy z MAK-u już są. Już sobie je po rusku przeczytałem.” – to może przeczytaj po polsku, wtedy będzie szansa że zrozumiesz trochę więcej. Reszta twojej wypowiedzi to są typowe moherowo-kaczyńsko-macierewiczowe brednie bez żadnych konkretów a jedynie ze świętym oburzeniem co do prowadzenia śledztwa.
Żadne dodatkowe fakty nie zmienią zasadniczej przyczyny katastrofy – błędów popełnionych przez załogę TU-154. Podejrzewam, że nawet jakby lotnisko było zamknięte to pilot pod naciskami przełożonych próbowałby lądować. Błędem strony rosyjskiej było że nie zamknęli lotniska – zabrakło zdecydowania, gdyby lotnisko było zamknięte to sprawa byłaby oczywista dla wszystkich posiadających centralny układ nerwowy. Teraz jest oczywista dla tych, którzy dodatkowo robią z tego narządu pożytek – do katastrofy doprowadziły błędy załogi samolotu.
Nie ma co bronić honoru żołnierza skoro jego wina jest oczywista. Jeżeli będziemy tak postępować to rzucimy cień na każdego żołnierza, który kiedykolwiek służył Polsce.
Każdy, kto uważa że to był zamach jest po prostu debilem.
@ Tadeo
Nie wiedziałam, że Jak-40 lądował na wariata i bez współpracy z wieżą, musiała mi gdzieś umknąć ta informacja. Widzę, że piloci z Jaka pokazali „ruskim” co Polak potrafi i co to jest ułańska szarża. Na pewno przyprawili rosyjskich kontrolerów o palpitacje serca.
A swoją drogą, gdyby jakiś obcy samolot próbował takich numerów na polskim lotnisku i lądował na własną rękę, jak byłaby reakcja odpowiednich czynników?
@ fb
Nie jestem twoim dzieckiem. A w tym co piszesz jest dużo pogardy dla ludzi, zarówno dla Polaków, którzy mają inne poglądy, jak i dla Rosjan, o których przeżyciach niewiele wiesz i nie chcesz wiedzieć.
Belfer ma rację, ty nie masz pojęcia co jest prawdziwy stres, a empatii jest w tobie tyle, co w kamiennym głazie.
I zgadza sie, father boss, zapier… w robocie, by mieć na chlebek, benzynę i podatki, nie mam czasu na żadne zadymy pod Pałacem Prezydenckim i marsze z pochodniami. Według twojej definicji na pewno nie jestem prawdziwą Polką i patriotką.
Przeczytałem jeszcze raz komentarze i wpadło mi w oko pominięte wcześniej zdanie father bossa:
Pomyśl teraz w co wpakował nas rząd Tuska. W zimną wojnę z Rosją.
Zaplułem się ze śmiechu. Father boss winien mi jest czyszczenie monitora.
Jeśli rząd Tuska wpakował nas w zimną wojnę z Rosją, to rząd Kaczyńskiego co by zrobił? Przecież wiadomo że ten prezydent co „Poległ z Ojczyznę Męczeńską Śmiercią” i jego bliźniak spowodowali najgorsze stosunki z Rosją od 20 lat.
A przy okazji to zauważmy, że to zdanie prezentuje kwintesencję „moheru” w Polsce. Rząd się przeciwstawił raportowi MAK, to „wpakował nas w zimną wojnę”, a trochę wcześniej było „kondominium”. Widać te smsy z centrali PiSu są zdecydowanie nielogiczne.
A ja dodam coś, tym razem na temat.
Zacząłeś, drogi Belfrze, o stosunków Polaków do przepisów i prawa w ogóle. Że generalnie wszyscy na to leją i że to jest polska cecha narodowa. Zgadzam się z tym w zupełności.
Rosjanie w raporcie MAK dodali taką wisienkę na torcie w postaci informacji o zawartości 0,6 promila alkoholu we krwi Błasika. Właściwie mało istotne, nikt nie zabrania przecież pasażerom samolotu pić. Ciekawe były reakcje naszych czołowych krzykaczy. Zamiast skonstatować „chciał to pił, wolno mu” bronili go jak lwica młode. Kaczor bagatelizował „jakaś niewielka ilość alkoholu”, ktoś inny udowadniał, że tak może się stać już PO śmierci osoby, która NIC nie piła, (sic!) a najlepszy był Miller, twierdząc, że „taka ilość alkoholu jest w niektórych krajach dopuszczalna u kierowcy”!! Zapomniał biedaczek dodać, że w niektórych krajach są np. małżeństwa homoseksualne czy legalna aborcja.
W naszym kraju kierowcę z >0,2 promila prawo uznaje za nietrzeźwego (czyli-pijanego) i nie ma gadania! (Wyjątek stanowią oczywiście nasi VIP-owie). „Dura lex, sed lex” – ale można je po prostu olać i to publicznie. Skąd więc ma się u naszych obywateli wziąć poszanowanie jakiegokolwiek prawa (i sprawiedliwości)? To tylko slogany oraz logo ugrupowania przekręciarzy, fałszujących nie tylko przeszłość ale również teraźniejszość na swoje potrzeby.
@Zerro:
To jest świetna uwaga, taki strzał w dziesiątkę.Tak, zamiast stwierdzić, że alkohol we krwi Błasika nie ma żadnego znaczenia, bo nie był pilotem tylko pasażerem, niektórzy byliby gotowi świętą wojnę rozpocząć w obronie „honoru żołnierza”.
Polacy mają nadmiar honoru, a niedostatek rozumu – stwierdził wczoraj anonimowy widz w smsie przysłanym do „Szkła kontaktowego”.
@Belfer
Dzięki za poprawienie błędu składni. Myślałem też o możliwości edycji swoich komentarzy, ale może lepiej nie… 🙂
Teoria domina z forum GW
´
to jest wlasnie domino. Pierwsza kostkę domina – Kancelarię Prezydenta – przewrocił osobiście Lech Kaczynski. Kancelaria popchnęła MSZ zeby załatwił wizytę w Katyniu 10 kwietnia. MSZ popchnął ambasadora w Moskwie który to zorganizował. choć było bardzo trudno, bo nie było formuły na tą wizytę. nie była to państwowa wizyta prezydenta. wymyślono „pielgrzymkę” . Rosjanie się zgodzili żeby przybył do Rosji czołowy adwersarz (sam się za takiego uważał), w ramach dobrosąsiedzkich stosunków. ale na spotkanie z nim prezydent Rosji się nie wybrał. Dlatego, że była to „pielgrzymka” a nie oficjalna wizyta na zaproszenie strony rosyjskiej i dlatego, że prezydent Rosji został zaproszony na odczepnego – z wyprzedzeniem 2,5 tyg. Takiego buractwa się nie akceptuje. zwłąszcza jesli to dotyczy zaproszenia gospodarza. Kaczynski popchnął następną kostkę – swojego faworyta gen. Błasika, którego mianował szefem wojsk powietrznych. Popchnięta Kancelaria Prezydenta odmówiła zgody na wcześniejszy wylot, co proponował 36 Pułk. ustalono wylot na 7:00. ale ten co zaczał popychać kostki – czyli Kaczyński spoźnil się o 27 min. Pilot miał poważne wątpliwości co do bezpieczeństwa – już znał stan pogody w Smoleńsku, chciał poinformować prezydenta. ale jego szef – Błasik – zabronił informować swojego pryncypała Kaczyńskiego i sam zameldowal o gotowości do startu. popchnął w ten sposób pilota. w trakcie lotu napił sie i poszedł do kabiny pilotów. piloci, nle dobrani i nie majacy wystarczającego doswiadczenia w takich lotach przerócili się, ponieważ naciski na Rosjan od Kaczynskiego poprzez Moskwę dotarły również na wieżę kontrolna . i kółko się zamknęlo.
Przy czym polscy piloci rzadzili ruchem i bezpieczeństwem samolotu, mieli dużo dokladniejsze przyrządy, a jednak z nich nie skorzystali, popelniajac jeden za drugim fatalne błedy. Tak kończą się złę zabawy w „patriotów” „misje moralne” i „wielkomocarstwowość” nadętego tym wszystkim fałszywie prezydenta. a ten prezydent jest ofiarą swojego brata, któremu wszystko meldował. nie chciał nawet być prezydentem, o czym sam wspominał. ale z interesów partyjnych i prywatnych zachcianek starszego bliźniaka tak wychodzilo. więc młodszy został i zameldował. a potem co chwilę się kompromitował. w Brukseli, w Lizbonie, w Możejkach, nad Gruzją itd itp. aż do feralnego dnia. materiał i szczęście już tego nie mogły wytrzymać. nikt i nic nie może zbyt długo znosić szaleństwa.
@Tadeo:
Ten przykład z dominem faktycznie to podawał Edmund Klich, o czym też już pisałem. Cała ta wyliczanka ma swój głęboki sens, prezydent Kaczyński szedł od kompromitacji do kompromitacji. Jedno tylko sprostowanie do tego – formuła pielgrzymki została wymyślona w 2007 roku na określenie nagłej wizyty 17 września – choć oczywiście nie jest to jakimś znaczącym elementem. Mówił o tym ambasado Bahr w wywiadzie dla GW.
co chwilę się kompromitował… …aż do feralnego dnia
Sprostowanie, feralnego dnia tez sie skompromitowal, ale nie tylko siebie, bo w jakims stopniu cala Polske, tzn tych, ktorzy na niego glosowali.