Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Wyznania hipokryty

Po raz pierwszy podejrzenie, że coś jest nie tak, zakiełkowało, gdy miałem cztery lata. Mikołaj miał buty i spodnie wujka. Gadał jakoś dziwnie i śmierdział rybą w occie.
Później już się nie pojawiał osobiście, a zawsze po kolacji wigilijnej, ktoś z dorosłych lub chociaż tylko starszych – w zależności gdzie akurat spędzaliśmy święta – wyprowadzał mnie do innego pomieszczenia, aby przez okno wypatrywać Mikołaja. A potem radośnie wołała mama, że Mikołaj właśnie był i szybko, szybko może go jeszcze zobaczysz.
Gdy miałem siedem lat, Mikołaj pojawił się na szkolnej choince, choć było to już po świętach. Miał białą brodę, podejrzanie przypominającą watę. Chwilę po rozdaniu paczek wyszedłem z zabawy do toalety. Mikołaj stał przy oknie, brodę z waty już zdjął i palił „Sporta”. Można to było poznać po wyjątkowo cuchnącym smrodzie. W zasadzie już wtedy miałem pewność, choć zachwiali nią nieco rodzice, tłumacząc, że taki Mikołaj w szkole to nie jest prawdziwy, że to tylko taki Dziadek Mróz na niby, bo prawdziwy Mikołaj to przychodzi niezauważenie.
Przed kolejnymi świętami znalazłem pod bielizną w szafie trzy tomy „Winnetou” Karola Maya* Coś mnie powstrzymało od zaanonsowania tego znaleziska rodzicom. Kilka dni później znalazłem te książki pod choinką i to oznaczało całkowitą już utratę niewinności.
Pomimo tego tkwiłem w zakłamaniu, ponieważ młodszy brat, który ledwo co wyszedł z pieluch, święcie wierzył w Mikołaja. Szkoda mi się zrobiło i nie puściłem pary z gęby. Udawałem z premedytacją jeszcze przez kilka następnych lat, że wierzę w Mikołaja, aż do momentu, gdy sam chciałem dać upominki innym członkom rodziny.
Minęły lata. Dorosłem. Dojrzałem. Sam zostałem ojcem i swoim dzieciom zacząłem wmawiać istnienie Świętego Mikołaja, który przynosi prezenty.
Kłamałem. Przez wiele lat, gdy nadchodziły święta, kładłem prezenty pod choinką i udawałem, że to Święty Mikołaj je przynosi.
Dziś po latach kłamstwa i obłudy, muszę to wreszcie powiedzieć. Nie ma Świętego Mikołaja, nie istnieje. To blaga i oszustwo. Od czasu do czasu ktoś przebiera się w czerwony strój, przypina fałszywą brodę i oszukuje dzieci, ale naprawdę Święty Mikołaj** nie istnieje.


* Tak, to były czasy, gdy ośmiolatek potrafił już czytać coś więcej niż cyferki na pilocie od telewizora.
** Tak, masz rację drogi czytelniku, historia o Mikołaju jest alegorią.

Oceń felieton

6 komentarzy “Wyznania hipokryty”

Możliwość komentowania została wyłączona.