Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Sprawiedliwości nie będzie

Strefa wpływów Stalina ustalona jako wynik wojny obejmowała kraje Europy wschodniej od pasa nadbałtyckiego po kraje bałkańskie. Litwę. Łotwę i Estonię dyktator bez skrupułów wcielił w składa Związku Radzieckiego, zaś pozostałe od Polski po Bułgarię stały się częścią komunistycznej wizji Europy, jaką wyobrażali sobie spadkobiercy intelektualni Marksa i Lenina.
Temat jest bardzo szeroki – można sporo dyskutować o zmianach w samym obozie socjalistycznym,oderwaniu się Jugosławii i Albanii, o możliwych scenariuszach komunistycznych we Włoszech, Grecji lub Francji. Jednak tym razem chcę się skupić na zagadnieniu jednostkowym – protestach społecznych.
Pierwszy z nich miał miejsce w 1953 roku w NRD (część Niemiec pod rosyjską okupacją). Został krwawo stłumiony, życie straciło kilkaset osób. Ten protest odebrał Niemcom ze wschodu ochotę bunt przez wszystkie kolejne lata. Przede wszystkim zapewne dlatego, ze za siłami policyjnymi samego NRD stała ogromna armia radziecka.
Trzy lata później do buntu doszło w Polsce i na Węgrzech. Rewolucja węgierska została krwawo stłumiona siłami rosyjskimi. W Polsce tzw. poznański czerwiec został stłumiony siłami własnymi komunistów polskich.
Psychika człowieka jest tak skonstruowana, że zwykle w sytuacjach konfliktowych woli się wycofać. Tak w gruncie rzeczy reaguje większość z nas. Jednak komuniści wprowadzając zmiany w krajach podległych Związkowi Radzieckiemu, nie kierowali się żadnymi zasadami logiki. Nie brali tez pod uwagę podstawowych zasad polityki społecznej. W Polsce przymusowe próby kolektywizacji oraz tzw. bitwa o handel, która miała właściwie zlikwidować handel prywatny, a także podnoszenie norm pracy i postawienie wyłącznie na rozwój przemysłu ciężkiego przydatnego w zbrojeniach spowodowały braki w zaopatrzeniu w podstawowe nawet artykuły pierwszej potrzeby. Ludziom zaglądał w oczy głód. Zapowiedź podwyżek cen postawiła Polaków pod ścianą. Wcześniejsze strajki w miastach niemieckich miały podobne podłoże. Zniszczone przez wojnę kraje nie były w stanie oddawać takiej daniny, jakiej życzył sobie Związek Radziecki.
Później w roku 1970, gdy Polacy zbuntowali się po raz kolejny, przyczyny pierwotne były takie same. W gruncie rzeczy można te strajki porównać do dziewiętnastowiecznych strajków robotniczych. Tym razem robotnicy protestowali przeciw rządowemu kapitaliście. Państwo było właścicielem wszystkiego i narzucało swoje rozwiązania. Zatem bunt był przeciw państwu. Państwo – dodajmy, nominalnie socjalistyczne – zachowało się również jak dziewiętnastowieczny kapitalista i wezwało siły zbrojne, które zaczęły strzelać od robotników.
Dla większości ludzi był to koniec jakichkolwiek złudzeń, jeśli jeszcze je mieli. Wcześniej w 1968 podobną sytuację przeżyła Czechosłowacja. Z tym, że tamtejsi komuniści byli za mało komunistyczni i postanowili zreformować swój kraj, co rzecz jasna nie podobało się Związkowi Radzieckiemu. Rewolucję naszych południowych sąsiadów tłumili wszyscy solidarnie – wojska tzw. Układu Warszawskiego.
Wbrew oficjalnej propagandzie robotnicy nie byli nikim ważnym w państwach socjalistycznych. Państwo o ideologii komunistycznej zawłaszczyło wszystko i mieliśmy do czynienia ze swoistym rodzajem kapitalizmu państwowego zorientowanego głownie na zbrojenia. W konsekwencji ten system bazował na niedostatku i reglamentowaniu dóbr, którymi można było zachęcać jednostki do lepszego sprawowania kontroli nad masami. Do skutecznego sprawowania takiej kontroli wystarczy około 20% populacji – ludzi, którzy żyją lepiej, dostatniej niż inni. To sprawdzony mechanizm wszystkich reżimów i dyktatur. Nie chodzi tu wcale o samych tylko funkcjonariuszy reżimu – o milicję, wojsko i aparat partyjny, istotna jest możliwość udzielania przywilejów osobnikom, którzy okażą się przydatni lub posłuszni w określonych sytuacjach.
W grudniu 1970 zginęło kilkadziesiąt osób, ponad tysiąc zostało rannych. Dziś możemy jedynie pamiętać o tych ofiarach. Winni dziś już przeważnie nie żyją. Rozkaz strzelania do demonstrantów i strajkujących wydał w grudniu 1970 roku Władysław Gomułka. Jedyny jeszcze żyjący przedstawiciel władz z tamtego okresu to Wojciech Jaruzelski. Jednak nawet jeśli uznamy jego pełną odpowiedzialność za wydanie rozkazu, to nie on strzelał. Ktoś te rozkazy wykonywał na bardzo różnych szczeblach. Także „zwyczajni” żołnierze lub milicjanci, którzy „tylko wykonywali rozkazy”. Podobieństwo do hitlerowskich Niemiec i osądzania zbrodniarzy jest oczywiste. Wykonywanie przestępczych rozkazów nie uwalnia od winy.
Pamiętajmy jednak, że hitlerowskich zbrodniarzy rozliczano tuż po wojnie, a i tak nie rozliczono wszystkich. Uczestników morderstw w Szczecinie, Gdańsku i Gdyni można było próbować pociągnąć do odpowiedzialności najwcześniej po 20 latach. Już wtedy trudno było zrekonstruować wszystkie wydarzenia. Do dziś niewielu winnych zostało ukaranych. I tak już zostanie. Sprawiedliwość po 40 latach przestaje być sprawiedliwością.
W Chile Augusto Pinochet dokonał zamachu stanu w 1973 roku, władzę oddał po po kolejnych siedemnastu latach. W wyniku jego działań śmierć poniosły tysiące ludzi, kilkadziesiąt tysięcy było torturowanych, więzionych bez sądu, maltretowanych całymi latami. Niestety, ani sam Pinochet, ani większość jego ludzi nie ponieśli kary.
Tak już jest, że sprawiedliwość to tylko ideał do którego dążymy. W realnym świecie rzadko się nam to udaje. Pamiętajmy dziś o ofiarach, pamiętajmy, że ci ludzie położyli swą śmiercią cegiełkę do dzisiejszej wolności i demokracji. Nie szukajmy zemsty. Pamiętajmy o przeszłości, ale patrzmy w przyszłość.


Powyższy tekst powstał jako dopełnienie moich prywatnych wspomnień o grudniu 1970.

Oceń felieton

6 komentarzy “Sprawiedliwości nie będzie”

Możliwość komentowania została wyłączona.