Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Sześć miesięcy

Pół roku mija od dnia, w którym Polska skamieniała na wieść o tragicznym wypadku w Smoleńsku. Można by rzec, że było jak u Hitchcocka – najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie wciąż rosło.
Sytuacja polityczna w Polsce była niedobra. Kompletny brak współpracy prezydenta z rządem, prezydent nawet nie ukrywał, że jest prezydentem PiSu – a nie wszystkich Polaków. Permanentna wojna w sejmie i w mediach trwała od przegranych przez PiS wcześniejszych wyborach. Nadzieją były wybory, ponieważ Lech Kaczyński w sondażach uzyskiwał w porywach do 20%. Dziś szykowalibyśmy się do wyborów i z ogromnym przekonaniem twierdzę, że urzędujący prezydent miałby małe szanse na udział w drugiej turze, ponieważ trzecim kandydatem był lubiany i liczący się w świecie polityki Jerzy Szmajdziński.
Już kilka dni po katastrofie można było zauważyć niebezpieczną histerię w mediach. Im więcej czasu upływało, tym częściej odzywały się fobie, nienawiść i pospolita głupota. Do wyborów prezydenckich teorie spiskowe trzymane były w drugim lub nawet trzecim szeregu. Ale istniały, były budowane i dopieszczane. Tuż po wyborach wszystko się zmieniło. Na pierwszy plan wysunął się poseł Macierewicz, który wcześniej na zapleczu w Radiu Maryja budował swą teorię o zamachu.
Przegrane wybory prezydenckie uwolniły demony Jarosława Kaczyńskiego. Z dobrotliwego pana przemawiającego z przyjaźnią do Rosjan nic nie zostało, powstał za to list do polityków na całym świecie wzywający prawie do wojny z Rosją. Z hasła „Polska jest najważniejsza” nie pozostało zupełnie nic. Kaczyński nie będzie podawał ręki prezydentowi ani premierowi, nie będzie z nimi współpracował nigdy i nigdzie. Pogarda dla demokracji, jaką w ten sposób wyraził jest bezprzykładna. To już nie jest walka polityczna, ani rywalizacja, to jest nienawiść pełna pasji. Za prezesem idą jego wierni słudzy. Oni też kłamią i nienawidzą. Ta fala wzbierała powoli zaraz po wyborach, ale teraz jest już to prawdziwe tsunami. Wszystkie zawarte w tekście odnośniki udowadniają, że już o tym pisałem i nie chcę nadmiernie tego eksponować przez cytowanie obszernych fragmentów. Niech czytelnik sam przerzuci kilka stron wstecz.
Mija pół roku od katastrofy i jedna z wdów, która nie bierze udziału w tej pielgrzymkowej wyprawie do Smoleńska mówi o budowanej dla prezydentowej Komorowskiej trybunie. Chwilę potem można się dowiedzieć, że trybuna to będzie dla mediów. Brat ofiary wypadku smoleńskiego mówi, że krzyż spod pałacu jest internowany w prezydenckiej kaplicy i nie pozwolą go wysłać na zesłanie. Kaczyński mówi, że jedyne miejsce krzyża jest przed pałacem, a przypomnijmy – całkiem jawnie wcześniej oświadczył, że krzyż jest substytutem pomnika, a więc nie symbolem religijnym. Z tych wszystkich wypowiedzi przebija nienawiść, której nie zaspokoi nic oprócz Tuska z Komorowskim na szubienicy.
Od miesięcy pisałem o tym w swoich tekstach, że niepojęte wydaje się nie działanie polityków PiSu z prezesem na czele. Nie kłamstwa Macierewicza i jego teoria zamachu. Nawet nie bezbrzeżnie idiotyczne oskarżenia Fotygi. Natomiast niepojęte jest zachowanie mediów, które nadal uważają garstkę talibów za poważnych polskich polityków. Rozmawiają z nimi, analizują ich wypowiedzi, pytają innych polityków o opinie na temat insynuacji PiSu i uważają takie zachowania za całkiem normalne. To jest niepojęte. O ile ta tendencja w publicznych mediach jest możliwa do wyjaśnienia – bo tam wciąż tkwią zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego, o tyle media niezależne osiągnęły poziom skundlenia tak niebywały, że nikt wcześniej sobie tego nawet nie wyobrażał, pisałem o tym prawie dwa miesiące temu. A dopiero niedawno zaczęli to dostrzegać niektórzy dziennikarze, parę dni temu skonstatował to premier Tusk podczas konferencji PO.
Dziś już poziom nienawiści osiągnął tak monstrualny wymiar, że zwolennicy PiS przestają rozmawiać ze znajomymi i rodziną. Niedawno podczas przypadkowej dyskusji, gdy pewnej zaperzonej kobiecie powiedziałem, że nie każdy uważa katastrofę w Smoleńsku za zamach, to usiłowała mnie opluć. Po wyborach samorządowych mało prawdopodobne jest zawarcie jakiejkolwiek koalicji przez członków PiS, chyba tylko z tymi, którzy zgodzą się na tezę o zamachu smoleńskim.
Antoni Macierewicz dodaje kolejne fantazje do swej teorii zamachu. Mówi o rzekomym zagrożeniu terrorystycznym, o wycieku z samolotu, o błysku widzianym przez „naocznego świadka”. Tenże świadek staje się też autorytetem, który twierdzi, że skoszenie drzewa nie zmieniło trajektorii lotu prezydenckiego bombowca. Został jeszcze jeden tupolew. Dajmy go zwolennikom teorii zamachu i niech nam udowodnią, że samolot skosi drzewa, a im nic się nie stanie. Pogrzeby możemy wyprawić na koszt państwa – przed końcem roku jeszcze według starych stawek zasiłków ZUS.

Oceń felieton

5 komentarzy “Sześć miesięcy”

Możliwość komentowania została wyłączona.