Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Okruchy życia

Krzyż jest substytutem pomnika. Taki oto odkrywczy bon mot zaprezentował niedawno prezes Kaczyński. W zasadzie nic nowego. Wiadomo było, że żądania prezesa i popierających go „obrońców krzyża” sięgać będą coraz dalej. Pisałem o tym tyle razy, że teraz już staje się to nudne. Pozostaje nam czekać na kolejną demonstrację i okrzyki Santo subito. Nie to jest jednak sednem sprawy, ale to, ze nadal dziennikarze traktują PiS i prezesa jak polityków. A mamy do czynienia z sektą. Media powinny wreszcie zauważyć, że mamy do czynienia z „dupowatą odmianą Hitlera” jak odważył się to określić jeden z dziennikarzy.
Teraz jednak na pierwszy plan wysunęła się słynna już komisja majątkowa oddająca majątki kościołowi i innym grupom wyznaniowym. Wszystko dzięki akcji CBA i aresztowaniu kościelnego pełnomocnika, którym był dawny esbek. Jak widać rzymskie pecunia non olet nadal jest aktualne. Opatom zakonnym, proboszczom kompletnie nie przeszkadzała proweniencja ich plenipotenta, ani sposoby jego działania. Zapewne sprawa się będzie rozwijać i ciekawe, kto jeszcze te łapówki dawał i brał? Może dowiemy się jeszcze czegoś interesującego nie tylko o szeregowych klechach?
Nie tak dawno jeszcze byłem przekonany, że dyskusja na temat kościoła i ograniczenie jego wpływu w Polsce – wzorem Hiszpanii – nie ma szans. Jest to związane z rolą kościoła w PRL, pozytywnymi wspomnieniami, religijnością powszechną. Okazało się, ze wystarczyło kilka miesięcy i kilka wydarzeń. Najpierw kardynał Dziwisz i jego decyzja o pochówku Lecha Kaczyńskiego na Wawelu rozzłościła nawet katolików. Potem Zachowanie niektórych biskupów w sprawie krzyża pod pałacem. Nachalne epatowanie pseudo-pobożnością przez rzekomych obrońców krzyża, wreszcie ostatnie jawne działania Jarosława Kaczyńskiego. Większość ludzi aferę z komisją majątkową powitała z radością. Nie zwróci ona zapewne rozdawanych lekką ręką dóbr, ale zastopuje dalsze rozdawnictwo. Coraz częściej ludzie odważniej mówią o nadużyciach kościoła. Afera krzyżowa i postawa biskupów, którzy niczym Piłat umyli ręce, to był już dość wyraźny sygnał. Kropkę nad i postawiło aresztowanie kościelnego pełnomocnika.
Wśród moich znajomych są także czytelnicy felietonów na blogu i ostatnio nie tylko w sieci, ale i w tzw. „realu” pytano mnie, dlaczego tyle czasu nic nie piszę. Tyle się przecież dzieje.
Są jednak sprawy ważne i nieważne. Są też takie, przy których ten cały jazgot polityczny staje się tylko szumem. Jakiś czas temu spotkałem swych szkolnych znajomych przy okazji pogrzebu. Jeden z nas zakończył swą ziemską wędrówkę. Refleksja typowa: no tak, zaczynają umierać ludzie z mojego pokolenia. Teraz jednak żegnałem przyjaciela, kogoś z kim związany byłem naszą wspólną pasją i działalnością popularyzującą Linuksa. Znaliśmy się dobrze, choć widzieliśmy się zaledwie kilka razy w życiu. Tyle zostało spraw niedokończonych, tyle pomysłów, projektów…
Takie chwile zmieniają perspektywę. Kaczyński i jego wyznawcy nie przestają być groźni, ale stają się żałośni. Zaczynam powoli przyzwyczajać się do myśli, ze mój czas nie jest nieograniczony, że należy się skupić na rzeczach ważnych, by choć w części zdążyć zrobić to, co zaplanowałem.

Oceń felieton

5 komentarzy “Okruchy życia”

Możliwość komentowania została wyłączona.