Belfer miewał wakacje, kiedyś…
Jakie wakacje może mieć emerytowany belfer? To mogą już być tylko wakacje od polityki i komputera. Gdy czasami emocjonowałem się bieżącymi wydarzeniami politycznymi, wściekałem na pislamistów, to zapominałem, że przecież jest tyle spraw życiowych, które powodują, iż nie tylko nie chce się mówić o polityce, ale nawet siąść do komputera i napisać.
Byłem ostatnio w Prusiech Wschodnich – jak by rzekł mój dziadek – na weselu. W baśni zapewne napisałbym o tym, jak to książę na białym koniu pokonał tysiące przeszkód, a na koniec zdobył księżniczkę w nagrodę. Baśń oczywiście kończyłaby się sakramentalnym i ja tam byłem, miód i wino piłem. Jednak w mojej opowieści prawdziwe byłoby tylko i ja tam byłem (i też wypiłem). Cała reszta wygląda zupełnie inaczej. Młodzi ludzie nie musieli na szczęście walczyć ze smokiem, ale też nie oglądali się na przysłowiową mannę z nieba. Skończyli studia, znaleźli sobie pracę – i to nie taką tylko dla kasy, ale ciekawą trudną i pełną wyzwań. Znaleźli też siebie nawzajem, co chyba jest najważniejsze w tej opowieści. Warto by tu wspomnieć o rodzicach, ale nie o nich dziś ta historia, choć chylę czoła.
Miło spędziłem trzy – zdecydowanie za krótkie – dni i noce na tańcach, hulankach, swawolach. Napisałby tak zapewne Wieszcz Adam, ale kudy mi do niego, więc napiszę skromnie, że troszkę potańczyłem i troszkę nawet wypiłem – choć w tej mierze zawodnik ze mnie kiepski i tradycji narodowych raczej nie kultywuję.
Owszem, nie powiem, któregoś dnia nad ranem znalazłem chwilę czasu, by włączyć netbooka i sprawdzić czy internet jeszcze istnieje. Zobaczyłem ze dwa lub trzy jadowite i nienawiści pełne komentarze father bossa i niczym Maciej Dobrzyński z Pana Tadeusza zakrzyknąłem śmiejąc się: Głupi! Głupi, głupi.
Składając młodemu życzenia powiedziałem, że jest coś takiego, co wszystko w życiu ułatwia i zawsze pomaga, także w małżeństwie. I to coś nazywa się kompromis.
– Ale zawsze? – zapytał.
– Zawsze! – odpowiedziałem, choć wewnętrznie sam miałem wątpliwości.
Jednak dziś mogę z całą mocą powtórzyć – młodemu i młodej, a także Wam wszystkim – kompromis jest najważniejszy! Kompromis buduje, może powoli i w trudzie, ale kompromis zawsze dokłada dobrą cegiełkę do zbudowania lepszej rzeczywistości – tak w małżeństwie, jak i w państwie. Upór, nienawiść, zapiekłe emocje nie budują niczego, a piszę to w kontekście następnego wydarzenia.
Znany już autor popularnych politycznych wierszy Wojciech Dąbrowski przysłał mi swój kolejny tekst, tym razem mniej polityczny, ale raczej refleksyjny.
JEZUS NA KRAKOWSKIM PRZEDMIEŚCIU
Raz Jezus frasobliwy po wyjściu z kościoła,
Spacerował w zadumie Krakowskim Przedmieściem.
Słysząc modły, przystanął, widząc tłum, zawołał:
– Weźcie krzyż na ramiona i ze mną ponieście.
Wtem usłyszał, że naród na to nie pozwoli!
Że nie po to zadyma trwa kolejny tydzień.
– Ty nie jesteś prawdziwy Polak i katolik!
Albo będzie jak chcemy, albo spieprzaj, Żydzie!
Przeczytałem, zamyśliłem się, lecz uśmiechnąłem wewnętrznie, bo głęboko wierzę, że jednak takich młodych ludzi którzy z odwagą i miłością budują swoje życie, że takich – którzy znają siłę kompromisu – będzie zawsze więcej i więcej, i jeszcze więcej…
A młodej parze dedykuję swój dawny felieton o miłości. Bo skąd wiedzielibyśmy, że cukier jest słodki, gdyby nie to, że łzy są słone.
3 komentarze “Wakacje Belfra”
Belfer, z tą nienawiścią to ty przesadziłeś. Ja Cię lubię, tylko poglądów Twych nie podzielam. Jak ci smutno, napij się. Rozumowi, sercu lżej. Jak wódki nie brakuje, to i brzydkich kobiet brak. Szkoda, że mnie nie było na tym weselu razem z Tobą. Nauczyłbym Cię jak się pije i bawi.
Ks. Jan Twardowski też pisał o krzyżu
Z TOBĄ
Nie cierpienie dla cierpienia
nie krzyż dla krzyża
nie piątek dla piątku
nie po to aby pytać
skąd i co dalej
Wszystko to bez sensu. Za mało
lecz po to by być z Tobą
pobiec. Bać się i zostać
skoro Ciebie bolało
@fader boss „Belfer, z tą nienawiścią to ty przesadziłeś.Ja Cię lubię, tylko poglądów Twych nie podzielam.” – no chyba żeby się Belfer okazał komuchem, wtedy w odruchu głębokiej miłości katolickiej i przyjaźni chętnie byś go powiesił… Czyż nie?
Drogi Ojcze Szefie – że użyję spolszczenia, jako inni przede mną to uczynili – cieszy mnie twój cytat z Jana Twardowskiego. To jeden z moich ulubionych poetów, choć on był wierzący głęboko, ja zaś mam zgoła inny światopogląd. Zauważ jednak, że ksiądz Twardowski nie pisze o stawianiu krzyża, gdzie popadnie. To nie ma być sposób zaznaczenia swej obecności, ani zaznaczenia własności terenu. Zresztą, to właśnie ksiądz Twardowski pisał o dobrodziejstwie różnorodności i że na szczęście „wszystko jest w kratkę”.
Co do smutków – powtórzę: „skąd wiedzielibyśmy, ze cukier jest słodki, gdyby nie to, że łzy są słone”. Można je topić w wódce. Tylko – jak mawiał mój ojciec – smutki świetnie pływają.
A kobiety? Kobiety też wolę na trzeźwo, lepiej smakują. 😉