Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Wakacje Belfra

Belfer miewał wakacje, kiedyś…
Jakie wakacje może mieć emerytowany belfer? To mogą już być tylko wakacje od polityki i komputera. Gdy czasami emocjonowałem się bieżącymi wydarzeniami politycznymi, wściekałem na pislamistów, to zapominałem, że przecież jest tyle spraw życiowych, które powodują, iż nie tylko nie chce się mówić o polityce, ale nawet siąść do komputera i napisać.
Byłem ostatnio w Prusiech Wschodnich – jak by rzekł mój dziadek – na weselu. W baśni zapewne napisałbym o tym, jak to książę na białym koniu pokonał tysiące przeszkód, a na koniec zdobył księżniczkę w nagrodę. Baśń oczywiście kończyłaby się sakramentalnym i ja tam byłem, miód i wino piłem. Jednak w mojej opowieści prawdziwe byłoby tylko i ja tam byłem (i też wypiłem). Cała reszta wygląda zupełnie inaczej. Młodzi ludzie nie musieli na szczęście walczyć ze smokiem, ale też nie oglądali się na przysłowiową mannę z nieba. Skończyli studia, znaleźli sobie pracę – i to nie taką tylko dla kasy, ale ciekawą trudną i pełną wyzwań. Znaleźli też siebie nawzajem, co chyba jest najważniejsze w tej opowieści. Warto by tu wspomnieć o rodzicach, ale nie o nich dziś ta historia, choć chylę czoła.

Piękna Młoda Para i tort w roli głównej

Miło spędziłem trzy – zdecydowanie za krótkie – dni i noce na tańcach, hulankach, swawolach. Napisałby tak zapewne Wieszcz Adam, ale kudy mi do niego, więc napiszę skromnie, że troszkę potańczyłem i troszkę nawet wypiłem – choć w tej mierze zawodnik ze mnie kiepski i tradycji narodowych raczej nie kultywuję.
Owszem, nie powiem, któregoś dnia nad ranem znalazłem chwilę czasu, by włączyć netbooka i sprawdzić czy internet jeszcze istnieje. Zobaczyłem ze dwa lub trzy jadowite i nienawiści pełne komentarze father bossa i niczym Maciej Dobrzyński z Pana Tadeusza zakrzyknąłem śmiejąc się: Głupi! Głupi, głupi.
Składając młodemu życzenia powiedziałem, że jest coś takiego, co wszystko w życiu ułatwia i zawsze pomaga, także w małżeństwie. I to coś nazywa się kompromis.
– Ale zawsze? – zapytał.
– Zawsze! – odpowiedziałem, choć wewnętrznie sam miałem wątpliwości.
Jednak dziś mogę z całą mocą powtórzyć – młodemu i młodej, a także Wam wszystkim – kompromis jest najważniejszy! Kompromis buduje, może powoli i w trudzie, ale kompromis zawsze dokłada dobrą cegiełkę do zbudowania lepszej rzeczywistości – tak w małżeństwie, jak i w państwie. Upór, nienawiść, zapiekłe emocje nie budują niczego, a piszę to w kontekście następnego wydarzenia.
Znany już autor popularnych politycznych wierszy Wojciech Dąbrowski przysłał mi swój kolejny tekst, tym razem mniej polityczny, ale raczej refleksyjny.

JEZUS NA KRAKOWSKIM PRZEDMIEŚCIU

Raz Jezus frasobliwy po wyjściu z kościoła,
Spacerował w zadumie Krakowskim Przedmieściem.
Słysząc modły, przystanął, widząc tłum, zawołał:
– Weźcie krzyż na ramiona i ze mną ponieście.

Wtem usłyszał, że naród na to nie pozwoli!
Że nie po to zadyma trwa kolejny tydzień.
– Ty nie jesteś prawdziwy Polak i katolik!
Albo będzie jak chcemy, albo spieprzaj, Żydzie!

Przeczytałem, zamyśliłem się, lecz uśmiechnąłem wewnętrznie, bo głęboko wierzę, że jednak takich młodych ludzi którzy z odwagą i miłością budują swoje życie, że takich – którzy znają siłę kompromisu – będzie zawsze więcej i więcej, i jeszcze więcej…
A młodej parze dedykuję swój dawny felieton o miłości. Bo skąd wiedzielibyśmy, że cukier jest słodki, gdyby nie to, że łzy są słone.

Oceń felieton

3 komentarze “Wakacje Belfra”

Możliwość komentowania została wyłączona.