Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Co by było gdyby…

Za kilka dni prezydent-elekt zostanie zaprzysiężony, wybory już się odbyły, a emocje powinny powoli opadać. Jednak nie opadają.
Najpierw jednak opowiem o zdarzeniu sprzed lat. Gdy przed laty szykowały się pierwsze wolne wybory i po kraju jeździli przedstawiciele Komitetu Obywatelskiego, namawiając ludzi by szli głosować, poznałem Henryka Grządzielskiego. W tych pierwszych wyborach został on senatorem. Spotkałem go kilkakrotnie i ucięliśmy sobie nawet takie dłuższe pogawędki polityczne. Ja wówczas byłem nastawiony dość radykalnie i w tym duchu zadawałem pytania. Dlaczego wybrano Jaruzelskiego prezydentem, bo przecież został wybrany przewagą jednego głosu i to dlatego, że któryś z solidarnościowych posłów nie wziął udziału? Pytałem też o kwestię nowych przyśpieszonych wyborów i przejęcia pełni władzy przez władze demokratyczne bez współudziału postkomunistów.
Otrzymałem wówczas odpowiedź, która budziła moje wątpliwości, ale o jej mądrości przekonałem się bardzo szybko. Dlatego też do dziś dla senatora Grządzielskiego mam wiele szacunku. Odpowiedź brzmiała mniej więcej tak (cytuję z pamięci): Posłowie z obecnego kontraktowego sejmu, nawet ci z PZPR – a warto pamiętać, że wybierano nie tych z pierwszych miejsc, lecz tych uznanych przez „Solidarność” za przyzwoitych – mają poczucie państwowej misji. Nie ma zbyt wielu jałowych sporów, jest wola czynienia rzeczy, które krajowi wyjdą na dobre. Gdy będą następne wybory, do głosu dojdą partie polityczne i ich interesy, zaczną się spory ideologiczne, a reformy gospodarcze będą wprowadzane wolniej i z wielkim trudem.
No i sprawdziło się. Wkrótce zaczęły się problemy. Upolitycznili się wszyscy z Wałęsą na czele, który z przywódcy Solidarności wszedł w rolę prezydenta i niestety jedynym jego dobrym posunięciem – jakie pamiętam* – było wyrzucenie braci Kaczyńskich z kancelarii. Przypomnę, że wkrótce potem jakiś dziwny psikus historii pozwolił na zaistnienie rządu Olszewskiego. Doskonały adwokat, obrońca represjonowanych opozycjonistów jako premier okazał się najgorszym z możliwych. Nic dziwnego, bo też utworzenie tego rządu było trudne i w sejmowej rzeczywistości prawie niemożliwe. Samych klubów parlamentarnych w sejmie było 11, a do tego jeszcze małe koła poselskie zrzeszające po kilku do kilkunastu posłów. Każdy klub i każde koło miało swoją wizję Polski i kompletnie nie zgadzała się ona z innymi wizjami. Obraz nędzy i rozpaczy – przyznam – dokładnie opisany przez Henryka Grządzielskiego ponad rok wcześniej. Rząd Olszewskiego nie miał żadnej koncepcji gospodarczej i jako efekt koalicji wielu ugrupowań prawicowych nie mógł mieć. Jedynym widocznym efektem działania ówczesnej koalicji ugrupowań prawicowych było zaplanowanie i pewna próba przeprowadzenia dekomunizacji. Jednak powierzenie tego zadania znanemu dziś paranoikowi Antoniemu Macierewiczowi zaowocowało tym, że na czele listy agentów bezpieki znalazł się Lech Wałęsa, przywódca KPN Leszek Moczulski i marszałek sejmu Wiesław Chrzanowski (szef ugrupowania do którego należał sam Macierewicz). Opublikowanie tej listy było dla wszystkich myślących ludzi oczywistym sygnałem, że oto esbeckie teczki zostają wykorzystane do walki o utrzymanie władzy i do zdyskredytowania przeciwników.
Na szczęście w ówczesnym sejmie była większość ludzi myślących rozsądnie. Na nieszczęście została otwarta puszka Pandory, bo już wtedy zaczęła się kształtować polityczna opcja braci Kaczyńskich, która po latach wciąż wyciąga teczki, haki i dzieli Polaków na tych prawdziwych i resztę.
W okresie PRL również była walka o władzę. Ponieważ nie było wyborów, kampanii wyborczych, to zmiany na stanowiskach dokonywały się przez intrygi, zakulisowe koalicje, a przede wszystkim do zmian na stołkach wykorzystywano niepokoje społeczne, strajki lub manifestacje, które zdarzały się regularnie co kilka lat. Macierewicz i bracia Kaczyńscy przyjęli taką właśnie koncepcję władzy. I pomimo zwycięstwa demokracji, taką właśnie koncepcję wdrażali w życie – stąd niesnaski i podchody w kancelarii, stąd też prowadzenie polityki metodą haków, szantażu, oszczerstwa. Ludzie, którzy walczyli z komuną okazali się zarażeni tamtym systemem do szpiku kości.
Co stałoby się, gdyby jednak rząd Olszewskiego się utrzymał, gdyby Kaczyńscy z biegiem czasu zdobyli znaczenie, o jakim marzyli. Czy bylibyśmy dziś w Unii? Wątpię. Scenariusz rozwoju Europy znacznie by się zmienił. Polska przypominałaby dziś Hiszpanię generała Franco, demokracja byłaby częściowa i ograniczona policyjnymi wpływami władzy, podobnie jak w przedwojennej Polsce. Całkiem prawdopodobne, że polityka w Polsce wpłynęłaby istotnie na sytuację w Europie. W końcu jesteśmy największym krajem regionu, czy Litwa, Łotwa i Estonia należałyby do UE? Jak rozwinęłaby się polityka w innych krajach dawnego bloku wschodniego? Co byłaby warta nasza przynależność do NATO? Rasowy historyk gdybania unika. To nie jest naukowe. Ja jednak historykiem nie jestem i mogę sobie pogdybać, a los naszego kraju pod rządami Olszewskiego i Macierewicza, a potem Kaczyńskiego i Kaczyńskiego, widzę czarno.
Szczęściem w nieszczęściu było to, że bracia Kaczyńscy zdobyli władzę, gdy już polska przynależność do Unii była faktem, a standardy polityczne na tyle utrwalone, że nie mogli zrobić tego, co chcieli. Za kilka dni rozpocznie się nowy okres w życiu politycznym Polski, ale pamiętajmy – oni nie spoczną. Niestrudzenie będą montować swą własną historię o zamachu na prezydenta, szukać dziadków z Wermachtu i mnożyć oskarżenia pod adresem przeciwników.
A gdyby Jarosław Kaczyński został prezydentem? Niestety wtedy na pięć lat praca rządu byłaby mocno utrudniona. Wiele ważnych zmian nie doszłoby do skutku. Podobnie jak jego brat, Jarosław byłby hamulcowym rządu. Ale nie byłaby to tragedia. Jednak wygrał Komorowski. Większość ludzi się cieszy, ale dla zwolenników Jarosława jest to tragedia – oni wieszczą upadek Rzeczypospolitej, niewolę rosyjską, nędzę i koniec świata. A to jest w końcu tylko polityka.


* Wspominając Olszewskiego i braci Kaczyńskich o tym głównie pamiętam. Tekst ten nie jest o Wałęsie i nie ocenia jego prezydentury.

5/5 - (1 vote)

9 komentarzy “Co by było gdyby…”

Możliwość komentowania została wyłączona.