Dawno temu, gdy byłem licealistą, wraz z grupą rówieśników wystawiliśmy poetycki spektakl na podstawie własnych tekstów. Wiadomo, że te szesnaście, siedemnaście lat to powszechnie panująca młodzieńcza choroba pisania wierszy. Pisaliśmy i my. Przedstawienie nosiło tytuł Rzecz o kochaniu, bo była to głównie taka emocjonalna liryka. Idąc za ciosem postanowiłem przygotować scenariusz następnego spektaklu. Zebrałem teksty swoje i innych – tym razem pomyślałem o przedstawieniu naszego buntu wobec rzeczywistości, naszych pragnień, pytań i niepokojów. Scenariusz nosił tytuł Rzecz o wolności.
Pani profesor – polonistka opiekująca się naszym zespołem – uśmiechnęła się tak jakoś dziwnie i stwierdziła: wymyśl coś lepszego. Sapienti sat. Od razu zrozumiałem, że taki dobór tekstów i taki tytuł, to coś poza możliwością wystawienia w szkole.
Finał historii był wówczas taki, ze użyliśmy sposobu historycznej maski. Przygotowaliśmy Antygonę w naszej interpretacji.
Stare dzieje. Przypomniałem sobie o niej, gdy ostatnio myślałem o wolności słowa. Wtedy nie mogliśmy nawet wyrazić naszych wątpliwości i buntu. Samo słowo wolność było już podejrzane, złe i niedozwolone. Minęły lata. Dziś mamy wolność i wolność słowa. Paradoksalnie dzięki temu są tacy, którzy wychwalają pod niebiosa tamte dawne szare i paskudne czasy. Usiłują wmawiać nam,że to był raj. Żyło się dobrze, a Polska była dziesiątą potęgą na świecie. Wszystko jak w gierkowskim haśle: Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej. Tylko w praktyce końcówka hasła zmieniała się w: aby ludzie dostali Żytniej”.
Są też tacy, którzy twierdzą, że to tylko agenci, tajni współpracownicy i oni zlikwidowali PRL w ramach jakichś dziwnych manewrów. A Polska była zniewolona do chwili gdy bracia Kaczyńscy objęli władzę w końcu 2005 roku. A teraz znowu żyjemy w niewoli, jako rosyjscy i niemieccy poddani, no w najlepszym wypadku jako poddani Jewropejskiego Kołchozu.
Niekiedy spotykam te bzdury w internecie (a nawet w komentarzach do swoich tekstów), czasami – i niestety coraz częściej – w telewizji. Na szczęście nie mam takich paranoików wśród znajomych. Jednak chwilami boję się, że ta chora wizja historii zarażać będzie ludzkie serca i umysły i zarazi, gdy już tych z mojego pokolenia zabraknie.
Nieco patetycznie jednak powtórzę znane stwierdzenie przypisywane Wolterowi. Z całego serca nienawidzę twoich poglądów, jednak oddam życie za twoje prawo do ich głoszenia. Pomyślałem o tym nie bez przyczyny. Link do mojego blogu znalazłem przypadkowo na pewnej stronie. Jej autorem jest Jerzy Sychut. Ponieważ osoby z mojej rodziny były zaangażowane w ruchu solidarnościowym w Szczecinie, więc dostawałem stamtąd materiały i dlatego znam to nazwisko.
Jest to opozycjonista, związany z takimi organizacjami jak Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz Konfederacją Polski Niepodległej. Jeden z tych, którzy przyczynili się do zbudowania naszej dzisiejszej niepodległości i o których niestety nie pamiętamy. Jeden z tych, którzy walczyli o dzisiejszą wolność słowa. Na jego stronie znalazłem sporo odnośników do wielu różnych politycznych blogów, rozmaite artykuły, teksty, analizy, filmy – przypuszczam, że właściciel strony nie ze wszystkimi się zgadza i nie każda linia polityczna mu odpowiada. Jednak stara się linkować to, co widocznie w jakiś sposób uważa za ciekawe, za coś co sieje jakiś twórczy ferment, skłania do polemiki i dyskusji. Pomyślałem sobie, że ten człowiek nie tkwi w głębokiej przeszłości, żyje normalnie, robi coś ciekawego (gdzieś znalazłem informację, ze jest administratorem sieci – podobnie jak ja) – jednym słowem znalazł swoje miejsce w świecie. Bracia Kaczyńscy spędzili kilkanaście lat na gorzkim rozpamiętywaniu poniesionych klęsk i tego, że według ich mniemania coś ich ominęło i na coś więcej zasłużyli. Zostali skażeni przez ustrój PRLu bardziej niż kiedykolwiek skłonni byliby przyznać. Władza stała się ich jedynym marzeniem, fetyszem, celem. Kompleksy pomieszane z pychą stały tez u podstaw katastrofy smoleńskiej. Smutne.
Jednak wśród tych wielu denerwujących i złych wiadomości jest ten promyczek nadziei, że są ludzie, dla których demokracja jest wartością. Ludzie jak Jerzy Sychut, którzy nie walczyli o to, by dyktaturę PZPR zastąpić swoją, ale o to, by nie było żadnej dyktatury. I ten morał dedykuję Jarosławowi Kaczyńskiemu.
5 komentarzy “Rzecz o wolności słowa”
Ja nie jestem bardzo religijny, a jednak znam parę ważnych zdań z Biblii. Jedno z nich zawiera taką myśl: „nie rzucajcie swych pereł przed świnie”.
Mi nie szkoda pereł, czyli tych mądrych słów, które napisałeś, nie boję się też, że świnie te perły podepczą. Ale tak naprawdę, to czego Ty się spodziewasz po J. Kaczyńskim? I po Macierewiczu, Ziobrze…
Chyba to były perły przed wieprze i nie jestem wcale pewny, czy to z biblii, a nie chce mi się szukać.
Natomiast sednem mojej wypowiedzi było właśnie to, że pomimo całej swojej złości, nie chcę zabrać tym debilom możliwości mówienia i liczę na to, że jednak mądrość wygra.
W ewangelii świętego Mateusza (7,6) pojawia się to zdanie: nie rzucajcie pereł przed wieprze, w którym Chrystus przekonuje, by nie marnować talentów dla tych, którzy nie umieją ich docenić.
@Admin, @Lucy
Dokonano tysiace przekladow Biblii, latwo to sprawdzic wpisujac fraze do googla. Niektorych przekdladach Biblii sa w tym cytacie wieprze a w innych swinie. Swiadomie wybralem te ostatnie bo przciez nie mowi sie zachowal sie jak wieprz, ale jak swinia.
@Tadeo:
Skoro już się chcesz spierać, to proszę bardzo. Co prawda nie ma to kompletnie już związku z napisanym przeze mnie tekstem, ale było o wolności słowa…
W języku polskim przyjęło się określenie „Pismo Święte” lub rzadziej „Biblia” na księgi Starego i Nowego Testamentu. Dla uściślenia jednak lepiej jest podawać źródło dokładniej – dla wielu Polaków słowo Biblia łączy się raczej ze Starym Testamentem.
Formalnie masz rację, bo w większości języków owe słowa z Ewangelii Mateusza będą mówić o świniach:
po angielsku -cast pearls before swine
po rosyjsku – метать бисер перед свиньями
po czesku – vházet perly sviním
po duńsku – kaste perler for svin
Jednak jest coś takiego jak frazeologia. Powiedzonko patrzył się jak wół na malowane wrota nie będzie miało kompletnie sensu i będzie błędem frazeologicznym w wersji patrzył się jak koń na malowane wrota
Powiedzonko: jak ktoś ma pecha to w drewnianym kościele cegła mu na głowę spadnie głupio by brzmiało w wersji gdy ktoś ma pecha to mu cegła na głowę spadnie w drewnianym teatrze. Podobne przykłady można mnożyć. Związki frazeologiczne codziennie tworzą się nowe, ale stare mają status świętości językowej. Może to ci się nie podobać, ale tak jest. A mówi ci to w końcu filolog. Powiedzenie rzucać perły przed wieprze jest takim nienaruszalnym związkiem frazeologicznym.
Natomiast – pomimo drobnej korekty językowej – nikt nie zanegował pozostałej części twojej wypowiedzi, że kiedyś mądrość wreszcie wygra.