Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Seks w nieprawym łożu

Jedną z ważniejszych lektur w mojej edukacji okresu studenckiego była monumentalna praca naszego (nieco zagranicznego) rodaka Bronisława Malinowskiego pt. Życie seksualne dzikich. Przypomniałem sobie o tym pod wpływem komentarzy do poprzedniego mojego tekstu, który – tak czy inaczej – również z seksem miał związek.
Seks w życiu człowieka jest przede wszystkim elementem biologicznym. Jako taki powstał i istniał, zanim jeszcze można mówić o jakichkolwiek zachowaniach społecznych w sensie socjologicznym. Gdyby było inaczej, to zapewne dzisiejsi socjolodzy nie urodziliby się wcale, ponieważ ich rodzice zastanawialiby się, czy czasem wersja homoerotyczna nie będzie bardziej prospołeczna i czy taki zwyczajny seks to czasem nie jest jakaś czynność kompulsywna, której warto byłoby się przeciwstawić. Świat zwierząt jest doskonałym przykładem. Nie tak dawno ekscytowano się parą homoseksualnych pingwinów w amerykańskim ZOO. Nawet powstała na ten temat książeczka dla dzieci, która miała uczyć tolerancji seksualnej. Nagle jeden z pingwinów przestał być gejem i wybrał sobie partnerkę samicę.
Większość zwierząt preferuje stadne bytowanie, w którym charakterystyczna jest dominacja samca nad kilkoma samicami – wrócę do tego modelu, gdy przyjdzie czas na omawianie zachowań ludzkich. Związki samców w świecie zwierzęcym zdarzają się w sferze seksu w dwojaki sposób. Może to być wyraz dominacji silniejszego samca lub zachowanie zastępcze. Związki samic – nie jestem biologiem, ale nic mi na ich temat nie jest wiadomym.
Oczywiście współcześnie jest to zgadywanie i nawet zastosowanie obserwacji uczestniczącej w jakimś rzadkim prymitywnym plemieniu w amazońskiej dżungli nie da nam jednoznacznej odpowiedzi. W zasadzie każda ludzka kultura przekraczająca ramy najbardziej podstawowej wspólnoty pierwotnej zaczyna wprowadzać kodyfikację zachowań seksualnych. I w tej mierze socjologowie mają trochę racji. Jednak bez euforii – moim zamiarem jest udowodnienie tezy, że socjologizowanie seksu jest wtórne i znacznie przesadzone.
Każda kultura nakłada na seks, podobnie jak wiele innych aspektów życia, rozmaite tabu.
Z książki Bronisława Malinowskiego pamiętam niesamowitą w późnym okresie gierkowskim cechę owych Dzikich. Trochę przypominało to film Wielkie żarcie, ale w nieco innym znaczeniu. Autochtoni na Wyspach Melanezji uważali jedzenie za czynność raczej wstydliwą i woleli to robić ukryciu. Zaś seks był czynnością radosną i estetyczną, więc nie mieli nic przeciw upublicznianiu tej czynności. Jednocześnie kompletnie nie łączyli seksu z prokreacją, więc panował tam matriarchat, a seks służył wyłącznie do przyjemności.
Co w tym takiego szczególnego? Otóż podstawową funkcją seksu w większości kultur jest prokreacja i dlatego te kultury obudowują też wszelkie aspekty seksualności rozmaitymi tabu. Starożytna Grecja przekazała nam tradycje homoseksualizmu męskiego, który rzecz jasna nie służył prokreacji, ale niewątpliwie był podkreśleniem pewnej hierarchii społecznej. Co prawda Grecy przekazali nam śliczną opowieść w swojej mitologii. Ludzie pierwotnie mieli być istotami podwójnymi. Pewnego razu Zeus rozzłoszczony ludzkimi przewinami uderzył w Ziemię piorunem i te istoty rozpadły się. Do dziś każdy człowiek szuka tej swojej połówki i dlatego niektóre związki są hetero a inne homoseksualne. Pełnej prawdy na temat greckich obyczajów seksualnych nie znamy, jednak faktyczne znaczenie męskiego homoseksualizmu niestety bardziej przypomina zwierzęce pokrywanie młodych samców przez samca dominującego – żeby pokazać, kto tu rządzi. Tym bardziej, że efebowie byli młodymi chłopcami, którzy mieli niejako uczyć się od tych starszych. Homoseksualizm kobiecy w tradycji greckiej co prawda zaistniał i został nam przez historię przekazany. Jednak rzekłbym, że miał on uboczne znaczenie i sądząc po spuściźnie Safony – był znacznie bardziej emocjonalny niż seksualny.
Generalnie w kulturach starożytnych dominował patriarchalizm. Dominujący samiec zostawał królem i chciał przekazywać swoje geny dalej. Dlatego seksualność kobiet przede wszystkim została obwarowana pokaźną liczbą obostrzeń. Nie ma co ukrywać w takiej sytuacji seks mało miał wspólnego z przyjemnością. Natomiast sensowniej zaczyna wyglądać feudalne prawo pierwszej nocy, które wcale nie było objawem witalnej jurności i rozwiązłości klasy panów, a tylko sposobem na prymitywne i zwierzęce rozsianie swoich genów. Jednakże każdy kij ma dwa końce, praktyka pokazała, że ta jednorodność genów ma swoje ujemne skutki. Z perspektywy dzisiejszej możemy podać masę dowodów w znanych rodach europejskich, które degenerowały się poprzez krzyżowanie się tylko we własnym gronie. Stąd też od najdawniejszych czasów w zachowaniach ludzkich pojawiała się zdrada. W świecie zwierząt dominujący samiec kiedyś musiał przegrać walkę z nowym, młodym i aspirującym do roli przywódcy. Ludzkość, od kiedy zaczęła tworzyć struktury przywódcze, funkcjonowała inaczej. Rozmaite tabu religijne powodowały, że władcę trudniej było usunąć i zwyczajna walka samców nie wystarczała. Zresztą – tak jak już wcześniej zauważyłem – seks nie jest zjawiskiem socjologicznym w sposób pierwotny, ze względów prokreacyjnych został obudowany w całą masę zakazów i nakazów. Z tego te względu – podkreślę – rozpatrywanie greckiej tradycji homoseksualizmu męskiego jako kategorii pierwotnej jest ślepą uliczką socjologii. I jakkolwiek by modni socjologowie sobie tego nie kreowali – kryzysu heteroseksualności nie ma (to aluzja do komentarza w poprzednim moim tekście).
Oczywiście w takim aspekcie traci też sens pytanie o normy lub naturalność seksu. Jeśli odrzucimy tabu związane z utrzymaniem władzy i przewagi dominującego samca, zostaje nam tylko sens prokreacji. Mówiąc brutalnie – seks Polańskiego s trzynastolatką jest normalny, o ile miała ona ukształtowane cechy płciowe, ale nienaturalny jest seks analny. Seks z dzieckiem – niezdolnym do prokreacji – w takiej sytuacji byłby zdecydowanie faux pas. Ponieważ jednak mamy rozmaite tabu związane z seksem, a przekazane nam tradycje często wiążą nas bardziej, niż jesteśmy skłonni przyznać, to sprawa Polańskiego dziś właśnie budzi kontrowersje.
Jak już wspomniałem ten prokreacyjny aspekt seksualności dominował w tradycji europejskiej, aż do XX wieku. Wskazywanie tu na rozmaite odstępstwa od reguły mija się z celem, bo w ostateczności tę regułę potwierdza. Mamy więc obyczaje takie, które utrwalają dominację genów samca dominującego, ale też z drugiej strony pojawiają się zwyczaje, które doprowadzić mają do mieszania genów. Stare słowiańskie święto Kupały jest tego przykładem, Dionizje w Grecji również. Taka jednorazowa seksualna swoboda – raz na pewien czas – nie zagrażała strukturom społeczności, a zapewniała dodatkową możliwość krzyżowania się rozmaitych genów. Praprzyczyna takich zwyczajów jest zdecydowanie biologiczna.
Wspomniałem na początku o podmiocie badań Bronisława Malinowskiego. Jeśli ludzie nie kojarzyli seksu z prokreacją, to jak mogli odczytywać jego sens? Przyjemność mogła być jedynym powodem istnienia zachowań seksualnych i tym samym była to jedyna społeczność traktująca seks naturalnie. Jednak zachowania homoseksualne nie były tam na porządku dziennym. Zatem można się zastanawiać nad wszelkimi socjologicznymi próbami wyjaśnień naturalności homoseksualizmu. Przy czym – żeby było jasne – nie neguję biologicznego podłoża zachowań seksualnych – nie jestem naukowcem i pozostawiam tę sprawę do rozstrzygnięcia biologom. Jednak socjologiczne źródła homoseksualizmu nie mają w sobie nic naturalnego.
Wracajmy jednak do pierwotnej przyjemności seksualnej. Tylko w opisanej przeze mnie sytuacji mamy do czynienia z taką pierwotną i naturalną radością seksualną. Seks jako źródło przyjemności pojawił się w tradycji zachodu dopiero w XX wieku i to nie bez pomocy lekarzy. Niewątpliwie ważnym momentem było pojawienie się tabletki antykoncepcyjnej, dzięki czemu kobieta zaczęła panować nad swoją rozrodczością. Dlatego rewolucja seksualna lat sześćdziesiątych jest faktem niezaprzeczalnym. Oczywiście niektórzy będą interpretować to zjawisko przez pryzmat powszechnej swobody i przygody Romana Polańskiego sprzed ponad trzydziestu lat. Jednak inni odczytają ten czas jako wyzwolenie się z presji prokreacyjnej i koniec odbierania kobietom prawa do seksualności niezwiązanej z prokreacją. Oczywiście pięćdziesięciolecie pojawienia się pigułki antykoncepcyjnej jest pewnym symbolem i na pewno pigułki nie rozwiążą wszelkich problemów. Jednak jest to ważny krok w dziejach ludzi, który symbolicznie odbiera władzę nad seksem rządzącym, kapłanom wszelkich religii i po raz pierwszy oddaje seks ludziom.

Oceń felieton

6 komentarzy “Seks w nieprawym łożu”

Możliwość komentowania została wyłączona.