W mitologii greckiej był to Pan. Straszny brzydal. Zarośnięty cały, broda zmierzwiona, na głowie różki, zamiast nóg kopyta i jak mówią wersje dla dorosłych imponujący penis. Mieszkał w gąszczu drzew, w głębokim lesie i raczej krył się przed ludźmi. Miał jednak talent. Na instrumencie, który tradycja dziś każe nam nazywać fletnią pana, grał pięknie. Można sobie wyobrazić, że ten odrażający brzydal tęsknił za ciepłem kobiecym i miłością i w to swoje rzewne granie wkładał całą duszę. Niewiasty słysząc dźwięki jego muzyki, a przecież są to uduchowione istoty – dla których nie liczy się piękno ciała, lecz piękna dusza – kierowały się w stronę muzyki. Bliżej i coraz bliżej. Jednak, gdy zobaczyły tę odrażającą powierzchowność grającego Pana, uciekały z panicznym lękiem.
W mitologii rzymskiej Pan został przezwany Faunem. To jest ta piękniejsza część opowieści. Romantyczna, ponieważ mitologia nie mówi wprost, czy Pan zdołał dogonić którąś z zabłąkanych niewiast uciekających w panice. Jednak w pewnych regionach starożytnej Grecji rozwinął się w pewnym okresie kult Dionizosa. Bóg ten miał pieczę nad winoroślą, a w późniejszym okresie stał się także patronem teatru. Dionizos miał przemierzać Ziemię w porze dojrzewania i zbioru winorośli, raczyć się młodym winem oraz przynosić ludziom zabawę, radość i swobodę obyczajów.
W każdej dawnej kulturze były jakieś święta związane z cyklem urodzaju, które pozwalały na swobodę obyczajową, a nawet na wyuzdanie. Było to chyba naturalne „zabezpieczenie” przed zbyt małym przyrostem naturalnym powodowanym rozmaitymi tabu. Święta plonów były doskonałą okazją dla złamania powszechnie obowiązujących ograniczeń seksualnych.
Podobną funkcję miał zapewne również kult Dionizosa. Wyobrażano sobie, że w jego orszaku były nimfy zwane Menadami i stworzenia podobne do Pana, które nazwano Satyrami. W obrządku dionizyjskim nie akcentowano już atmosfery tajemniczości i muzyki. Satyrowie zwykle przedstawiani byli ze sterczącym fallusem, gotowi posiąść każdą napotkaną kobietę. Święta dionizyjskie, zwykle związane z plonami winorośli i kosztowaniem wina, były początkowo nieustająca orgią głównie erotyczną, bo ówczesnym greckim winem porządnie się upić nie było łatwo. Obyczaj od Greków przejęli Rzymianie i nazwali je Bachanaliami. W rzymskiej wersji ten bóg nosił imię Bachus.
Co prawda w późniejszej greckiej tradycji Dionizje to było przede wszystkim święto teatru, ale do czasów współczesnych przedostała się bardziej ta wersja dzika z napalonymi Satyrami i pijanymi rozpustnymi Menadami.
Do tej tradycji niewątpliwie jakoś pasuje Roman Polański. Z jednej strony dlatego, że związany jest ze sztuką najbliższą teatrowi – filmem. Z drugiej zaś strony dlatego, że w środowisku artystycznym dość znany był jego nieposkromiony apetyt seksualny. Niestety – dla ciekawskich mam złą wiadomość – plotki nie mówią, czy tylko apetyt, czy także i możliwości. Charakterystyczne jest to, że zawsze gustował w paniach młodszych od siebie, a wszystko wskazuje na to, że najczęściej ta fascynacja była obopólna . Głośny przypadek seksu z nieletnią, za który do dziś jest ścigany przez Stany Zjednoczone, to przykład charakterystyczny. Jego żona Sharon Tate była sporo młodsza, miał romans z młodziutka Nastasią Kinski, a oskarżany jest też o romans z inną prawie nieletnią aktorką. Obecna żona – Emmanuelle Seigner – też jest sporo młodsza. Niektórzy panowie tacy już są. Sam niedawno spotkałem znajomego z dawnych lat, który starą, zużytą żonę wymienił na nowszy model. Czy mu to wyjdzie na zdrowie, to już inna historia.
Charakterystyczne jest jednak to, że Polański jakkolwiek ma właściwości satyra to wyraźnie szukał zawsze kobiety. Nawet niespełna czternastoletnia Samanta – sądząc po zdjęciach – zdecydowanie dzieckiem nie była. Zarzuty natury moralnej można czynić matce Samanty i samej nieletniej, która chyba dobrze wiedziała na jaką sesję się udaje. Być może zresztą też uległa po prostu dziwnemu urokowi Polańskiego. Moralny aspekt postępowania reżysera jest ewidentnie naganny, stosunek czterdziestoletniego faceta z nastolatką raczej budzi odrazę. Jednak odmowę ekstradycji przez władze Szwajcarii należy ocenić pozytywnie.
Czyn Polańskiego – niezależnie od oceny etycznej i estetycznej – nie jest zbrodnią, która nie podlega przedawnieniu. Amerykanie postanowili po raz kolejny zrobić pokazówkę – tym razem na fali modnej obecnie walki z pedofilią. Wydaje mi się, że artysta nie mógłby liczyć na uczciwy proces i w praktyce wyrok amerykańskiego sądu byłby dla niego dożywociem. Sposób kwalifikacji przestępstw o podłożu seksualnym w Kalifornii powoduje, że dziś Polański odpowiadałby nie tylko jako pedofil, ale i gwałciciel.
Cokolwiek by złego nie mówić – Roman Polański jest może starym obleśnym satyrem, ale nie jest pedofilem.
14 komentarzy “Stary satyr”
Gazeta Wyborcza przypomina szokujące zeznania 13-letniej Samanthy Geimer.
Dziewczynka przed sądem zeznała, że Polański podał jej szampana, a potem jakąś tabletkę. Podejrzewa się, że to silny lek rozluźniający i hipnotyczny, Metakwalon. Potem wziął ją do jacuzzi, obiecując że zrobi jej zdjęcia.
– Co miałaś na sobie w jaccuzi? – spytał Samanthę prokurator.
– Bieliznę, ale powiedział, żebym ją zdjęła. Zrobiłam tak i weszłam – wspomina ofiara. Potem zabrał ją do sypialni:
– Byłam tylko owinięta ręcznikiem – mówiła 13-latka. Pocałował mnie, mówiłam: „Nie” i „Odsuń się”. Powiedział: „Zaraz zabiorę cię do domu.
A to najważniejsza część zeznań udzielonych pod przysięgą. W tych aktach nic złego nie widzą liczni znani obrońcy Polańskiego.Obniżył się i położył usta na mojej waginie. (…) Potem rozpoczął ze mną stosunek. (…) Wsadził penisa do mojej waginy. (…) Cały czas mówiłam: „Nie, przestań!”, ale nie broniłam się, bo nikogo innego tam nie było i nie miałam dokąd iść. Potem pytał: „Kiedy miałaś ostatni okres?”. Powiedziałam, że nie pamiętam. Powiedział: „W takim razie nie będę w ciebie wchodził”. Podniósł moje nogi i wszedł do mojego odbytu.
To ci satyr.
A jakby to twoja córka opisała takie swoje przyjemności! Cóż byś wtedy powiedział drogi belfrze?
Witam.
W sprawie Polańskiego podoba mi się postawa Szwajcarów.Był list gończy,wniosek o ekstradycję więc na jakiś czas trafił do pudła a później do aresztu domowego.Do ekstradycji nie doszło a jest to wspólnym dziełem Szwajcarów i Amerykanów.Pierwsi zażądali dokumentu,którego według procedury Amerykanie nie mogli udostępnić więc sprawa się rypła.Teraz ten podstarzały pedofil może czuć się bezpieczny tylko w Polsce i we Francji – krajach,których obywatelstwo posiada.Wolność jego jest więc znacznie ograniczona.Polańskiego nazywam pedofilem nie dlatego że dałem się zbałamucić propagandzie ale dlatego że po swojej ucieczce z USA chwalił się tym że bardzo kręci go seks z dziećmi.Nie wiem jak jurny jest dzisiaj ale przestępstwa z przeszłości nie mogą być anulowane ze względu na podeszły wiek.Popełnione w przeszłości przez niego przestępstwo jest pod jurysdykcja władz amerykańskich niezależnie od tego czy nam się to podoba czy nie.Perfidia polskich „twórców kultury” objawia się apelem aby za normę moralną i prawną przyjąć że „artystom wolno więcej”.Ot,taki relatywizm moralny.
@Maciek
Podoba mi się apologetyczny ton tego wpisu. Podoba mi się tytuł. Jednak nie przesadzałbym z określaniem Polańskiego jako obleśnego satyra. Primo, bo w momencie stosunku z tą podlotką miał ledwie 44 lata, był w sile wieku (w Grecji antycznej zalecano, by mężczyźni żenili się w wieku 38, a kobiety 18 lat). Secundo, bo w ten sposób przyłączasz się do moralnego i niezwykle szkodliwego dyskursu, który wytwarza dzieci i starców jako osoby pozbawione prawa do seksualnej przyjemności cielesnej (oczywiście pozostawiasz im prawo do przyjemności z jedzenia i picia). Po hiszpańsku określa się to mianem „adultismo”. „Adultismo”, obok misoginii, homofobii, seksizmu oraz małżeństwa, koitocentryzmu, prześladowania mniejszości seksualnych oraz męskiej interpretacji kobiecej seksualności (orgazm jako jedyna prawdziwa forma przyjemności seksualnej), jest podstawą tzw. dominującej heteroseksualności. A ta z kolei, według amerykańskiej teoretyczki seksu Gayle Rubin, jest formą rasizmu. Na marginesie dodam, że nie opowiadam się tu oczywiście za gwałtem (z penetracją analną czy waginalną), ani za stosunkami z kilkulatkami bowiem obie te rzeczy (gwałt jako forma mizoginii, stosunek jako koitocentryzm) są fundamentami hegemonicznej seksualności.
Problemem nie jest Polański, lecz osoby takie, jak father boss: głosiciele Dobrej Nadziei Heteronormatywności. Idioci. Żyjący w kraju, gdzie 40% populacji zasięga porad seksuologów (bo im nie staje, bo nie mają orgazmu, bo to, bo sramto). Myślący, że ich faszystowsko-juedochrześcijańskie, wyssane z Biblii i domu rodzinnego, poglądy na temat seksu są w jakiś sposób prawdziwe i słuszne. Błąd. Te poglądy są jak zgwałcone, poorane, ciasne, jednopasmowe drogi. Seksuologowie łatają dziury w jednopasmówkach, a nam potrzebne są nowe autostrady (żeby móc lepiej wjeżdżać, ale też żeby cieszyć się wiatrem we włosach, widokiem za oknem, a czasami nie robić nic, postać na poboczu). Potrzebne są otwarte, szerokie, publiczne drogi: umysły szeroko otwarte na niekapitalistyczny potencjał przyjemności drzemiący w ludzkim ciele. Nie było żadnej rewolucji seksualnej: jest przyzwolenie (liberalny rasizm), ale nie ma zrozumienia i otwarcia. Jest tylko paniczny strach przed tym, że „nas facetów” mieliby penetrować inni faceci, że inni faceci będą penetrowali nasze trzynastoletnie córki, etc. Father boss jest idiotą par excellence: Ty piszesz o amerykańskim wymiarze sprawiedliwości, o całym społeczno-kulturowym kontekście sprawy, o nieredukowalności Polańskiego do kategorii „pedofila” (większym przestępcą jest dla mnie obecnie osoba heteroseksualna!), a ten wyjeżdża z: „a jakby to twoja córka opisała takie swoje przyjemności! Cóż byś wtedy powiedział drogi belfrze?”. Porca madonna, co za imbecyl.
LIBERTE, EGALITE, FRATERNITE.
W związku z kilkoma komentarzami, postanowiłem jednorazowo odnieść się do wszystkich.
Zacznę od tego, że trzynastoletniej córki nie posłałbym na rozbieraną sesję z reżyserem mającym opinię, że oprócz żaby i jeża to wszystko, co na drzewo nie ucieknie… Nawet, gdyby chciała.
Lolitka Samanta miała już wcześniej stosunki seksualne i niewinną dziewczynką nie była. Jest o tym mowa w protokołach z dochodzenia, są łatwo dostępne w internecie – po angielsku, warto przeczytać. Warto też pamiętać, że był to czas hippisów i powszechnej rewolucji seksualnej. Wokół artystów kręciły się tabuny modelek i aktorek in spe, które wyjątkowo chętnie trafiały do łóżek znanych ludzi. Nie wiem, czy Polański chwalił się, że rajcują go dzieci – jak pisze Michał – nie mam żadnego dowodu na to, że szukał dziecięcości w partnerkach. Znając za to psychologię, jestem raczej przekonany, że raczej szukał takiej młodej perwersyjnej nieco dojrzałości, tego „spice”, który może dostarczyć nie niewinne dziecko – ale znająca swą wartość i trochę wyzywająca nastolatka. Dla mnie więc sprawa jest jasna – to nie jest pedofilia.
Nie do końca zgodzę się też z komentarzem Kamila. facet mający lat 44 i nastolatka – to ekscytujące, ale nie jest oczywiste. Jako belfer miałem do czynienia z nastolatkami już od praktyk zawodowych. Wielokrotnie bywałem w dość kłopotliwych sytuacjach, wiem, że małe kobietki potrafią kusić. Nie jest to miejsce, by ten temat rozwijać, ale wydaje mi się, że w takiej przygodzie naturalnego nic nie ma. A w ewentualnym związku tym bardziej.
Natomiast nazwanie Polańskiego satyrem – mające znaczenie umowne i symboliczne – w żaden sposób nie ogranicza nikomu prawa do seksualności. Jako leciwy już satyr, wcale nie chcę sobie takowego prawa odbierać.Dzieciom też nie. Jednak zdecydowanie jestem zdania, że seksualność dzieci i bardzo dojrzałych ludzi spotykać się nie powinna.
Nie ma większego sensu pytanie o to, co w seksie jest naturalne (biologiczne?), a co kulturowe (społeczne). Należy raczej pytać, dlaczego o pewnych formach ekspresji seksualnej mówi się, że są „nienaturalne”. W okcydentalnej historii seksualności „nienaturalnym” („grzechem”, „chorobą”, „patologią”, „parafilią”) nazywano to, co hegemoniczna heteroseksualność wykluczała i prześladowała jako niezgodne z jej normami. By przekonać się o tym, że „nienaturalne” nie jest kategorią uniwersalną, warto jest zasięgnąć po przykłady z etnografii. Cytuję za Oscarem Guaschem („Kryzys heteroseksualności”, str.21):
„Dorośli osobnicy płci męskiej z ludu Sambia penetrują analnie i oralnie swoje dzieci. Podobne akty w naszym społeczeństwie zostałyby zakwalifikowane jako akty pederastii homoseksualnej. Jakkolwiek, dla tego ludu z Melanezji jest to kwestia odżywiania. Dzieci Sambia były żywione mlekiem żeńskim przez okres swojego dzieciństwa i aby stać się mężczyznami koniecznym jest, by odżywiano je mlekiem męskim. To, co dla naszej kultury jest sprawą seksu, dla kultury Sambia jest sprawą diety. Na temat ludu Sambia i jego rytuałów inicjacyjnych w sferę męskości porównaj Herdt 1992, „Homoseksualizm rytualny w Melanezji”.”
@Libertino
Na czym polegaja te „faszystowsko-juedochrześcijańskie, wyssane z Biblii i domu rodzinnego, poglądy na temat seksu”?
Ja nie bardzo rozumiem co ma faszyzm z seksualnoscia w polskim wydaniu. Z tego co wiem o faszyzmie, jest to ideologia dla ktorej wspolnota jest wartoscia najwyzsza a jednostka musi sie tej wartosci podporzadkowac. Faszyzm powstal po I Woj. Swia, najpierw we Wloszech itd.
Co to ma wspolnego z polska sypialnia dzisiaj? A jak ta sypialnia wygladala przed powstaniem faszyzmu? Ale moze to tylko ja jestem ciemny i nie wiem o co chodzi?
Poza tym nie jestem tez przekonany do „juedochrześcijańskich” pogladow, bo jakie one wlasciwie sa? Z tego co wiem to poglady na temat seksu byly rozne w roznych okresach historii. W bardzo przeciez chrzescijanskim renesansie panowala znaczna swoboda obyczajowa.
Natomiast co do Zydow to uwazaja oni seks za zrodlo radosci dane czlowiekowi (Zydowi) przez samego Boga. I dlatego religijny Zyd dyma jak tylko potrafi, bo uwaza, ze Boga trzeba radowac swoja radoscia i radoscia swojej malzonki. Nie ma tutaj zachet do rozwiazlosci, ale jest przeciez, jezeli nie autostrada, to na pewno szeroka droga z mozliwoscia na parking w pieknych miejscach. Uwazam te ze prawie autostrady sa, wystarczy tylko otworzyc oczy….
@FATHER BOSS
Gdyby córka Belfra opisała mu swoje seksualne przyjemności, czy to mając lat 13, czy 20, czy 40, to czyż nie sądzisz OJCZE SZEFIE (po cóż ta angielszczyzna u kogoś, kto i tak angielskim nie włada?), że tenże Belfer nie byłby zachwycony niezależnie od tego z kim, kiedy, dlaczego, i jak dobrze / źle jej było? Chyba, że Ty, PADRE CAPO, ze swoją córką / synem rozmawiasz o jej / jego życiu seksualnym na zasadzie codziennej pogawędki…
Sądząc po poprzednich wpisach, masz skłonność ku wojeryzmowi i czerpiesz niemałą satysfakcję z podglądania czyjegoś życia, w tym seksualnego (i.e. dokładna lektura i odnoszenie się do faktów z życia osobistego Belfra w twoich wypowiedziach na tematy zupełnie niepowiązane, oraz nieskąpy cytat z opisu stosunku między Polańskim i Samanthą). Czy tobie by się podobało, gdyby, na przykład, twoją córkę ktoś zgwałcił, ona zeznała to w sądzie, a potem te zeznania cytowano by jak Polska długa i szeroka, lubując się szczegółami? Chętnie się dowiem więcej o tym, jak traktujesz seksualność swoich dzieci – skoro Ty się interesujesz stosunkiem Belfra do seksualności własnej córki, z pewnością nie masz nic przeciwko podzieleniu się z nami swoim stosunkiem do tego tematu.
Była już zabawa we wróżby, a ja się pobawię w domorosłą psychoanalizę padre capo. Ten pseudonim wskazuje na to, że dla tego człowieka bardzo ważny jest porządek patriarchalny – dla niego autorytetem jest ojciec, szef – silny mężczyzna, który ma władzę. Może być to związane z dzieciństwem father boss – posunęłabym się do stwierdzenia, że jego ojciec był bardzo silną figurą, być może father boss dorastał w rodzinie patologicznej (i na przykład, doświadczył przemocy ze strony ojca). Pseudonim ojca szefa jest prawdopodobnie próbą ukrycia jego prawdziwej tożsamości, jak to się często dzieje w internecie, i rekompensacji swoich niedociągnięć, czy to w dziedzinie życia prywatnego, czy zawodowego. Użycie tego pseudonimu ma więc charakter życzeniowy – father boss w „prawdziwym” życiu nie jest ani ojcem (ew. dobrym, „udanym” ojcem), ani szefem. Niczego / nikogo nie spłodził, i nad niczym nie ma kontroli – to powoduje jego frustrację, którą wyładowuje anonimowo (ponieważ w życiu „prawdziwym” musi udawać człowieka sukcesu, albo za takowego się ma) na mężczyznach (jako że w porządku patriarchalnym liczy się tylko rywalizacja między samcami) o podobnym „profilu” – tj. w podobnym wieku, podobnych doświadczeniach życiowych, takich jak Belfer. Na zasadzie krytyki Belfra na wszystkich frontach – poglądów politycznych, intelektu, życia osobistego – ojciec szef może się utwierdzić w przekonaniu, że jest lepszy od Belfra, którego postrzega jako swojego rywala. Kolejny fakt potwierdzający tezę o o pochodzeniu ojca szefa z patologicznej rodziny to życiowa frustracja, podejrzliwość, pesymizm i zawiść okazywana przez ojca szefa wobec innych ludzi i otaczającej go rzeczywistości. Może to również wskazywać na chorobę psychiczną lub problemy osobiste przekładające się na jego światopogląd. Ojciec szef nie komentuje bloga Belfra, żeby prowadzić merytoryczną dyskusję, dowiadywać się nowych faktów, poznawać ciekawych ludzi czy po prostu dowiadywać się czegoś na temat światopoglądu jednego z jego rodaków – jego komentarze są toksyczne, na celu mają przede wszystkim obrażenie i wyprowadzenie z równowagi Belfra. Metody używane przez ojca szefa wskazują, że sam doświadczył w przeszłości (lub doświadcza obecnie) takiego traktowania, tj. znęcania się psychicznego nad nim, umniejszania jego ego, udowadniania, że jest „do niczego” – być może przez ojca lub przez byłą żonę). Paradoksalnie, im bardziej krytykuje się lub obraża ojca szefa, tym większą czerpie on z tego przyjemność (skłonności masochistyczne?) – utwierdza się w przekonaniu, że ma rację – świat jest zły, ludzie są źli, oraz, że jest jedynym, który posiada „prawdę” – wszyscy są przeciwko mnie. Fakt, że spędza wiele godzin czytając blog Belfra od deski do deski, zapamiętując detale z jego pamiętnika, czy wyszukując kontrargumenty na argumenty zawarte w felietonach Belfra, również potwierdza teorię o istnieniu choroby psychicznej, gdyż takie zachowanie wskazuje na obsesję. Co wywołało tę obsesję i skąd ojciec szef, który – jak twierdzi – nie jest jeszcze na emeryturze, ma tyle czasu na „prześladowanie” Belfra (bo tak to już można określić) – trudno powiedzieć.
Przeczytałam wypowiedzi wszystkich i uważam, że najmądrzej widzi to Michał. Nie ma usprawiedliwienia dla wykorzystywania dzieci dla seksualnego zaspokojenia. Tym bardziej, jeśli prawdę pisze father boss seksu analnego. To jest ohydne. Młody człowiek nie tak powinien zaczynać swoje życie seksualne. Polański zapewne doskonale wiedział, że ma do czynienia z dzieckiem.
Libertino, Twoje wywody na temat obyczajów w różnych nacjach i czasach mnie nie przekonują. Zapewne znalazłabym wiele innych obyczajów, których z kolei Ty byś nie zaakceptował:D
Sex z dziećmi jest zabroniony prawnie i każdy powinien o tym pamiętać.
Chciałabym jedynie, żeby z równą konsekwencją i uporem Ameryka rozprawiła się z pedofilami w sutannach.
I nie tylko Ameryka…
Widzisz Belferku jak rozruszałem Twojego bloga. Jacyś libertyni, any bossy. Szkoda tylko, że używają jakiegoś pseudo-intelektualnego bełkotu, którego nie mogę strawić. Czy naprawdę nie da się napisać prościej.
Taki @libertyno strzela taki wykład (podejrzewam na niezłej bani) i czego to ma dowodzić? Chłopie to ty masz problem z seksem, skoro twierdzisz, że tym kraju 40% populacji zasięga porad seksuologów.
Co ci się w moim pytaniu nie podoba mądralo? Chciałem tylko usłyszeć od Belfra czy dalej nazwałby Polańskiego Satyrem.
Droga anty father
Wydaje się, że psychologiem to ty raczej nie jesteś.
Nazwa jaką sobie wymyśliłem nawiązuje nie do OJCA SZEFA. Chodziło mi raczej o Ojca Dyrektora. A tak żeby być dokładnym to Ojciec Rydzyk natchnął mnie tym pomysłem. Uważałem, że na antykaczystowskim blogu to nawet fajny nick. Panjała? Belfra nie czytam od deski do deski. Bo szkoda czasu na banały. Intryguje mnie tylko to skąd w pewnych ludziach takie postawy a nie inne. Dlatego zawsze szukam takich osobników z którymi się nie zgadzam, czy to źle?
Nie jestem sfrustrowany, tylko chcę podciągnąć swój warsztat pisarski. Może wtedy sam założę bloga. A tak w ogóle to lubię ludzi. Z wyjątkiem tych co wódki nie piją i nie uprawiają zdrowego seksu.
Zadowolona?
Wracając do Polańskiego.
/wycięte – wstawki na temat pochodzenia Polańskiego nie mają nic wspólnego ze sprawą – uprzedzałem /admin/
A przepraszam Cię, brzydki kutasku (@ze fada boss), rzeczywiście byłem najebany, jak to pisałem: a po moim lapsusie poznać, że byłem pijany pijaństwem optymistycznym. Bowiem te 40% odnosi się nie do liczby pacjentów poradni seksuologicznych, ale do liczby osób, które do takowych powinny się udać (według seksuologów, moich śmiertelnych wrogów, ale akurat tu im wierzę). I to nie w Polsce, ale w Europie:
„W Europie zbadano, że symptomy problemów seksuologicznych ma trochę ponad 40 proc. mężczyzn i 40 proc. kobiet. Więc prawie połowa spośród nas ma, miała albo będzie miała problemy.”
Obawiam się zatem, że w Polsce sytuacja może wyglądać gorzej, powiedziałbym nawet: całkiem beznadziejnie. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że u was seks istnieje tylko wirtualnie, gdy dodaje się go do reklam pralek i przypraw do gotowania. Zresztą popatrz, jak zestresowany jest Twój idol, Kaczyński. Przydałaby mu się stanowcza rozmowa z seksuologiem i porządna masturbacja. Bo jak widać zoofilia i nekrofilia nie wychodzą mu na zdrowie…
Więcej… http://wyborcza.pl/1,76842,7737596,Polak_w_gabinecie_seksuologa.html?as=3&startsz=x#ixzz0tbV72Ovi
Ależ drogi padre capo, w gronie znajomych Belfra już od dawna krąży żarcik, że sam ojciec Rydzyk komentuje jego bloga, bo widzi w nim niebezpieczny element – masz do czynienia z ludźmi, którzy rozumieją takie proste, żeby nie rzec prostackie – odniesienia 🙂 Wiem, że Twoja ksywa „nie nawiązuje do ojca szefa.” Natomiast chcesz czy nie chcesz, tłumaczy się jako „ojciec szef.” Poniał?
Zresztą analizę porównawczą do Ojca Dyrektora można by zrobić osobną, też całkiem zabawną. Chociażby fakt, że widzisz siebie jako początek i praprzyczynę całego świata – szczycisz się, że rozruszałeś tego bloga, podczas gdy zarówno ja jak i Libertino i inne osoby czytały i komentowały te teksty zanim jeszcze wiedziałeś, że istnieją.
Jestem czy nie jestem psychologiem, to sprawa nieistotna – Ty sędzią nie jesteś, a ferujesz wyroki, pisarzem nie jesteś, a ćwiczysz warsztat literacki (przykro mi to powiedzieć, ale nawet z zasadami interpunkcji masz problemy, więc kiepsko to widzę), Bogiem nie jesteś, a osądzasz moralnie, premierem nie jesteś, a wiesz, jak rządzić tym krajem… i tak dalej, i tak dalej. Pytasz mnie, czy to źle, że szukasz osób, z którymi się nie zgadzasz – a skąd ja mam wiedzieć, ty jesteś od osądów moralnych. Pytasz się mnie, czy jestem zadowolona – spytaj się o to swojej kobiety. Sam nie odpowiadasz na pytania, a żądasz odpowiedzi od innych. Czy Belfer nadal będzie nazywać Polańskiego satyrem, pytasz. A czy ty rozmawiasz o seksie ze swoją córką? Czy masz córkę? A może raczej jesteś nerdem z gimnazjum, o czym świadczy (nie)dojrzałość twoich wypowiedzi? Dlaczego nagle nie mówisz nic o sobie? Boisz się, że użyjemy tych informacji przeciwko Tobie? Czy to dlatego, że ty używasz takich informacji przeciwko Belfrowi? Powiedział, że ma córkę – i już pasożytujesz na tym fakcie. Powiem Ci, że z jednego jestem zadowolona – bardzo dużą część mojej wypowiedzi przemilczałeś. O czym to świadczy, niech każdy sam wyciągnie wnioski (podpowiadam wniosek pierwszy – biedny padre nic o mnie nie wie, więc nie może się do niczego przychrzanić).
Odpowiem Ci łaskawie na jedno pytanie – szukanie ludzi, z którymi się nie zgadzasz, nie jest złe. Szukanie ich po to, żeby ich obrażać, wyładowywać na nich swoją frustrację, też nie jest złe. Jest co najwyżej żałosne.
Por. dwie wypowiedzi padre capo:
6. lipca „Pozwoliłem sobie poczytać wszystkie wpisy w Twoim blogu.”
13.lipca „Belfra nie czytam od deski do deski. Bo szkoda czasu na banały.”
Łgarz czy schizofrenik? 🙂
„Ale wiarę katolicką po swojemu wyznaję.”
To „po swojemu” co oznacza, padre? Co jest katolickiego w chamskim i pełnym jadu zwracaniu się do innych, raczysz wyjaśnić?? Czym jest dla ciebie „wiara katolicka”, oprócz szacunku dla figurki Jezusa i kawałka drewna o kształcie krzyża (vide wypowiedź padre o słynnym już krzyżu).
Sugeruję spór zakończyć. Coraz mniej bowiem dotyczy tematu. A przypomnę, że teza przeze mnie postawiona zakładała, że Polański szukający młodych – młodszych od siebie partnerek – był w moim przekonaniu obleśnym satyrem (im starszy tym bardziej to widać), ale jego zachowanie nie wyczerpuje znamion pedofilii rozumianej w sensie prawnym i medycznym. Według prawa, nie tylko amerykańskiego, ale i polskiego, jego czyn był przestępstwem.
Natomiast zdecydowanie sprzeciwiam się i będę się sprzeciwiał łatwemu przyklejaniu łatek pedofila każdemu. A zarówno w USA, jak i w Polsce histeria pedofilska rozkwita. Karę 30 lat więzienia odsiaduje w Stanach Polak uznany za pedofila na podstawie podejrzeń sąsiadki.
Zgadzam się aby zakończyć spór. Pragnę tylko przypomnieć, że moje chamstwo objawiło się tylko na początku i było zamierzone w tym celu, aby jasno określić swoją stronę w sporze. Czyż gdybym nie nakręcił pewnych osobników, to jak wyglądałaby dyskusja. Przykład @libertyno. Wydawało by się że taki oczytany człowiek. Ale jaki cham z niego wychodzi, co nie? Stara prawda mówi, chcesz się więcej o człowieku dowiedzieć, daj mu wódki.
Do pani @anty
Tak mam córkę i nie rozmawiam z nią o seksie.
To, że przeczytałem wszystkie wpisy nie oznacza, że czytałem wszystko z prawej strony.