Dziś wieczorem nastąpił koniec wielu tygodni kampanii wyborczej, która ostatnio zmieniła się w istny festiwal obietnic.
Jarosław Kaczyński skupił się na oferowaniu nam potężnej i mocarstwowej Polski. Z konkretów, to obiecał nam olimpiadę w 2024 roku. Jeśli dołączymy do tego wcześniejsze obietnice, że wszystkich stać będzie na odpoczynek w ciepłych krajach i silne państwo, z którego będziemy dumni, to można zacząć się obawiać, że jako prezydent zechce wysłać nasze wojsko do Egiptu.
Konkurent nie mógł pozostać w tyle, chociaż starał się nie być populistą. Zatem obiecał kolejne podwyżki dla sfery budżetowej, w tym dla nauczycieli i przywrócenie ulg komunikacyjnych dla studentów. Oczywiście wszystko to pod warunkiem, że zostanie prezydentem. Z treści przemówień, można się bowiem łatwo domyślić, że prezydent Jarosław Kaczyński wzorem brata (boć przecież zapowiedział kontynuację) będzie wetował wszystko, co się da, a w takiej sytuacji rząd PO będzie miał spore problemy z prawidłowym wypełnianiem swoich obowiązków.
W tej feerii obietnic spodobał mi się trzeźwy głos Grzegorza Schetyny, który zauważył, że wyborcy będą mieli szybką okazję skorygować swoje decyzje już za półtora roku w wyborach parlamentarnych. W ten sposób obalił też kasandryczne okrzyki PiSu, że oto szykuje się nam monopol władzy zagrażający demokracji. Jak gdyby prezydent Lech Kaczyński z premierem Jarosławem Kaczyńskim nie rządzili wspólnie kilka lat temu. Nie przestraszyłem się tych dzwonów na trwogę.
Niezależnie od poglądów i preferencji można stwierdzić bezdyskusyjnie, że Polacy wybrali takiego prezydenta, na jakiego zasłużyli. Na szczęście dla siebie zasłużyli na Bronisława Komorowskiego.
Komentarz do “Kończ waść, wstydu oszczędź.”
Witam.
Wybory prezydenckie to tylko wygrana bitwa a nie wojna.Ta wyniszczająca Polskę wojna będzie trwała doputy dopóki na naszej scenie politycznej będą aktywne opłacane z naszych podatków sekty polityczne w stylu PiS i chamscy poliykierzy pokroju Jarosława Kaczyńskiego.