Szczytne hasło Jarosława Kaczyńskiego – Polska jest najważniejsza – jest tyleż puste, co nieprawdziwe. Puste, bo cóż to jest Polska? Kraj między Bugiem a Odrą? Czy może bardziej ludzie mówiący po polsku i czujący się Polakami? Nieprawdziwe podwójnie. Po pierwsze dlatego, że Polska bez Polaków nie znaczyłaby nic, Polska to właśnie Polacy i oni są najważniejsi. Po drugie dlatego, że sam kandydat w nie nie wierzy.
Tuż po katastrofie w Smoleńsku, w której zginął również prezes NBP, pojawiły się opinie, ze należałoby szybko wybrać nowego prezesa, bo sytuacja obecna dla stabilności waluty i całokształtu polityki pieniężnej może być niezwykle groźna. Z tego powodu sejm błyskawicznie znowelizował odpowiednią ustawę, żeby doraźnie zastępca nieżyjącego prezesa Skrzypka miał w ogóle prawo podejmować choćby codzienne decyzje. Była to słuszna decyzja, ale nadal pozostawiająca zbyt wiele ryzyka w kryzysowej sytuacji na świecie. Przecież mamy nie tak dawne doświadczenia, gdy amerykańskie podupadające instytucje finansowe usiłowały choć trochę ratować swą pozycję, grając na spadek złotówki. Kto nam zaręczy, że za tydzień lub miesiąc, ktoś nie wpadnie na ten sam pomysł, korzystając z braku prezesa NBP?
Wykonujący obowiązki prezydenta marszałek Komorowski z pełną odpowiedzialnością zarekomendował kandydata na nowego prezesa. Kandydatem był były premier, człowiek lewicy – profesor Marek Belka. Dlaczego on? Najpierw wśród opozycji i niestety komentatorów politycznych rozpętała się dyskusja o tym, że po prostu Platforma nikogo nie ma w swoim środowisku. Jest to kompletna bzdura, ponieważ w najgorszym wypadku można byłoby się ponownie zwrócić do Leszka Balcerowicza, czy Hanny Gronkiewicz-Waltz, że już nie wspomnę żadnego innego z wielu ekonomistów i byłych ministrów finansów na czele z Janem Krzysztofem Bieleckim.
Wybór Marka Belki był wyraźnym sygnałem, że Komorowski chce przedstawić kandydata spoza własnej partii. Po to, by ta kandydatura była do przyjęcia przez wszystkich, z wyraźnym sygnałem, że niektóre decyzje należy podejmować w trosce o państwo, a nie interes partyjny.
Grzegorz Napieralski, kandydat lewicy, wykorzystał rzecz jasna sytuację do lepszego wypromowania się, ale lewica Marka Belkę poparła. PSL wraz z podupadającym Pawlakiem kandydaturę odrzucił, jako zdecydowanie sprzeczną z własną wizją polityki finansowej w ogólnym znaczeniu. Nawet nie można się specjalnie temu dziwić w sytuacji, gdy sondaże nieubłaganie wskazuję na to, że nawet Korwin Mikke ma więcej zwolenników niż Pawlak. Przypuszczalnie stwierdzono, że mocne walnięcie pięścią w stół dużemu koalicjantowi może spowodować wzrost notowań Waldemara Pawlaka. Niestety, nie sprawdziło się.
Natomiast zadziwiająca jest postawa PiS, w którym wielu polityków przyznawało, że Belka to kandydat świetny z doskonałymi notowaniami w światowych organizacjach finansowych i ogólnie mówiąc jest to „ktoś”. Jednak PiS zdecydowanie kandydaturę Belki odrzucił. Dlaczego? Bo im się forma zgłoszenia kandydata nie podobała. Przypomina to przedwojenny żydowski dowcip z książki Horacego Safrina. Bogaty dziedzic fortuny miał wybrać kandydatkę na żonę spośród kilku ładnych, aczkolwiek biednych panien. Zastanawiał się i myślał, aż w reszcie w domu jednej z nich wypalił, ze on to kota w worku kupować nie będzie i chce kandydatkę zobaczyć nago. Skonfundowani rodzice zgodzili się, mając na względzie dobrobyt córki i może swój własny. Epuzer zamkną się z ewentualną panną młodą w osobnym pokoju, a kiedy wreszcie wyszedł stamtąd po dwóch godzinach, oświadczył:
Nos mi się nie podoba!
Obsadzenie stanowiska prezesa NBP ponda podziałami politycznymi i szybko jest dobre dla Polski, która według prezesa PiS jest najważniejsza. Tylko czy to na pewno jest ta sama Polska? A może po prostu zmienić hasło na: Kaczyński jest najważniejszy. W ten sposób miałby pan prezes jedną zasługę – powiedziałby chociaż raz prawdę i przestał biednym wyborcom PiS robić wodę z mózgu.