Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Polska czy Wolska

Nasi przodkowie, uciekając z kraju nękanego przez zaborców po kolejnych powstaniach, zwykle znajdowali sobie jakieś inne miejsce na świecie, w którym zamiast żyć spokojnie, walczyli za wolność waszą i naszą. W ten sposób dziś mamy czarnoskórych krewniaków na Dominikanie, gdzie niegdyś nasi rodacy pokazali brzydki gest Napoleonowi, przyłączając się do powstańców. Mamy rozmaite miejsca pamięci i pomniki w Ameryce Północnej, na Węgrzech, czy we Francji. Taka już ta nasza narodowa mentalność, że rzadko kiedy kogoś za mordę trzymaliśmy, częściej ktoś nas tłamsić próbował, a my walczyliśmy. Jak już nie można było u siebie, to gdzie indziej. Inne nacje emigrowały za chlebem, dorabiały się domów, farm, fabryk i banków, a nasza? Tylko guzów.
I tak to się już utrwaliło, że Polacy to co, jak co, ale walczyć to potrafią, za to do normalnego życia to predyspozycji nie mają. I kiedy wreszcie po latach zaborów Polska odzyskała niepodległość, to się okazało, że coś w tym jest. Odzyskiwanie niepodległości poszło nam nieźle. Ot choćby przypomnę Powstanie Wielkopolskie. Nawiasem mówiąc to tak jakoś po macoszemu przez naród potraktowane – jak byśmy woleli czcić tylko przegrane wojny. Za to po paru latach w tej odzyskanej niepodległości zaczęło się dziać dość kiepsko. Co pies szczeknął, to powstawała nowa partia albo przynajmniej frakcja. Wreszcie się marszałek Piłsudski wkurzył i zrobił zamach stanu. Nie mieliśmy szansy się sami między sobą dogadać. No a po zamachu, wiadomo, nie był to już kraj dobry dla wszystkich. Później, gdy napaść niemiecka wisiała już w powietrzu, pisał Broniewski: są w ojczyźnie rachunki krzywd, obca dłoń ich też nie przekreśli i było w tym trochę racji. Ale krwi nie odmówi nikt – pisał dalej. Bo tacy my już jesteśmy, znowu Polacy poszli się bić na wszystkich możliwych frontach. A na końcu się okazało, że inni zadecydowali za nas o naszej przyszłości. I wsiąkała ta polska krew w ziemię rosyjską, włoską, egipską, francuską, a potem wielu nie miało dokąd wracać.
Na długie lata nasz kraj nie był naszym krajem, a nasza wolność tylko marzeniem. Wreszcie przyszedł ten moment na który czekało wielu i równie wielu się nie doczekało. Tym razem nie trzeba było walczyć i umierać, tym razem trzeba było wziąć ołówek w rękę i zagłosować, lecz wielu wcześniej oddało życie za tę naszą dzisiejszą wolność.
Dlatego też pamiętajmy, że wolność jest darem, który trzeba szanować i kochać. Nie została nam dana raz na zawsze. My dziś jesteśmy depozytariuszami tej wolności i jeśli zmarnujemy, zniszczymy i zgubimy ten dar, to przyszłe pokolenia nie zbudują nam pomników. Każdy z nas ma prawo do wolności, do własnego zdania, do własnych poglądów. Owszem, są tacy, którzy mówią dziś o jakichś bliżej nieokreślonych prawdziwych Polakach. Mówią o prawdziwych patriotach, sugerując, że są też jacyś inni fałszywi patrioci i nieprawdziwi Polacy. Wzorem Voltaire’a mogę wówczas powiedzieć: nienawidzę waszych poglądów, nienawidzę tego co mówicie, ale oddam życie za wasze prawo do ich głoszenia, bo tego właśnie wymaga ode mnie krew moich przodków, którzy za wolność oddali życie. Tym się też różni Polska od Wolski*.
Kilkanaście lat temu znajomy Niemiec, który z zainteresowaniem obserwował to, co dzieje się w naszym kraju, skomentował to tak: Polacy to dobry naród na złe czasy, ale zły naród na normalne czasy. Nie sposób się było z tym nie zgodzić, gdy widziało się liczne nieprawidłowości w życiu publicznym, polityczne przepychanki i marnowanie potencjału. Jednak powoli wszystko się zmienia. Niektórzy – co prawda – marzyli o marszałku na kasztance, niektórzy nawet już widzieli się w jego roli. Jednak demokracja i wolność zwyciężyła, powoli dochodzimy do normalności i okazuje się, że dajemy sobie radę także w normalnych czasach.
Dziś możemy kochać Polskę normalnie, nie, jak matka kochająca swe upośledzone dziecko z chorobą Downa, tylko dlatego, że jest jej dzieckiem. Dajemy sobie we współczesnej Europie radę często nie gorzej niż inni, a czasem nawet lepiej. Mamy – to prawda – dużo do nadrobienia, więc do roboty.


* Jeśli nie wiesz skąd to słowo, zajrzyj na stronę z wyjaśnieniami.

Oceń felieton