Niespełna 48 godzin wcześniej zdecydowałem się napisać tekst na temat katastrofy w Smoleńsku, w którym podtrzymywałem swoje opinie i przypuszczenia z pierwszych dni po wypadku. Niektórzy z moich czytelników zbesztali mnie, że pomimo wcześniejszych przecieków, nadal jest za wcześnie na ocenę. Dziś został opublikowany stenogram rozmów w kokpicie i choć nie wiemy nadal wszystkiego, to okazuje się, że nadal wszystko zmierza w jednym kierunku. Stenogram zaczyna się od rozmowy niezrozumiałej na początku, a potem są to informacje zapewne dotyczące generała Błasika.
Nawigator: /…/ za wielką wodę… Dowódca mówił.
Drugi pilot: /…/ za wielką wodę… /…/ za wielką wodę na czterogwiazdkowego generała.
Drugi pilot: I teraz tak zapierdala, bo musi jeszcze nalatać 40 godzin.
Dalsza część dialogu prowadzona jest w podobnym tonie. O kim rozmawia załoga? Określenie na czterogwiazdkowego generała musi dotyczyć, kogoś kto już generałem jest. Mowa o godzinach nalotu wskazuje na pilota. Rozmowa toczy się w końcowej części lotu, możliwe, że już w kontekście nadchodzącego lądowania. Jeśli dotyczy generała Błasika, może wskazywać na jakąś jego zależność od prezydenta związaną z awansem. Tego jednak nie przesądzam, choć w kontekście późniejszej obecności Błasika w kokpicie i informacji, którą podałem w poprzednim tekście, może mieć to znaczenie.
Chwile później niezidentyfikowana osoba mówi: To będzie… makabra będzie. Nic nie będzie widać. Piloci więc zdają sobie sprawę z warunków meteorologicznych na lotnisku.
O 10:23 pojawia się interesujący fragment:
Anonim: To jest…
Dowódca: Tak.
Drugi pilot: Pamiętaj w metrach.
Ten dialog wskazuje na to, ze załoga wie, i pamięta o różnicy w sposobie dokonywania pomiarów. Rosjanie używają systemu metrycznego. Jedna z tez spekulowała, że piloci posługiwali się miara angielską i wysokość mierzyli w stopach. Widać, że to nieprawda.
Prawdą natomiast są warunki pogodowe, o 10:24 toczyła się rozmowa z pilotem Jaka-40, który wylądował wcześniej.
Pilot Jaka-40: No to witamy ciebie serdecznie. Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc to pizda tutaj jest. Widać jakieś 400 metrów, około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów, grubo.
Drugi pilot: A wyście wylądowali już?
Pilot Jaka-40: No, nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No natomiast powiem szczerze, że możecie próbować, jak najbardziej. Dwa APM-y są, bramkę zrobili, tak że możecie spróbować, ale… Jeżeli wam się nie uda, za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy, albo gdzieś.
Problemem jest kwestia decyzji o lądowaniu, która powinna należeć wyłącznie do pilotów, a jak widać nie należała.
Drugi pilot: Mówi też że mgła /…/
Dowódca: Panie dyrektorze, wyszła mgła… W tej chwili w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Jak się okaże /…/ to co będziemy robili? Paliwa nam tak dużo nie wystarczy do tego /…/
M. Kazana: No to mamy problem…
Dowódca: Możemy pół godziny powisieć i odlecieć na zapasowe.
Kilka minut później o 10:29 również pada kilka ważnych słów.
Dowódca: Spytaj, czy Rosjanie już przylecieli.
Drugi pilot: Czy Rosjanie już przylecieli?
Pilot Jaka-40: Ił dwa razy podchodził i chyba gdzieś odlecieli.
To również jest dowód bankructwa innej teorii spiskowej, która mówiła o tym, że polski samolot gwałtownie obniżył lot unikając zderzenia z rosyjskim Iłem. Ten ostatni miał wysadzić na lotnisku rosyjską ochronę polskiej delegacji.
Wydaje się, ze sprawa decyzji jest w jakiś sposób rozważana, o 10:30 słychać głos dyrektora Kazany: Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić. Piloci znali warunki na lotnisku i wiedzieli że: tam jest, że jest dziura, tam są chmury i jest mgła… Na dziesięć minut przed katastrofą prawdopodobnie stewardessa mówi coś niejasnego, pada pytanie drugiego pilota: No i? oraz dowódcy: Co z nami Basiu? – być może dotyczy to kwestii decyzji o lądowaniu. Na dwie minuty przed katastrofą, gdy według danych zawartych w stenogramie samolot zniżał lot do tzw. wysokości kręgu (500 m.) anonimowy głos mówi: Wkurzy się, jeśli jeszcze /…/ – jest to nie do końca zrozumiała wypowiedź i nie można wykluczyć, że jest to głos obecnego w kokpicie od paru minut generała Błasika.
Wszystkie powyższe fakty, wskazują, ze piloci nie otrzymali bezpośredniego rozkazu lądowania za wszelką cenę. Jednak warto uświadomić sobie, że jest tam mowa o decyzji prezydenta o tym że się wkurzy (kto?). Decyzja o lądowaniu powinna zależeć wyłącznie od pilotów. A tuż przed lądowaniem mieli w kabinie dowódcę wojsk lotniczych i szefa protokołu dyplomatycznego. Presja na lądowanie i zdążenie na czas była ogromna.
Porównanie zapisu rozmów ze schematami przygotowanymi przez Sergieja Amielina wskazuje na to, że samolot schodził w dół za szybko (chwilami nawet 10 m/s) i przypuszczalnie próba poderwania maszyny nastąpiła dopiero, gdy pilot faktycznie zauważył drzewa, a to mogło być na wysokości 30 metrów. I to było za późno.
Oczywiście, jest w tym element zgadywanki, ponieważ nie mamy danych technicznych zsynchronizowanych ze stenogramami. Niemniej jednak wiadomo z tych rozmów, ze piloci złamali wszystkie możliwe procedury. Zatem nie zamach, nie błąd przyrządów wynikający ze złej interpretacji, nie próba uniknięcia zderzenia z Iłem, ale niezgodna z elementarnym rozsądkiem chęć wykonania zadania za wszelką cenę. Pomimo alarmujących terrain ahead i pull up systemu TAWS, pomimo komendy odchodzimy wydanej przez drugiego pilota, nic się nie zmieniło, dowódca kontynuował zniżanie.
Stenogramy rozmów nie wniosły zasadniczo nic nowego do wcześniejszych moich przypuszczeń. Dały jedynie pewność.
Wiemy jak. Lecz nie potrafimy zrozumieć dlaczego.
Dla dociekliwych pełny tekst stenogramu do pobrania:
W poprzednim tekście podawałem zaś odnośniki do strony Sergieja Amielina i jego galerii na Picasaweb.
3 komentarze “Makabra będzie”
A do mnie trafia najlepiej podejrzenie, że zamiast kpt Protasiuka za sterami usiadł sam Błasik. Jeśli tylko zmieni się imię Basiu na Błasiu, cała rozmowa ma inny, bardziej spójny wygląd i sens. I dlatego zapewne nie było słychać pierwszego pilota, i stąd konsekwencja w postaci rozbicia samolotu.
Biorąc pod uwagę, że piloci złamali wszelkie możliwe procedury i zasady bezpieczeństwa, to można myśleć, dlaczego nie mogliby zrobić jednej głupoty więcej. Jednak brakuje w stenogramie jakichkolwiek dialogów wskazujących na zamianę miejsc. Ponadto mało prawdopodobne, żeby piloci byli z dowódcą sił lotniczych na ty i mogli się zwracać do niego Błasiu. Po trzecie wreszcie, Błasik nie latał nigdy na tupolewie, nie miał ani jednej godziny wylatanej na tym samolocie, wiec taka decyzja to już oznaczałaby jawne samobójstwo.
Cóż, biorąc pod uwagę, że wielu słów wypowiedzianych w kokpicie po prostu nigdy nie usłyszymy/odtworzymy, można byłoby przyjąć i taka teorię jak napisałam Maria, chociaż przemawia bardziej do rozsądku wypowiedz Maćka.
Należy jednakowoż pamiętać, że nie wszystko nagrywa się na „czarne” skrzynki.
Tylko to, co zostało wypowiedziane przy włączonych mikrofonach. Jak wyjaśnia Anna Tarczyńska, piloci mają słuchawki z mikrofonem oraz dwa przyciski – jeden do kontaktów ze światem, a drugi z zasięgu kabiny.I tylko wtedy, kiedy naciska się ów przycisk rozmowa jest rejestrowana. Tak więc należy przypuszczać, że to, co się nagrało było wypowiadane wówczas, gdy był wciśnięty przycisk rozmowy.
Rozpoznano głos generała Błasika, być może, że imię „Basiu” zostało źle zinterpretowane, może kiedyś się dowiemy.
Ale jest jeszcze jeden głos, przypuszcza się, że to Mariusz Kazana, ale jak podaje Marek Szenborn, z bardzo wiarygodnych źródeł, był to Władysław Stasiak. A to wszystko już jest dostatecznym dowodem na to, na czyje polecenie byli w kokpicie obaj panowie.
Drzwi do kokpitu pozostały otwarte, żeby siedzący 2 metry dalej prezydent mógł słyszeć każde słowo.
Eksperci przesłuchujący nagrania podali, że aż 4 osoby „spacerowały” sobie po kokpicie!! Jedną z nich była stewardessa, drugą Błasik, trzecią Stasiak, a czwartą Kazana – czy tak było??
Nie rozumiem tylko dlaczego nie znajdzie się odważny, który wprost powie, kto i dlaczego był przyczyną katastrofy. Z jakiej przyczyny, dlaczego piloci zdecydowali się zaryzykować własnym życiem, czy to była ich decyzja??!!
Przecież większość logicznie myślących już wie, potrafiło powiązać fakty i wyciągnąć wnioski.
Czy kiedykolwiek ktoś zostanie oskarżony o bezsensowną śmierć tylu ludzi?
Czy wreszcie w tej sprawie przestaną istnieć „święte krowy”?