Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Rozum wraca z emigracji

Tuż po katastrofie w Smoleńsku, pisałem o tym wcześniej, za sprawą mediów, rozsądek zbiorowy społeczeństwa udał się na emigrację – wewnętrzną. Zaczynałem się już martwić. Na szczęście jednak rozum powraca.
Najszybciej ocknęły się media, otrzepały się z kurzu, jak ta kwoka, którą przejechał mały fiat 126p i udając, że nic się nie stało, powróciły do swoich codziennych praktyk.
Powoli zaczęły docierać normalne wiadomości, a ludzie otrząsnęli się z kiczu.
Wczoraj usłyszałem, że radni Słupska przeciwstawili się znacząca większością propozycji nazwania miejskiego parku Parkiem Lecha i Marii Kaczyńskich. Chwała im za to, bo zmarły prezydent z miastem nie miał nic wspólnego, a ponadto należy się przeciwstawić uporczywym próbom budowania legendy człowiekowi, który zasłużył się jedynie tragiczną śmiercią.
Kilkudniowy okres panowania medialnego kiczu skończył się i utrzymany w tym tonie film Solidarni 2010 obejrzało zaledwie koło 10% wieczornej widowni. Bardzo szybko okazało się, że przynajmniej dwie wypowiadające się postacie to aktorzy i można zastanawiać się nad ich wiarygodnością. Opinia publiczna szybko wychwyciła też, że anonimowy rolnik spod Kościerzyny to w gruncie rzeczy dość ważny działacz PiS z pomorskiego – Waldemar Bonkowski, a dzień później okazało się, że pan ów został skazany na grzywnę z powodu drobnego fałszowania dokumentów. Sprawa niewielka, ale rzuca istotny cień na rzetelność filmu.
Marszałek sejmu podpisał ustawę o IPN, wbrew jęczeniom PiS, że powinien wykonać ideowy testament zmarłego prezydenta i oddać ją do trybunału konstytucyjnego. Bronisław Komorowski wykonuje obowiązki prezydenta, a nie obowiązki zmarłego Lecha Kaczyńskiego, który jak zwykle opóźniał wszystko ile się da. Jeśli miał uzasadnione wątpliwości, to miał sporo czasu. Decyzja marszałka ucieszyła mnie i sądząc po reakcji na forach internetowych, sporą cześć ludzi.
Dziś rano w radiu można było usłyszeć prześmiewczą piosenkę dwóch sztandarowych błaznów telewizyjnych – Wojewódzkiego i Figurskiego. Niezależnie od oceny poziomu, prezentuje ona postawę sprzeciwu wobec prób robienia społeczeństwu wody z mózgu przez wmawianie nam, że prezydent Kaczyński był postacią wielką dla narodu. Nie był.
W Warszawie dyrektor pewnego gimnazjum za namową któregoś z rodziców rozpoczął realizację pomysłu trzymania rocznej warty przy tzw. krzyżu katyńskim. Po chwilowym zachłyśnięciu się pomysłem szybko jednak okazało się, że zaczyna brakować chętnych. Gimnazjum już raz zwróciło się do kuratorium, by wezwało ono inne szkoły do pomocy, ale kurator odpowiedział, że szkoła ma przede wszystkim uczyć dzieci, i nie uznał za stosowne, by nawoływać inne szkoły do pełnienia warty.* Mądry kurator, a pomysł był głupi i kiczowaty. Nie tak należy uczyć młodych ludzi patriotyzmu.
Coraz więcej pojawia się opinii ludzi, którzy obudzili się po tej żałobie medialnej z przeświadczeniem, że ktoś ich zahipnotyzował, zmanipulował, oszukał. Odzyskują rozum i zaczynają zadawać pytania, które być może powinni zadać sobie dwa tygodnie wcześniej.
Lepiej późno niż wcale.


* Gazeta Wyborcza

Oceń felieton