Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Symulakrum

Jestem belfrem, który choć na emeryturze, to pchany jest przez przemożną potrzebę wyjaśniania świata. Jestem jak ten pies Pawłowa, bo chęć objaśniania świata jest niezależna od realnej świadomości tego, że moje wyjaśnienia mało kogo obchodzą.
Dzisiejszy tekst jest pokłosiem komentarzy Kamila dopisanych do moich wcześniejszych rozważań. Komentarze na mojej stronie nie podlegają żadnej cenzurze, o ile nie stanowią przestępstwa w rozumieniu kodeksu karnego. Mogą one ustosunkować się do moich tekstów lub do wydarzeń o których piszę. Jestem zdania, że dla czytających zawsze będzie to potencjalna możliwość poszerzenia horyzontu – niezależnie od tego, jaka jest ich własna opinia.
Kamil, filozof i socjolog mediów, dodał komentarz do tekstu Teraz historia, sam w sobie będący artykułem wartym przeczytania. Na gorąco miałem okazję o tym rozmawiać z kilkoma osobami i niezależnie od ich opinii, mam wrażenie, że nie całkiem jasne było dla nich przesłanie. Postanowiłem zatem wyjaśnić pewne sprawy po swojemu.
Już gdzieś cytowałem dowcip z lat siedemdziesiątych, kiedy to synek pyta ojca: Tato, jeśli w lesie zwaliło się drzewo, a nie było przy tym telewizji, to czy ono naprawdę się zwaliło? W peerelowskiej realności dwóch kanałów telewizyjnych nadających od szesnastej do północy, ten dowcip był abstrakcyjny. Jednak dziś już nie. Drugim składnikiem potrzebnym do dalszych rozważań jest termin symulakrum*, który wyjaśniam w przypisach.

Nie ma dziś wątpliwości, że w sporej części dziś media tworzą widoczny dla większości społeczeństw obraz rzeczywistości. Chcąc zobaczyć świat, ludzie nie wyglądają za okno – patrzą w okno telewizora. Nasiliło się to podczas dni, które nastały jako efekt smoleńskiej katastrofy. Mamy w Polsce trzy duże koncerny telewizyjne (telewizja państwowa oraz TVN i Polsat), każdy z nich dysponuje kilkoma kanałami programowymi. I co się okazało? W dni żałoby przez większość czasu widzieliśmy prawie wszędzie prawie to samo. Ktoś nawet naliczył w którymś momencie 30 stacji telewizyjnych z tym samym obrazem.
Charakterystyczne jest, że prawdziwy smutek i żałoba po śmierci tak wielu osób, zostały zawłaszczone przez politykę kościelno-prawicową, która wykorzystała tragedię do zaakcentowania swej woli zakotwiczenia Polski w dziewiętnastowiecznej przestrzeni sacrum martyrologiczno-mesjańskiego. Polska ma być ostoją kościoła przeszłości, który na oczach świata rozpada się dziś w dotychczasowej formie wstrząsanej skandalami pedofilskimi. Położenie akcentu na uhonorowanie prezydenta, który w oczach wielu uosabiał tę Polskę konserwatywną, homofobiczną, religijną i wycofaną było oczywistym zagarnięciem tej żałoby. Telewizje podchwyciły ten wątek w sposób bezrozumny i bezkrytyczny prawie w całości. W ten sposób stworzone zostało symulakrum żałoby, które wyparło i stłumiło możliwą do zaistnienia żałobę prawdziwą.
Wielu pozostających jeszcze przy zdrowych zmysłach widzów, z narastającym zdumieniem, przecierając z niedowierzaniem oczy, oglądało komentatorów i polityków, którzy w ramach ogólnonarodowej pokuty, zaprzeczali sensowi ostatnich dwudziestu lat naszego istnienia i usiłowali udowadniać bezsens różnic i sporów politycznych, a złotym cielcem uczynili mityczną zgodę narodową i pojednanie polsko-polskie. Zgoda, zgoda, a Bóg wtedy rękę poda…** – symulakrum wypełzło przez okienka telewizorów w całym kraju i zżarło nam naszą rzeczywistość.
Dlatego świecki pogrzeb Jolanty Szymanek-Deresz, choć uhonorowany obecnością premiera, nie miał prawa zaistnieć w mediach i przebić się do prawdziwej świadomości Polaków. Z tego samego powodu prawie nie zauważono ogromnej pracy minister Ewy Kopacz, która stanęła ponad rozpaczą, aby pomóc i wspomóc prawdziwie płaczących żałobników podczas najtrudniejszych chwil ich życia – gdy musieli identyfikować zmarłych po strzępach ubrań i rzeczy osobistych. Także dlatego idiotycznie oceniano pracę marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego po tym, co powiedział lub czego nie powiedział, nie zauważając pracy, która zapewniła nam ciągłość i stabilność państwa. Zbyt trywialne wydawało się zauważenie, że nie doszło do najmniejszego załamania się działania instytucji państwowych, że wskaźniki finansowe, giełdowe i gospodarcze mówiły jednoznacznie – obywatele mają zaufanie do państwa.
Państwo nie tworzy symulakrów, nie przeżywa tragedii, państwo miało problem i poradziło sobie z nim w sposób wzorowy.
Pozwala mi to zachować spokój, rozsądek i zadowolenie, że wreszcie mogę być dumny z Polski – nie z powodu kolejnej Somosierry – ale z powodu dobrze wykonywanej pracy jej funkcjonariuszy. Bo funkcjonariusze państwa nie są bogami medialnej rzeczywistości, których powinniśmy czcić za śmierć. Są sługami wybieranymi przez nas i ocenianymi za efekty ich pracy.


* Symulakrum (z łac. simulacrum co znaczy „podobieństwo, pozór”; liczba mnoga: simulacra) – obraz który jest czystą symulacją, pozorującą rzeczywistość albo tworzącą własną rzeczywistość.
Również obiekt materialny wyobrażający istotę żywą, nadprzyrodzoną i fantastyczną w ich trójwymiarowym kształcie. Wykorzystywane w celach religijnych, magicznych, naukowych, praktycznych i zabawowych. Często są wyposażone w pewne atrybuty, potwierdzające ich pozorne życie, na przykład możliwość działań motorycznych. (Wikipedia)
** A. Fredro, Zemsta

Oceń felieton

4 komentarze “Symulakrum”

Możliwość komentowania została wyłączona.