Ten tekst wymaga wstępu. Zatem Dear Readerprzypis, jeśli masz jakiekolwiek uczucia religijne, to odejdź i nie czytaj, bo na pewno będę je obrażał. Lepiej posprzątaj coś przed świętami, pomaluj jajko… albo dwa. Jeśli nie lubisz wysilać szarych komórek, to także odejdź, bo będzie bolało.
Spór o istnienie Boga (bogów) ma długą tradycję i jest niezależny od wyznawanej religii. Zasadniczy w nim jest argument zwany teologicznym. Jeśli istnieje tak złożony projekt, jakim jest świat i został tak doskonale zaprojektowany, to musi istnieć projektant. Doskonałym uzupełnieniem argumentu teologicznego jest stwierdzenie Hoyle’a, że prawdopodobieństwo samoistnego powstania życia na Ziemi jest takie, jak prawdopodobieństwo, że przelatujący nad śmietniskiem huragan złoży działający samolot z leżących tam rozmaitych i kompletnych części. Ten argument nosi potocznie nazwę ostatecznego boeinga.
Jednak odwołując się do historii filozofii, na te dwa ostateczne argumenty możemy odpowiedzieć stosując metodę starego sceptyka Hume’a – ujmując to po prostacku: „a kto stworzył projektanta”?
Ze stwierdzeniem Hoyle’a rozprawia się Richard Dawkins w swojej książce The God Delusion. Z mojego punktu widzenia pewność Dawkinsa jest mniej przekonująca niż sceptycyzm Hume’a, ale to jest obszerny temat do sporów. Zamierzam się raczej skupić na postawach ludzi wobec teizmu. Znajomy mój podzielił ich na trzy grupy, odnosząc się do mojej krótkiej autocharakterystyki na tej stronie. Pierwsza grupa to wierzący w Boga. Druga to agnostycy, którzy nie wiedzą i nie potrafią się zdecydować. Trzecia to ateiści, których określił jako „wierzących w nieistnienie Boga”. Z taką systematyką zgodzić się nie mogę. Należałoby tu raczej wprowadzić kategorię antyteistów, takich jak Dawkins, którzy aktywnie zwalczają wszelkie poglądy teistyczne. Agnostyk jest raczej kimś, kto ma wątpliwości co do samej możliwości poznania i zgłębienia zagadki bytu. Zatem będzie uważał, że nie istnieje możliwość udowodnienia istnienia Boga, ani tez nieistnienia. Agnostyczne podejście do nauki nie oznacza jednak braku wiary. Brak wiary łączy się naturalnie z ateizmem. Natomiast to, co tak poetycko zostało określone jako wiara w nieistnienie Boga, łączy się raczej z fundamentalizmem. Zaś fundamentalizm znajduje się po obu stronach tej barykady.
Fundamentalizm jest też głównym tematem moich rozważań. Nie będę jednak pisał o terrorystach. O kobietach i dzieciach owijających się ładunkami plastiku i wysadzających się wśród innych ludzi, których jedyną winą jest często to, że wyznają inna religię. Moją uwagę zwrócił niejaki Ali Husajn Sibat. Prezenter telewizyjny z Libanu, który jako pobożny muzułmanin pojechał do Mekki, a ta znajduje się w Arabii Saudyjskiej. Tam został aresztowany i skazany na śmierć za czary, ponieważ w audycjach wróżył dzwoniącym do telewizji widzom. To zupełnie jak bym sobie pojechał na wycieczkę do Rzymu i tam został aresztowany przez gwardię szwajcarską podczas zwiedzania, i spalony na stosie za heretyzm.
Znanemu fizykowi, laureatowi nagrody Nobla, Stevenowi Weinbergowi przypisuje się opinię, że są ludzie dobrzy i źli. Dobrzy ludzie robią dobre rzeczy, a źli złe, ale do tego, by dobrzy ludzi robili złe rzeczy, potrzebna jest religia. Oczywiście można podnieść krzyk, że to islam jest złą religią. Trudno byłoby dziś znaleźć równie spektakularne przykłady mordowania z powodów religijnych przez chrześcijan. Pamiętajmy jednak, ze islam jest religią młodszą o ponad 600 lat od chrześcijaństwa. Sprawiedliwiej byłoby spojrzeć na chrześcijaństwo sprzed tylu właśnie lat. Były wojny religijne, była inkwizycja, procesy o czary, było ludobójstwo Indian – to chyba dość przykładów. Nie było co prawda chrześcijańskich terrorystów wysadzających się w powietrze z tysiącami niewinnych, ale wynikało to raczej z braku możliwości technicznych, a nie braku wiary.
Boję się Greków, nawet gdy przynoszą dary. To zdanie wg Wergiliusza miał wypowiedzieć Laokoon na widok konia trojańskiego. Ilustruje ono mój stosunek do religii. Zły człowiekdrugi przypis zawsze ma świadomość zła, które wyrządza, a więc i granicę, którą będzie się bał przekroczyć. Cofnie się w obawie przed obroną, odwetem, zemstą lub znajdując swą korzyść w innym działaniu. Czasami najzwyczajniej świecie zrzyga się na widok zła jakiego dokonał i nie będzie potrafił już więcej. Człowiek głęboko religijny zniesie najgorsze potworności, które musi zrobić innym ludziom. On bowiem wierzy, że czyni dobrze, a jego działania błogosławi Bóg. Człowiek głęboko religijny nie jest panem swoich czynów, myśli i sumienia. Władają nimi ci, którzy przekazują mu wolę Boga.
Książka Salmana Rushdie, którą przywołałem w tytule, jest jednym z przykładów, jak łatwo stać się można celem fanatyków religijnych, choć sam tytuł (wbrew pozorom) nie nazywa tak świętej księgi islamu. Chrześcijanie, zanim poczują wyższość, niech sobie przypomną dwie książki. W obydwu wypadkach nie powinni być dumni ze swego stosunku do nich. Pierwsza to O obrotach sfer niebieskich Kopernika, jak długo była na papieskim indeksie ksiąg zakazanych? Druga to Młot na czarownice Jacoba Sprengera i Heinricha Kramera, jak długo stanowiła biblię łowców czarownic, mimo oficjalnego potępienia?
Zakończę, składając podziękowania. Marcinowi, że sprowokował mnie kilka tygodni temu do przemyśleń na temat wiary, agnostycyzmu i ateizmu. Kamilowi, że na Facebooku nawiązał do Hume’a i potem podjął ten temat w rozmowie ze mną, co dało impuls do odświeżenia wiedzy i przemyśleń, które tu zasygnalizowałem. Resztę tekstu sponsorowała literka W jak Wielkanoc. Nie jestem fundamentalistycznym ateistą, bo brak mi wiary, więc jajko zjem na wielkanocne śniadanie.
4 komentarze “Szatańskie wersety”
Smacznego 🙂
Rosyjski pisarz o pseudonimie Charms dzielił ludzi na „chcących wierzyć” i „niechcących wierzyć”. I coś w tym jest, bo na przykład Tołstoj, którego rozważania filozoficzne czytałam, właśnie takim człowiekiem mi się wydał: strasznie chcącym wierzyć, po to, by móc nadać sens swojemu życiu. i udało mu się 😉
„Człowiek głęboko religijny zniesie najgorsze potworności, które musi zrobić innym ludziom. On bowiem wierzy, że czyni dobrze, a jego działania błogosławi Bóg. Człowiek głęboko religijny nie jest panem swoich czynów, myśli i sumienia. Władają nimi ci, którzy przekazują mu wolę Boga.”
Człowiek głęboko religijny powstrzyma się od krzywdzenia braci i sióstr, właśnie dlatego, że wierzy. „Bóg jest miłością”, a my jesteśmy stworzeni na Boży obraz. Proponuję lekturę Ewangelii oraz całego Pisma Świętego. Zobaczy Pan jak Bóg najpierw poprzez proroków, a potem sam Jezus Chrystus prowadzi człowieka od jego barbarzyńskich zwyczajów do poznania Boga, a przez to także miłości człowieka.
Natomiast człowiek taki jak Pan stara się ciągle szkalować i obrażać ludzi wierzących – w imię czego? Popkulturowych przesądów?
W imię prawdy. A jeśli ktoś uważa to za szkalowanie i obrażanie? Cóż, jego problem.
Komentarz jest przysłowiowym zachowaniem strusia. Nie widzę, więc nie ma problemu.
Ludzie, którzy wyruszają na samobójcze misje są najczęściej głęboko wierzący. Wysadzają londyńskie metro, madrycki dworzec lub nowojorskie wieżowce. Czynią to w głębokim poczuciu misji religijnej, bowiem niewierni zasługują na śmierć. To jest to ogromne niebezpieczeństwo religii.
Czy chrześcijanin nie będzie zabijać w imię religii? Historia pokazała, że tak, jeśli ktoś temu zaprzecza, to ma poważny problem. Jak ocenić „obrońców krzyża”, którzy krzyczeli pod adresem prezydentowej Komorowskiej – lecącej do Smoleńska wraz z rodzinami ofiar wypadku – „żebyś spadła”. Czy oni nie mieli czasem morderczych chęci? Mieli, tylko możliwości mają mniejsze od swych arabskich braci. Że co? Że oni to nie chrześcijanie? Że to nie religia ich popycha? W ich pojęciu religia.