Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Monitor wyborczy 2010

Gdy zbliżają się jakiekolwiek wybory, pojawiają się też rozmaite testy wyborcze. Najczęściej doraźnie operujące na hasłach poszczególnych kandydatów lub partii. Testy takie są ogólnie bezużyteczne.
Niedawno rozwiązywałem test, który miał ambicje szerzej określić preferencje polityczne niezależnie od kraju i od momentu politycznego. Wynik nie był niespodzianką, ponieważ umiejscowił mnie wśród wyborców centrowych z lekkim odchyleniem lewicowym i zdecydowanymi poglądami liberalnymi.
Celowo pozwoliłem sobie na ten prywatny wstęp, aby było wiadomo, że w moim przypadku nie znajdę w najbliższych wyborach prezydenckich kandydata, który spełniałby moje oczekiwania. Nie kandydaci jednak są dla mnie dziś tematem głównym.
Czołowi twórcy, kształtujący propagandę polityczną PiS od początku przegranej PO w 2005 do dnia dzisiejszego, wmawiali opinii publicznej, że wszystkie polityczne działania Platformy uwarunkowane są dążeniami Tuska do prezydentury. Czegokolwiek politycy PO nie zrobili, zawsze był to wynik „traumy Tuska po przegranych wyborach” lub później „tworzenia wizerunku na potrzeby kampanii prezydenckiej”. Gdy Tusk oznajmił, ze kandydować nie będzie, specjaliści od public relations w PiS zgłupieli. Dziś usłyszałem opinię Jacka Kurskiego. Otóż Tusk wystawia dwóch kandydatów – Komorowskiego i Sikorskiego, aby w wewnętrznej kampanii się spalili i skompromitowali (i przestali mu zagrażać*), a w końcu kandydatem Platformy zostanie Cimoszewicz jako ostatnia deska ratunku, rzecz jasna wygra Kaczyński**. Równie dobrze Kurski mógłby sobie karteczkę z napisem Jestem idiotą na piersi przyczepić.


Idiota z Nonsensopedii
Są jakieś granice?

Gdy tę piramidalną bzdurę usłyszałem, zacząłem się zastawiać jakie są granice – nie głupoty, ale kompromitacji – dla polityka. Jakie bzdury jest gotów wygłosić w imię swojej partii lub swojego kandydata? Czy jest granica serwilizmu politycznego?


* Kurski nie wyjaśnił, w czym przestaną mu zagrażać. Chyba nie w kampanii prezydenckiej, skoro nie kandyduje.
** Pozwolę sobie na małą przepowiednię. Kandydatem PO zostanie Komorowski, który wygra te wybory. Zakłady przyjmuję. 😉

Oceń felieton